ROZDZIAŁ IV

642 43 4
                                    

────── ✦ ──────

ROZDZIAŁ IV: Potwory morskie

────── ✦ ──────

Nie wiedziała ile spędziła tam czasu. Już dawno przestała płakać, wiedząc, że i tak nic jej to nie da. Prawdopodobnie nadeszła już noc, bowiem hałasy u góry ustały, a jedyne co było słychać to uderzenia fal o statek. W pewnym sensie to kołysanie ją usypiało. Zmęczenie dawało swoje znaki, a ona powoli poddawała się mu przymykając oczy. 

Oparła głowę o ścianę, ale szybko ją odsunęła czując, jak wsuwki z jej wymyślnego koka wbijają się w jej głowę. Nie było szans, by zasnęła z wciąż tak mocno zawiniętymi włosami i wsuwkami w prawie każdej części głowy. 

Powolnymi ruchami zaczęła je wyciągać z włosów. Kiedy w końcu pochwyciła pierwszą, którą przez swój mały rozmiar ciężko było wyciągnąć, przyjrzała jej się obracając w palcach.

Aż jej się przypomniało, jak kiedyś jej przyjaciółka, Rosemary chciała włamać się do sypialni swojego brata, ponieważ myślała, że ten ukradł jej ulubiony wachlarz. Użyła wtedy...

Otworzyła szeroko oczy i szybko zerwała się z podłogi, przeskakując do drzwi. Jeśli to zadziałało wtedy, to może teraz i by zadziałał ten sposób z wsuwką do włosów? Tylko, że wtedy były to marne zamki w pokoju, a to były zamki dla więźniów. Nie mogły przecież być słabe, bo każdy by uciekł z łatwością.

— No dalej — mruczała pod nosem, kręcąc wsuwką w zamku. 

Kiedy już myślała, że to nie zadziała, usłyszała jak coś zgrzyta, a drzwi z cichym skrzypnięciem otwierają się.

Boże, rzeczywiście mogli mieć słabe zamki. Albo była to tylko jedna taka cela i stwierdzili, iż Danielle będzie się ich zbyt bardzo bać, by spróbować uciec. Cóż, ich błąd, bowiem ona nie zamierzała zostać tu ani chwili dłużej.

Rozejrzała się szybko, czy aby na pewno nikogo tutaj nie ma, po czym najciszej, jak mogła uchyliła do końca drzwiczki i wyszła. Równie cicho, jak tylko się dało je zamknęła, a następnie pokierowała się na schodki, by wyjść na pokład.

Rzeczywiście, był środek bezchmurnej  nocy, zaś pokład okazał się być pusty. Jedynym dźwiękiem były fale, które uderzały o delikatnie kołyszący się statek. 

Podskoczyła słysząc trzask i odwróciła głowę w kierunku kajuty kapitana z której dochodziły ciche rozmowy, w tym wydobywało się światło. Jeśli Kapitan i najpewniej jego pierwszy oficer byli teraz zajęci rozmową i piciem, to miała szansę na ucieczkę. 

Niewiele myśląc szybko przebiegła przez pokład, doskakując do zawieszonej szalupy. Musiała ją tylko opuścić, a potem do niej wskoczyć i będzie wolna. 

Rozglądała się gorączkowo w poszukiwaniu sznura, który trzymał szalupę u góry, ale za nim cokolwiek zdążyła zrobić, usłyszała głośny pisk, a potem na relingu usiadła małpa Barbossy, która wyszczerzyła swoje ostre ząbki w jej stronę. Danielle przestraszona odskoczyła od niej, ale zetknęła się plecami z czyjąś klatką piersiową.

— Nie tak szybko, ptaszyno — odezwał się głos za nią i za nim zdążyła wykonać jakikolwiek ruch, ramiona Barbossy owinęły się wokół niej, niczym dwa węże, odciągając od relingu na bezpieczną odległość z której nie byłaby w stanie wyskoczyć do wody. — Morze jest strasznie zimne o tej porze, a różne potwory morskie z chęcią skosztowałyby takiej piękności, jaką jesteś. Na twoim miejscu, trzymałbym się z dala od wody. Bo ona może nie być tak przyjazna, jak my — dodał ciszej do jej ucha.

English Countess • Pirates Of The Caribbean [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz