ROZDZIAŁ XXXXVII

203 19 18
                                    

────── ✦ ──────

ROZDZIAŁ XXXXVII: Niewypowiedziane słowa

────── ✦ ──────


Beckett w swej pełnej krasie arogancji i wyniosłości wszedł na Czarną Perłę, a jego żołnierze również znaleźli się na statku, by go zabezpieczyć tak jakby był u siebie, na jednym ze statków Kompanii. Brakowało jeszcze, by tylko z tym swoim irytującym uśmieszkiem, stanął przy sterze i rozkazał wyrzucić wszystkich piratów za burtę, by mógł się cieszyć swoim zwycięstwem.

Danielle szybko przywołała na swoje usta jeden ze swoich lepszych uśmiechów oraz poprawiła włosy. Podeszła do niego i wyciągnęła z wewnętrznej kieszeni płaszcza przedmiot, o który było tyle zachodu.

Jack pisnął zaskoczony, widząc jego kompas w jej dłoniach, a Barbossa zazgrzytał zębami ze złości, ale obu zignorowała starając się wciąż zachowywać normalnie.

— Lordzie Beckett — przywitała się z nim spokojnie. 

Skinęła mu głową na przywitanie i wyciągnęła do niego rękę, by mógł ją ucałować. Nie uszło jej uwadze to, jak przedłużył ten moment, ani, jak Barbossa poruszył się niespokojnie na widok tego. Musiała powstrzymać się od uniesienia kącików ust.

— Hrabino. — Beckett uśmiechnął się niczym zadowolony z siebie kocur, który dostał miskę najlepszej śmietanki. — Widzę, że świetnie sobie poradziłaś w tak krótkim czasie, udowadniając swoje znakomite umiejętności — pochwalił ją, prostując się i spoglądając na nią swoimi szarymi oczami, których nienawidziła z całego swojego serca, ale musiała nadal udawać, że jej się podobają. — To bardzo miła niespodzianka.

Uśmiechnęła się szerzej, gdy skinęła głową i wyciągnęła w jego stronę busolę Sparrow'a. Zanim ją jednak dotknął, odsunęła ją od niego, cmokając językiem w ostrzeżeniu.

— Umowa, to umowa, milordzie. — Przypomniała mu.

Spojrzała na niego z uniesioną brodą, w oczekiwaniu na wypełnienie przez niego umowy. Nie zamierzała mu dać od razu tego czego chciał.

— Ona... Miała z nim umowę? — wymamrotał zaskoczony Jack, blednąc na twarz. Danielle musiała użyć całej swojej samokontroli, żeby nie odwrócić się w tym momencie w stronę Hectora i nie spojrzeć mu w twarz, która z pewnością wyrażała czystą nienawiść. Cóż, nikt nie mówił, że będzie łatwo, ale ona była na to gotowa. — Szczwana ślicznotka...

— Ach, no tak umowa. — Beckett uśmiechnął się cierpko, gdy przypomniała mu o ich ustaleniach. — W porządku — westchnął przeciągle, splatając ręce za plecami, by rozejrzeć się z zaciekawieniem wokół nich. — W takim razie, co lub kogo zamierzasz zabrać ze sobą ze statku? Przyznam szczerze, że przez cały czas mnie to niezwykle ciekawiło, moja droga.

Jack i Barbossa zmarszczyli brwi, nie spodziewając się tak naprawdę, że kobieta zażąda od lorda czegoś takiego jak formy zapłaty, podczas gdy mogła poprosić dosłownie o wszystko, czego zapragnęła.

— To nic szczególnego — odpowiedziała z tajemniczym uśmieszkiem na ustach, gdy odwróciła się od niego.

Jej oczy rozejrzały się przez chwilę po statku, jakby zastanawiała się nad swoim wyborem, jednak prawda była taka, że od samego początku wiedziała, czego tak naprawdę chciała.

Powolnymi, ale zdecydowanymi krokami ruszyła w stronę zaskoczonego Barbossy, aby stanąć przed nim i patrząc mu prosto w oczy – wskazać na niego ręką.

Na pokładzie nagle zapadła ogłuszająca cisza, przerywana jedynie szumem fal i skrzeczeniem mew przelatujących nad statkami.

Barbossa zamarł w szoku, zaskoczony takim obrotem wydarzeń, zupełnie nie spodziewając się, że coś takiego się stanie. Sparrow widząc jego bladą twarz, odsunął się od nich nie chcąc tym razem być częścią tej dziwnej sytuacji. Gdzie dwóch się bije, tam lepiej się odsunąć.

English Countess • Pirates Of The Caribbean [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz