3. James

4.3K 100 2
                                    

Kurwa! W dwie minuty, pierdolony bałwan, zjebał mi ,,Miesiąc miodowy" który miał się rozpocząć na Malediwach za 24h.
-Cholera, jak to się próbowali włamać na główny serwer?! - wykrzyczałem prosto do telefonu.
-Panie Sola...- pieprzony gnój nie zdążył dokończyć, bo ups, ktoś mu przeszkodził. - Posłuchaj mnie pieprzony dupku, jesteś informatykiem, podobno nałożyłeś najlepsze zabezpieczenia na nasz serwer, a teraz pierdolisz, że ktoś się włamał?! Masz to załatwić do mojego przylotu, czyli masz cztery godziny, inaczej wylatujesz! - rozłączyłem się i rzuciłem telefon na siedzenie obok.
-James...
-Nie jestem w nastroju Isa, zrób coś dla mnie i się zamknij. - dziewczyna po tych słowach od razu odwróciła głowę w stronę okna.
- Panie Solares, jesteśmy na miejscu. - kierowca mercedesa odwrócił się do mnie.
Nic nie powiedziałem, tylko wysiadłem z auta a zaraz za mną wysiadła moja żona.
- Nie bierz tych walizek.- widziałem jak dziewczyna chciała otworzyć bagażnik.
-Ale...
-Nie ma żadnego ale, od tego mamy ludzi. Nie będziesz się przecież przemęczać.- posłałem jej lekki uśmiech.

W moim prywatnym samolocie usiedliśmy naprzeciwko siebie, gdy tylko samolot ruszył, wyciągnąłem z teczki papiery i położyłem na stoliku przed dziewczyną.

-Podpisz to.- rzuciłem oschło.
- Co to jest?- dziewczyna popatrzyła się na mnie z zagubieniem.
-Pakt z diabłem,- śmiech wydobył mi się z ust. - pakt, który zapewni Ci ochronę.
-Ochronę?- dziewczyna prychnęła
- Jeżeli jakimś cudem, doszło by do rozwodu, masz pewność że nie zostaniesz z niczym.
-Muszę to czytać?
-Nie musisz.
-Streść mi to chociaż. - dziewczyna wzięła długopis który jej podałem, i podpisała papiery.
- To czterdzieści procent udziałów mojej firmy. - oparłem się wygodnie w fotelu.
Dziewczyna zakrztusiła się swoją własną śliną i zakasłała, gdy trochę doszła już do siebie, popatrzyła na mnie z niedowierzaniem.
-Co ty pierdolisz człowieku?!
-Jeżeli jesteśmy już małżeństwem, to chociaż czerp z tego trochę korzyści, księżniczko. -prawy kącik ust powędrował mi do góry. - Niestety, ale wiążą się też z tym różne zobowiązania, ale załatwię to tak że będziesz musiała się tylko podpisywać, lub nawet nie.
- Czyli nie będę musiała chodzić do firmy?- w jej glosie słyszałem jak straciła nadzieje.
- A chciałabyś?
-Oczywiście! To znaczy...- zaczerwieniła się.
- Będziesz mogła przychodzić kiedy chcesz, choćby dla pozoru że jesteś kochającą żonką, ale będziesz też przychodzić aby podpisać dokumenty. Dzisiaj będzie twój pierwszy raz.
-Co?! - krzyknęła chyba na cały pierdolony samolot.
-No? Głucha jesteś czy jak.
- Ale po co mam przychodzić już dzisiaj.
- Ktoś chciał się włamać że tak to ujmę, musimy podpisać papiery dotyczące tego, i wzmocnienia zabezpieczeń nie tylko w firmie. W dodatku muszę Cię przedstawić zarządowi.
- Przypomnieć Ci jak jesteśmy ubrani?
- Dlatego jedziemy najpierw do mnie się przebrać.
-Ale ja...
-Ale ty masz już wszystko u mnie. Załatwiłem całą przeprowadzkę gdy nas nie było.
- Nie przeginasz trochę?
-A co, myślałaś że będziemy mieszkać osobno?
-Nie wiem co myślałam, chyba cały czas wierzyłam że to zły sen.
- Aż tak Ci ze mną źle?- popatrzyłem na nią z lekkim rozczarowaniem w oczach, w jej oczach widziałem strach.
-Nie...
-Boisz się mnie?- rzuciłem
-Nie, ja...- kobieta przez chwile myślała.- tak, chyba tak...przepraszam.
-Nie masz mnie za co przepraszać Isabello, wiem jakim jestem człowiekiem. Ale zapewniam że cię nie skrzywdzę, nie dotknę bez twojej zgody i nie zniszczę życia.
-Do tego ostatniego mam lekkie obawy...- zaśmiała się pod nosem.
- W sumie też bym miał.- Zaśmiałem się gardłowo.

***
Otworzyłem drzwi do apartamentu i podniosłem dziewczynę aby przenieść ją przez próg.

-O cholera...-westchnęła
-Fajnie tu, no nie? - postawiłem Ise na podłodze.
- To...t-to pieprzony pałac!
- Witaj w domu mała.- posłałem jej ciepły uśmiech który odwzajemniła. - Niestety ale nacieszysz się później, teraz się ogarnij do wyjścia, za dwie godziny musimy być w IFCIN. Łazienka główna jest tutaj w lewo, a ta w sypialni korytarzem w prawo.

Założyłem granatowy garnitur wraz ze spodniami z kompletu, pod moim garniturem za piętnaście tysięcy dolarów, była biała koszula, wisienką na torcie był czarny krawat, i spinki które zdobiły moje rękawy.
Wyszedłem z garderoby do salonu, na kanapie siedziała piękna brunetka, jej ciało opinała czarna obcisła sukienka do połowy uda z dekoltem, stopy zdobiły czarne szpilki a dłoń... obrączka. Kurwa, nie mogłem się przyzwyczaić do tego że mam żonę, kurewsko piękną żonę.
-Wow...- z moich ust wydobyło się ciche westchnienie.
-Dobrze wyglądam?- podniosła się z kanapy a ja podeszłam bliżej.
-Cholera, wyglądasz...cudownie. - mój fiut stanął na baczność, wnętrze zaczęło się palić, a serce biło coraz szybciej. Nigdy nie czułem się tak przy żadnej kobiecie, Isabella robiła ze mną coś... czego nie potrafiłem określić.
- Dziękuje.- jej twarz zarumieniła się. - chyba musimy już iść. - przerwała niezręczną ciszę która nastała.
Drzwi do winy rozsunęły się, a my weszliśmy do środka, kliknąłem przycisk -1, i ruszyliśmy na dół, droga chwile trwała, ponieważ mój apartament znajdywał się na 98 piętrze.

-Które to twoje auto?- kobieta spytała zszokowana gdy zobaczyła mnóstwo luksusowych aut.
- Wszystkie po prawej stronie. - zaśmiałem się gdy zobaczyłem jak szczęka jej opadła.
- Ja pieprze! Masz szofera, luksusowe auta, auta z lat 70', limuzynę...
- Tak- przerwałem jej.- mam mnóstwo aut maleńka.
- Dasz się przejechać?!- skakała koło mnie jak małe dziecko.
- Myślałem że zawiezie nas mój...
-Prooooooszę!- zrobiła słodką minę w moją stronę, nie działa to na mnie, ale w jej wykonaniu...to już inny temat.
- Którym autem chcesz się przejechać? - na twarzy dziewczyny pojawił się momentalnie uśmiech.
- A do którego masz przy sobie kluczyki?- wykrzywiła usta obserwując auta.
-Do żadnego, bo to nie ja miałem prowadzić żoneczko.
- Ehh...- wydała z siebie cichy dźwięk.
- Mów którym chcesz się przejechał a ja pobiegnę po klucze, byle szybko bo mamy trzydzieści minut.
-Ten! Wskazała na najnowszego mercedesa. - oczy wyszły mi z orbit gdy pokazała na mojego najnowszego mercedesa w dodatku na cztery miliony. Nie był to mój najdroższy nabytek, ale najnowszy...
-Niech Ci będzie Pani Solares. Zaraz będę. - wskoczyłem do windy i pojechałem na górę, w powietrzu utrzymywał się jeszcze zapach jej cudownych perfum.

LoverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz