Zdjąłem marynarkę i rzuciłem na oparcie fotela. Następnie zrobiłem to samo z krawatem tylko że położyłem go na biurko, aby go za chwile użyć.
Kobieta podsunęła sukienkę do góry, a ja w tym czasie przesunąłem jej koronkowe figi na bok. Zanurzyłem w Isabelli dwa palce i po chwili dołączyłem kolejny.
-Cholera mała, jesteś taka mokra.- mruczałem jej do ucha.
Kobieta wydawała z siebie dźwięki, które uświadamiały mnie, że jest jej dobrze.
-James...
-Shh... nikt nie może nas usłyszeć.
-Ja pieprze, James! - krzyknęła na cały głos.
-Zaraz nie będzie tak spokojnie panno Solares.
-Mhm... podoba mi się ten pomysł. - w jej oczach zapłonęło jeszcze większe pożądanie. Wiedziałem że zaraz coś odwali więc postanowiłem przyspieszyć plan wydarzeń.
- Tyłek w górę pani Prezes. - rozkazałem gardłowym tonem.
Rozpiąłem szybko pas i rozporek a następnie włożyłem w nią penisa szybko i niespodziewanie, Isa jęknęła tak głośno, że słyszała nas pewnie połowa firmy.
-Ciszeeej.- warknąłem.
-Spokojnie...- chichot wydobył się z jej ust. - a...możemy pozbyć się tej koszuli?
-Zajmij się tym. - uśmiechnąłem się i zamknąłem jej usta swoimi.
Po chwili koszula leżała już gdzieś na drugim końcu gabinetu. Ruszałem w niej swoim penisem tak szybko i mocno, że prawie odleciała. Kobieta wbijała mi swoje paznokcie tak mocno w kark i plecy, że porobiła mi rany, to był ból, cholernie przyjemny ból.
-Myślisz że zaraz wparuje tu twoja zazdrosna sekretarka?- wyszeptała mi do ucha.
-Nie zaprzeczam, ale obiecuje że wtedy wyleci z tego budynku.
-Och, mój...Boże...- ciało kobiety wygięło się w idealny łuk.- Cholera, James...
Zamknąłem usta dziewczyny namiętnym pocałunkiem, jęknęła mi w usta, była cholernie bliska orgazmu.
-Mała...- doszliśmy praktycznie w tym samym czasie, Isabella podniosła się z biurka i ledwo stała na nogach.-Wow, mała spokojnie.- uśmiechnąłem się do Pani prezes.
-Nie mogę chodzić.- zaśmiała się
- Trzeba było mówić, był bym delikatniejszy. - oparłem się tyłem o biurko. - Mam Cię nieść?
-No ta, jasne.- prychnęła.
Podeszłam do dziewczyny i przerzuciłem ją przez ramie.
-James, mam sukienkę...
-Wiem, spokojnie, nie pozwolę aby ktoś jeszcze patrzył na twój tyłek kotku. - pociągnąłem jej sukienkę w dół.- Tylko się nie wierć bo...
-Tak,wiem.- mruknęła.
-Cieszę się. - drzwi do windy się otworzyły, i weszliśmy do środka.
***- Będziemy spać w jednym łóżku? - stanęła w drzwiach sypialni.
- Wiem że byś nie chciała więc...
-Ale ja chcę spać z Tobą... nie chce być sama.- przerwała mi.- oczywiście jeżeli nie masz nic przeciwko.- zrobiło jej się głupio.
-Nie, nie mam. - oblizałem usta. - Musisz iść ze mną jutro do firmy. Musisz podpisać pare dokumentów.- zmieniłem temat, ponieważ widziałem, że rozmowa o wspólnym spaniu, nie była dla niej komfortowa.
-Oczywiście.
-Posłuchaj, moja główna asystentka, Zoe, jest...suką. Leci na mnie jak pierdolona pszczoła do miodu, zatrudnił ją jeszcze mój ojciec, jest o trzy lata starsza. Chce mnie uwieść, i myśli że jej zaloty na mnie działają, także nie przejmuj się jeżeli jutro powie coś głupiego.
-Nie jestem małą dziewczynką, Solares. A to nie jest prawdziwe małżeństwo.
-Ale udawać trzeba Isabello. Nie chcę Cię zranić więc nie ostrzegam.
-Zranić? -zaśmiała się.- przyzwyczaiłam się do tego skarbie.- przewróciła oczami.
Cholera, z każdą chwilą czuje się przy niej inaczej, lepiej. Boje się że to zajdzie za daleko, że przerodzi się w coś głębszego, a nie mogę na to pozwolić, nie chce jej zranić. Jestem James Solares, człowiek, który jest zdolny do wszystkiego, a Isabella, nie jest gotowa na moją prawdziwą stronę.

CZYTASZ
Lover
RomanceDwoje ludzi, którzy nienawidzili się od lat, muszą się teraz pobrać. Dwudziestoletnia Isabella, musi wyjść za cztery lata starszego od niej mężczyznę, cholernie przystojnego biznesmena, ale też najzimniejszego człowieka w całym imperium... James Sol...