27. Katerina

1.9K 44 3
                                    

08.07.2027 r.

Nazywam się Katerina Solares, i trzy lata temu przyszłam na świat. Od tego czasu rodzice mnie rozpieszczają, ja jestem ulubienicą tatusia, a Aaron mamusi. Mam trzy lata a już zawładnęłam sercem taty. Spełnia moje każde marzenia i zachcianki.
W tym roku dostałam dużo prezentów, ale najbardziej cieszy mnie nasz nowy przyjaciel Pluto. Malutki Labrador retriever.

06.12.2029 r.

Dostałam dzisiaj od Mikołaja cudowny domek dla lalek. Duży i różowy, pasował do koloru ścian w moim pokoju. Po krótkiej zabawie wyszłam z mamą i bratem do ogrodu, aby ulepić bałwana i porzucać się śnieżkami.
Bardzo kocham swoich rodziców. No, brata też.

02.03.2032 r.

Dziadek pouczył nas gry w bilard, a następnie położył spać. Dzisiaj miała to zrobić babcia, ale podobno się źle czuła i szybciej poszła do łóżka.

Około o dwudziestej drugiej, usłyszałam dziwne hałasy z dołu. Po chwili ucichły więc zignorowałam je i poszłam dalej spać.
Miałam wrażenie jakbym słyszała strzał. Nie myliłam się, bo chwile później przybiegł do mnie Aaron i zaciągnął do łazienki.

-Nie odzywaj się Kat, musimy być cicho. - przytulił mnie mocno.
Nic nie odpowiedziałam tylko pokiwałam głową. Było słychać czyjeś kroki, zbliżały się w kierunku łazienki, ale po chwili przestały być słyszalne.

Później jedyne co pamiętam to mężczyznę który mierzył do mnie z broni, zakrwawione ciało dziadka i brak babci w pokoju.

05.03.2032 r.

Mamy dzisiaj piątek. Dzień pogrzebu dziadków. Wiem tyle co podsłuchałam od rodziców. - Dziadek nie żyje przez Aarona, a babcia popełniła samobójstwo, bo nie wytrzymywała życia z dziadkiem.

Wszędzie była policja i reporterzy, nie ważne gdzie bym spojrzała, tam i tak byli ludzie. Transmisja z pogrzebu szła na cały świat.

Miałam pilnować się tylko dwóch zasad. Zresztą bardzo ważnych w moim świecie. Zawsze i wszędzie mam pilnować się brata oraz rodziców. Jeżeli każą uciekać, robie to. Każą mi kogoś zabić? Robię to.

Mam osiem lat a widziałam więcej niż niejedno dziecko.

19.05.2040 r.

No cóż, jeżeli kazali mi sobie samej radzić w życiu, to robię to.

Stoję przed lustrem i poprawiam ostatni raz, swoje długie do pasa włosy. Wyglądam identycznie jak moja mama gdy była młoda.
Biorę torebkę i proszę kierowcę, aby zawiózł mnie do koleżanki.

Wysiadam z auta pod osiedlem na obrzeżach miasta, i kieruje się do jednego z bloków. Wjeżdżam na piętnaste piętro i pukam pod numer 57.
Drzwi się otwierają, a zza nich wyłania się ohydny czterdziestolatek. Kurwa, on jest tylko cztery lata młodszy od taty.

Przez cały rok imprezowałam i proszę. W ten oto sposób muszę zaliczyć chemię. Niestety, ale między nami tej chemii nie ma.

***

Mężczyzna usiadł obok mnie na kanapie i wciągnął do siebie na kolana. Szorstką ręką wjechał pod spódniczkę w kratę i dotarł do moich majtek. Drugą, wolną ręką przycisnął mnie bliżej siebie i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Cholera, dobry jest. Wodził ręką po moim udzie, zataczał kółka i jeździł nią góra, dół.
Jęknęłam gdy oplótł sobie moje włosy, wokół swojej pięści i pociągnął do tyłu. Dał sobie tym lepszy dostęp do całowania mojej szyi, podgryzania jej.
Zanurzył we mnie najpierw jeden palec, a po chwili dołączył drugi. Ruszał nimi delikatnie ale głęboko. Wbiłam paznokcie w jego barki i głośno jęknęłam, gdy gwałtownie przyspieszył.

Czułam że stanie się zaraz coś dziwnego, i tak się stało. Trysnęłam.
Kurwa, Kat.

Archie złapał mnie za uda i podniósł, prowadził nas do sypialni obijając się o ściany. Całował każdy odkryty skrawek mojego ciała, namiętnie i długo.
Położył mnie delikatnie na łóżko i zerwał z siebie niebieską koszule.

-Jesteś dziewicą? - miał tak seksownie ochrypły głos...
-Tak.- zmarszczyłam brwi uświadamiając sobie, że pierwszy raz przeżyje z nauczycielem Chemii.
-Co by na to powiedział twój ojciec, Kat? - podniósł mnie lekko aby zdjąć ze mnie czerwony golf. - Wolałaś iść do nauczyciela, niż na mecz własnego brata. - wyszeptał mi do ucha.
-Chcę mieć to już za sobą. - głos mi drżał.
-Dobrze, ale nie myśl sobie, że będę delikatny. - ściągnął bokserki, założył prezerwatywę i wbił się we mnie bez opamiętania.

Łzy napłynęły mi z bólu do oczu. Zacisnęłam je mocno i wstrzymałam oddech. Każdy jego najmniejszy ruch, pchnięcie, sprawiało mi kurewsko nieznośny ból. Niestety nie byłam tak dobrą aktorką jak mama, więc nie potrafiłam udawać że mi się podoba.

Po skończonym stosunku gdy Archie poszedł pod prysznic, ja jak najszybciej wybiegłam z mieszkania i zadzwoniłam po kierowcę.

Byłam tak obolała, że ledwo stałam na nogach.

08.07.2042 r.

Moje, nasze osiemnaste urodziny. Kończyłam właśnie malować rzęsy gdy do pokoju wbił mi mój brat.
-Siema siostro, to co? Impreza? - nachylił się koło mnie i spojrzał w lustro, przeczesując włosy ręką.
Nie dało się ukryć że jesteśmy rodzeństwem, albo że chociaż mamy tych samych rodziców. Aaron to kopia taty a ja to kopia mamy. Czasami nie można nas nawet rozróżnić.
-Dzisiaj rodzice zostają w domu. Podobno mają dla nas jakieś mega prezenty!- wstałam i potrząsnęłam go za ramiona.
-Mam nadzieje, że to nie będzie kolejne rodzeństwo.- zaśmiał się.
-Obstawiam że dobrze się zabezpieczają, byliśmy tak okropnymi dziećmi że raczej nie chcieliby więcej. - wybuchłam śmiechem i poklepałam go po ramieniu.

***

-Aaron, Katerina! - zawołała nas mama.
-Już idziemy! - złapałam brata za rękę i pociągnęłam za sobą.

Gdy wyszliśmy na korytarz, oczy wypadły mi prawie z orbit. Mama ma czterdzieści dwa lata, a nadal wygląda jakby miała dwadzieścia. Cały czas jest modelką, i najbardziej pożądaną kobietą, jaką tylko znam. Ta kobieta ma taki szybki metabolizm, że już trzy miesiące po porodzie, wróciła do wcześniejszej formy.
Czarno biały kombinezon, podkreślał idealnie jej kształty.

-Mamy dla was prezent. - ojciec pokazał abyśmy wyszli za nim przed dom. - A właściwie prezenty...- otworzył drzwi wejściowe, a naszym oczom ukazały się dwa najnowsze mustangi. Jeden czerwony i jeden czarny. - Wybierzcie sobie. - kiwnął głową na auta, a my wybiegliśmy jak z procy.

Wybór był oczywisty. Mój jest czerwony, a jego czarny.

02.09.2053 r.

Za dwa tygodnie wychodzę za najlepszego chirurga w Los Angeles. Gdy przeprowadziłam się tutaj cztery lata temu, postanowiłam że założę aplikacje randkową. Byłam znana więc wiedziałam że będzie ciężko znaleść tego jedynego, ale właśnie tak poznałam Christiana Shey'a. Wysportowanego i wytatuowanego trzydziesto dwulatka z niebieskimi oczami oraz brąz loczkami.

Miałam wszystko czego chciałam! Wymarzoną pracę, mężczyznę, dobry kontakt z rodzicami, mieszkanie w centrum miasta... brakowało tylko mieć na codzień swojego brata.

Aaron odciął się od wszystkich po sytuacji sprzed kilku lat, gdy znaleziono u niego narkotyki i ojciec musiał wyciągać go zza kratek. Od tamtej pamiętnej chwili, nie utrzymuje z nami stałego kontaktu.

13.10.2057 r.

Dzisiejszy dzień, będzie najlepszym od czterech lat.
Po kilku latach męczarni, w końcu wezmę rozwód z tym chujem.

Tydzień po ślubie zaczęło nam się już nie układać. Christian w wolnym czasie cały czas z kimś pisał, rozmawiał przez telefon albo znikał z domu. Czasami znikał nawet na całe noce a mi mówił, że to jakiś pilny przypadek. Ten pilny przypadek nazywa się Madison Brown, czterdziestoletnia ordynator chirurgii.

Gdy dowiedziałam się o tym rok temu, od razu złożyłam pozew o rozwód.
Mój plan na następny tydzień to przeprowadzka do Nowego Jorku.

LoverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz