Gdy obudziłem się rano, Isabelli nie było już w łóżko. Rozejrzałam się po pustym pokoju w którym również jej nie było i wyjrzałem na balkon. Stała tam i rozmawiała z dzieciakami na FaceTime, Kat jak zwykle o ósmej rano była w pracy, a Aaron siedział pod ciepłą kołderką jak pięcio latek. Policzyłem do dziesięciu i wziąłem głęboki oddech, po czym dołączyłem do żony. Usiadłem obok niej na krześle i wciągnąłem ją do siebie na kolana. Aaron był jakiś niemrawy więc stwierdziłem że był wieczorem na imprezie.
-I jak synu, ciężka noc?- uniosłem lewą brew do góry.
-Pracowałem do późna.- zawahał się.
Tak samo jak Katerina nie umiał kłamać, gdy byli dziećmi i coś kombinowali, łatwo było to wychwycić.
-Pracowałeś...- powtórzyłem i pomachałem głową z ironicznym uśmiechem. - Więc czym się zajmowałeś? Podpisywałeś umowę z Whisky?- zaśmiałem się gorzko i przerolowałem językiem po policzku.
-Muszę kończyć, za dwadzieścia minut jest spotkanie w firmie.- zirytowany zamknął klapę od laptopa.
Zatem kurwa powodzenia, jesteś w totalnej rozsypce a do firmy masz trzydzieści pięć minut.
- Ja też będę kończyć, kocham was. - pomachała do kamerki.
-My Ciebie też, pa.- Isa posłała jej buziaka i rozłączyła się.***
Gdy miałem brać już gryza tosta z serem, zadzwonił do mnie telefon. To co usłyszałem rozpaliło mnie ze wściekłości do czerwoności, byłem czerwony jak pomidor i zażenowany jednocześnie.
To był mój, nasz zaufany prawnik. Właśnie zadzwonił aby powiedzieć, że muszę ponownie wyciągnąć syna zza krat. Jego cholerna kartoteka zaraz będzie pękać w szwach, bo ten debil tylko ćpa, pije, zadłuża się i robi nielegalne rzeczy. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie dawał się złapać.
-Musimy wracać.- schowałem telefon do kieszeni spodni. - Aaron ma kłopoty i muszę mu pomóc.
-Co zrobił?- Solares złapała się za głowę. - Narkotyki? Znowu?! - spuściła głowę
-Tak, podobno wziął heroinę żeby funkcjonować w pracy. Nie pomyślał że może to zadziałać w drugą stronę, i zasnął za kierownicą. - Westchnąłem. - Całe szczęście uderzył w drzewo a nie jakąś staruszkę.***
-Kolejne sześć milionów, cenią się co do ciebie. - poklepałem syna po plecach.
-Przepraszam.- nie spojrzał na mnie.
-Aż tak bardzo boisz się, spojrzeć mi w oczy?
-Ta...- oblizał nerwowo usta.- Strasznie mi głupio.
-Nie możesz tak zaniedbywać siebie i firmę, Aaronie.- otworzyłem mu drzwi od strony pasażera.
-Wiem, pójdę na odwyk i ułożę swoje życie. - rozsiadł się wygodnie w fotelu.- Nie chcesz z powrotem swojej firmy? Wiesz, przejmę ją prędzej czy później, ale chciałbym żeby stało się to po twojej śmierci.- zarechotał.
-Mam w planach żyć jeszcze trochę.- odpaliłem samochód. - Ale uważam że będzie to rozsądny pomysł.
![](https://img.wattpad.com/cover/305685945-288-k53305.jpg)
CZYTASZ
Lover
RomanceDwoje ludzi, którzy nienawidzili się od lat, muszą się teraz pobrać. Dwudziestoletnia Isabella, musi wyjść za cztery lata starszego od niej mężczyznę, cholernie przystojnego biznesmena, ale też najzimniejszego człowieka w całym imperium... James Sol...