10. Isabella

3.5K 72 4
                                    

Obudziłam się około dziewiątej rano, tego dnia James nie szedł jeszcze do pracy. Gdy chciałam wyjść z łóżka, męska dłoń zatrzymała mnie i przyciągnęła do siebie. Moje plecy dotknęły ciepłego torsu, na karku czułam przyjemny ciepły oddech, a w podbrzuszu zaczęły latać mi motyle.
-Dzień dobry, piękna. - wyszeptał mi do ucha.
-Witam. - obróciłam się i pocałowałam go w usta. - Co dziś robimy?
-Na sam początek, zjemy śniadanie. A później możemy iść na basen.
-Śniadanie...- przewróciłam oczami.
- Tak młoda, leż a ja coś zrobię.- gdy wstawał pociągnęłam go do łóżka z powrotem.
- Deser przed śniadaniem? No nie wiem...
-Oh, nie udawaj, tak samo jak ja masz ochotę na coś pikantnego...- zachichotałam i opadłam na poduszkę Jamesa.
-Ej, to moja strona. - złapał mnie za ramiona i docisnął.
- Lubię twoją stronę, pachnie tobą, dupku. - przygryzłam dolną wargę i zmierzyłam jego ciało wzrokiem, moje oczy utkwiły przy V na dole brzucha.
Kurwaa, jak ja kocham to u mężczyzn.
-Już się napatrzyłaś? - zaśmiał się, dociskając mnie swoją ręką którą pokrywały żyły.
-Nie, jeszcze chwila. - popatrzyłam mu prosto w karmelowe oczy. - Już nie jesteś takim samym chujem jak kiedyś, wiesz?
-Ludzie się zmieniają, ty zmieniłaś mnie. - póścił mnie. - A teraz idę robić śniadanie.
Owinęłam się ciepłą kołdrą i wtuliłam policzek w poduszkę, za oknem widziałam samolot który schodził do lądowania, pogoda nie była najlepsza, na ulicach Nowego Jorku, zaczął padać deszcz, wrześniowa pogoda, przypominała Londyn. W Londynie spędziłam pięć lat swojego życia, gdy rodzice byli zajęci pracą, wyjazdami i rozpieszczaniem mojego zmarłego brata, ja siedziałam u babci w zimnej Anglii. Nie było mi tam źle, wręcz przeciwnie, ale gdy babcia zmarła, musiałam wrócić do Los Angeles, później w wieku dziewięciu lat, po śmierci brata, przeprowadziliśmy się na obrzeża Nowego Jorku, na których rodzice mieszkają do dziś.
-Śniadanie!
-Już, już idę. - niechętnie wstałam z łóżka.
- Przyszykowałem naleśniki, niestety sama dobrze wiesz że nie umiem gotować, więc nie wiem czy będą zjadliwe. - zaśmiał się.
Nabiłam kawałek na widelec i włożyłam do ust. - Nie obrazisz się jeżeli powiem prawdę? - ledwo przełknęłam.
-Dawaj, przyjmuje wszystko. - oparł ręce o stół.
-To...to smakuje... - zaczęłam się jąkać.
-To, to? - spojrzał to na mnie, to na talerz. -No dawaj.
- To smakuje jak gówno. - wybuchłam śmiechem. A zaraz po mnie James.
-Aż tak źle?!- wybuchł śmiechem. - Daj spróbować.- włożył kawałek do ust. - O cholera, to jest okropne!- pobiegł do kubła i wypluł zawartość z ust.
- Jest. - wstałam i odłożyłam talerz do zmywarki.
-To może pojedziemy do jakiejś knajpki? - nalał sobie szklankę wody, i wypił jednym ruchem.
-Sądzę, że to dobry pomysł. Pójdę się ubrać.
Zniknęłam w garderobie, ubrałam na siebie top w kolorze pudrowego różu, do tego granatowe dzwony i różowe Jordany. James założył czarny luźny T-shirt, czarne dżinsy i pasek, a do tego jakieś czarne buty.
***
- Co dla państwa?- miła kelnerka w czerwonym fartuszku, podeszła do stolika.
- Ja poproszę jajko sadzone z bekonem i czarną kawę bez cukru. - oddał kartę dziewczynie.
-A ja poproszę gofry z syropem klonowym, i małe latte. - posłałam jej ciepły uśmiech i również oddałam kartę.
-Kawa w ciąży?! - James popatrzył na mnie zdziwiony.
-Tak, a co? Martwisz się tatusiu? - parsknęłam.
- Proszę dać jej herbatę zamiast kawy.- uśmiechnął się do kelnerki.
-Nie! Proszę mi przynieść kawe.
-Nie będziesz piła cholernej kawy Isabello!- James walnął pięścią o stół, wszystkie oczy skierowały się na nas.
- Nie będziesz za mnie decydował! - poczułam dziwne ukłucie w dole brzucha. - Jeżeli mówię, że chcę pieprzoną kawe, to znaczy że ją będę miała. - uśmiechnęłam się ironicznie na chwile, i wcisnęłam kelnerce dziesięć dolarów na znak, aby poszła.
-To jest nieodpowiedzialne.- warknął.
-Napewno nie będziesz decydował, co jest dla mnie dobre a co nie. - cmoknęłam powietrze.
- A właśnie że będę, należysz do mnie.
-Słucham?! - otworzyłam szerzej oczy.- Nie jestem twoją własnością, James. - podniosłam się z miejsca. - Nie jestem twoja, nie jestem pierdoloną zabawką James! Myślisz że jak masz pieniądze to możesz kupić wszystko? Zawiodę Cię, bo mnie nie można kupić. - wzięłam torebkę i wyszłam z knajpki. Zatrzymałam się przed stolikami na zewnątrz, do moich oczu napłynęły łzy, może to hormony tak działały, nie wiem, nadal tego nie wiem. Gdy ujrzałam Jamesa, który właśnie rzucił banknot stu dolarowy na stolik, ruszyłam przed siebie, weszłam na pasy, miałam czerwone. Gdy obróciłam głowę w bok, między mną a autem było z pięć metrów, w ostatniej chwili ktoś pociągnął mnie w tył.
-Wariatko oszalałaś?!- mężczyzna mocno mnie uścisnął, ucho miałam idealnie przy jego sercu, czułam jak z rozpędzonego pociągu, zwalniało do tempa ślimaka.
Wow...ostatni raz serce mi tak waliło, gdy zobaczyłam przeceny na Victorii Secret.
-Przepraszam...
-Cii...najważniejsze że nic wam nie jest.- złożył mi czuły pocałunek na czole.

***
-Hej mamo!
-Ohh to wy! - wykrzyczała.- Jak miło was widzieć!- przytuliła mnie.
- Byliśmy niedaleko, i postanowiliśmy że wpadniemy. - posłał mamie ciepły uśmiech. - To dla pani.- James podał mojej matce bukiet kwiatów.
-Dziękuje, nie trzeba było.- mama uśmiechnęła się czule. - Jesteście głodni? Zaraz będzie kurczak z pieczonymi ziemniakami.
-Nie mamo...
-Tak, jesteśmy.- James mi przerwał w pół słowa.
-To dobrze, sami z ojcem tego nie zjemy.- zaśmiała się cicho.
-Gdzie tata?- rozejrzałam się.
-Jest w prokuratorze, za chwile powinien...- drzwi do domu się otworzyły. - Jesteś kochanie! Patrz kto nas odwiedził.
-Ooo młodzi, miło że przyjechaliście. - uścisnął dłoń Jamesa a mnie pocałował w policzek. - dawno się nie widzieliśmy.
-Tak to prawda tato. Nie mieliśmy czasu, ty teraz też zajmujesz się jakimiś morderstwami. - kącik ust sam poszedł mi do góry.
-To prawda, wczoraj przy Brookhaven znaleziono trzydziestoletnią kobietę, zgwałconą i z wyciętym sercem, podejrzewamy że zabójcą jest jej były narzeczony, podobno przyłapał ją na zdradzie.
-Fuj- otrzepałam się.
Poczułam w kieszeni wibrujący telefon, odblokowałam go, a tam wiadomość od Jamesa:

Od: James
Możesz być następna, kotku.

Gdy zobaczył że otrzymałam wiadomość, ścisnął moją dłoń i zaśmiał się gardłowo.

***
-Do zobaczenia mamo!- krzyknęłam otwierając drzwi od auta.
-Trzymajcie się!- mama zamknęła drzwi od domu.
-Zapnij się.- wsiadł do auta.
-A jak nie, to co?- złożyłam ręce na piersiach.
-To Cię ukarze. - oblizał usta.
-Ukarzesz? Niby jak?- podniosłam jedną brew.
-Zobaczysz w domu, jeżeli się nie zapniesz.- wyciągnął pas ze spodni.- To co, chcesz się przekonać, jak wygląda kara?
Oh kurwa, nawet nie wiesz jak bardzo, gdyby nie fakt że jestem zmęczona, oddałabym Ci się tu i teraz.
-Nie mam dzisiaj sił na karę, więc będę posłuszna panie Prezesie. - zapinając pasy, poczułam ostry ból w dole pleców, zakręciło mi się w głowie, i gdyby nie to że siedziałam, już dawno bym leżała na ulicy.
-Ej, wszystko dobrze?- złapał mnie za rękę.
-T..tak, to zmęczenie, jestem zmęczona tym dniem.- splotłam nasze palce razem.

***

Przed czwartą w nocy obudził mnie mocny ból brzucha, było mi kurewsko gorąco a na dodatek niedobrze. Pobiegłam do łazienki i usiadłam na toalecie, całe majtki miałam w krwi, ból nasilał się z sekundy na sekundę, nagle poczułam dziwne uczucie, jakby coś ze mnie wyleciało, jakbym w środku się rozpadała, nie wiedziałam co się dzieje więc wybuchłam płaczem, do łazienki wbiegł zdezorientowany James, nie mogłam złapać powietrza, Solares uklęknął przede mną i złapał mnie za rękę, był równie przerażony co ja.
-Nie wiem co się dzieje.- patrzyłam na niego dusząc się łzami.
-Oddychaj kochanie, dzwonię po karetkę. - wybrał numer alarmowy. - Jestem tu- szeptał mi do ucha- Isa, nie odpływaj! Isa, zostań ze mną! - nic dalej nie pamiętam z tej chwili.

LoverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz