Kurwa! W dwie minuty, pierdolony bałwan, zjebał mi ,,Miesiąc miodowy" który miał się rozpocząć na Malediwach za 24h.
-Cholera, jak to się próbowali włamać na główny serwer?! - wykrzyczałem prosto do telefonu.
-Panie Sola...- pieprzony gnój nie zdążył dokończyć, bo ups, ktoś mu przeszkodził. - Posłuchaj mnie pieprzony dupku, jesteś informatykiem, podobno nałożyłeś najlepsze zabezpieczenia na nasz serwer, a teraz pierdolisz, że ktoś się włamał?! Masz to załatwić do mojego przylotu, czyli masz cztery godziny, inaczej wylatujesz! - rozłączyłem się i rzuciłem telefon na siedzenie obok.
-James...
-Nie jestem w nastroju Isa, zrób coś dla mnie i się zamknij. - dziewczyna po tych słowach od razu odwróciła głowę w stronę okna.
- Panie Solares, jesteśmy na miejscu. - kierowca mercedesa odwrócił się do mnie.
Nic nie powiedziałem, tylko wysiadłem z auta a zaraz za mną wysiadła moja żona.
- Nie bierz tych walizek.- widziałem jak dziewczyna chciała otworzyć bagażnik.
-Ale...
-Nie ma żadnego ale, od tego mamy ludzi. Nie będziesz się przecież przemęczać.- posłałem jej lekki uśmiech.W moim prywatnym samolocie usiedliśmy naprzeciwko siebie, gdy tylko samolot ruszył, wyciągnąłem z teczki papiery i położyłem na stoliku przed dziewczyną.
-Podpisz to.- rzuciłem oschło.
- Co to jest?- dziewczyna popatrzyła się na mnie z zagubieniem.
-Pakt z diabłem,- śmiech wydobył mi się z ust. - pakt, który zapewni Ci ochronę.
-Ochronę?- dziewczyna prychnęła
- Jeżeli jakimś cudem, doszło by do rozwodu, masz pewność że nie zostaniesz z niczym.
-Muszę to czytać?
-Nie musisz.
-Streść mi to chociaż. - dziewczyna wzięła długopis który jej podałem, i podpisała papiery.
- To czterdzieści procent udziałów mojej firmy. - oparłem się wygodnie w fotelu.
Dziewczyna zakrztusiła się swoją własną śliną i zakasłała, gdy trochę doszła już do siebie, popatrzyła na mnie z niedowierzaniem.
-Co ty pierdolisz człowieku?!
-Jeżeli jesteśmy już małżeństwem, to chociaż czerp z tego trochę korzyści, księżniczko. -prawy kącik ust powędrował mi do góry. - Niestety, ale wiążą się też z tym różne zobowiązania, ale załatwię to tak że będziesz musiała się tylko podpisywać, lub nawet nie.
- Czyli nie będę musiała chodzić do firmy?- w jej glosie słyszałem jak straciła nadzieje.
- A chciałabyś?
-Oczywiście! To znaczy...- zaczerwieniła się.
- Będziesz mogła przychodzić kiedy chcesz, choćby dla pozoru że jesteś kochającą żonką, ale będziesz też przychodzić aby podpisać dokumenty. Dzisiaj będzie twój pierwszy raz.
-Co?! - krzyknęła chyba na cały pierdolony samolot.
-No? Głucha jesteś czy jak.
- Ale po co mam przychodzić już dzisiaj.
- Ktoś chciał się włamać że tak to ujmę, musimy podpisać papiery dotyczące tego, i wzmocnienia zabezpieczeń nie tylko w firmie. W dodatku muszę Cię przedstawić zarządowi.
- Przypomnieć Ci jak jesteśmy ubrani?
- Dlatego jedziemy najpierw do mnie się przebrać.
-Ale ja...
-Ale ty masz już wszystko u mnie. Załatwiłem całą przeprowadzkę gdy nas nie było.
- Nie przeginasz trochę?
-A co, myślałaś że będziemy mieszkać osobno?
-Nie wiem co myślałam, chyba cały czas wierzyłam że to zły sen.
- Aż tak Ci ze mną źle?- popatrzyłem na nią z lekkim rozczarowaniem w oczach, w jej oczach widziałem strach.
-Nie...
-Boisz się mnie?- rzuciłem
-Nie, ja...- kobieta przez chwile myślała.- tak, chyba tak...przepraszam.
-Nie masz mnie za co przepraszać Isabello, wiem jakim jestem człowiekiem. Ale zapewniam że cię nie skrzywdzę, nie dotknę bez twojej zgody i nie zniszczę życia.
-Do tego ostatniego mam lekkie obawy...- zaśmiała się pod nosem.
- W sumie też bym miał.- Zaśmiałem się gardłowo.***
Otworzyłem drzwi do apartamentu i podniosłem dziewczynę aby przenieść ją przez próg.-O cholera...-westchnęła
-Fajnie tu, no nie? - postawiłem Ise na podłodze.
- To...t-to pieprzony pałac!
- Witaj w domu mała.- posłałem jej ciepły uśmiech który odwzajemniła. - Niestety ale nacieszysz się później, teraz się ogarnij do wyjścia, za dwie godziny musimy być w IFCIN. Łazienka główna jest tutaj w lewo, a ta w sypialni korytarzem w prawo.Założyłem granatowy garnitur wraz ze spodniami z kompletu, pod moim garniturem za piętnaście tysięcy dolarów, była biała koszula, wisienką na torcie był czarny krawat, i spinki które zdobiły moje rękawy.
Wyszedłem z garderoby do salonu, na kanapie siedziała piękna brunetka, jej ciało opinała czarna obcisła sukienka do połowy uda z dekoltem, stopy zdobiły czarne szpilki a dłoń... obrączka. Kurwa, nie mogłem się przyzwyczaić do tego że mam żonę, kurewsko piękną żonę.
-Wow...- z moich ust wydobyło się ciche westchnienie.
-Dobrze wyglądam?- podniosła się z kanapy a ja podeszłam bliżej.
-Cholera, wyglądasz...cudownie. - mój fiut stanął na baczność, wnętrze zaczęło się palić, a serce biło coraz szybciej. Nigdy nie czułem się tak przy żadnej kobiecie, Isabella robiła ze mną coś... czego nie potrafiłem określić.
- Dziękuje.- jej twarz zarumieniła się. - chyba musimy już iść. - przerwała niezręczną ciszę która nastała.
Drzwi do winy rozsunęły się, a my weszliśmy do środka, kliknąłem przycisk -1, i ruszyliśmy na dół, droga chwile trwała, ponieważ mój apartament znajdywał się na 98 piętrze.-Które to twoje auto?- kobieta spytała zszokowana gdy zobaczyła mnóstwo luksusowych aut.
- Wszystkie po prawej stronie. - zaśmiałem się gdy zobaczyłem jak szczęka jej opadła.
- Ja pieprze! Masz szofera, luksusowe auta, auta z lat 70', limuzynę...
- Tak- przerwałem jej.- mam mnóstwo aut maleńka.
- Dasz się przejechać?!- skakała koło mnie jak małe dziecko.
- Myślałem że zawiezie nas mój...
-Prooooooszę!- zrobiła słodką minę w moją stronę, nie działa to na mnie, ale w jej wykonaniu...to już inny temat.
- Którym autem chcesz się przejechać? - na twarzy dziewczyny pojawił się momentalnie uśmiech.
- A do którego masz przy sobie kluczyki?- wykrzywiła usta obserwując auta.
-Do żadnego, bo to nie ja miałem prowadzić żoneczko.
- Ehh...- wydała z siebie cichy dźwięk.
- Mów którym chcesz się przejechał a ja pobiegnę po klucze, byle szybko bo mamy trzydzieści minut.
-Ten! Wskazała na najnowszego mercedesa. - oczy wyszły mi z orbit gdy pokazała na mojego najnowszego mercedesa w dodatku na cztery miliony. Nie był to mój najdroższy nabytek, ale najnowszy...
-Niech Ci będzie Pani Solares. Zaraz będę. - wskoczyłem do windy i pojechałem na górę, w powietrzu utrzymywał się jeszcze zapach jej cudownych perfum.
CZYTASZ
Lover
RomanceDwoje ludzi, którzy nienawidzili się od lat, muszą się teraz pobrać. Dwudziestoletnia Isabella, musi wyjść za cztery lata starszego od niej mężczyznę, cholernie przystojnego biznesmena, ale też najzimniejszego człowieka w całym imperium... James Sol...