- Przykro mi, dziecko nie przeżyło.- lekarz wyszedł z sali na której leżała Isa.
-A czy...czy z żoną wszystko w porządku? Mogę do niej wejść?- ręce mi drżały.
-Tak, myśle że powinien pan teraz z nią być.- na jego twarzy było widać współczucie. - Z panią Solares wszystko dobrze, ale przed chwilą dowiedziała się że jej dziecko nie żyje. Naprawdę mi przykro.- poklepał mnie po plecach i odszedł.
Kurwa, czy to był dobry moment na dziecko? Nie wiem, ale kochałbym je i wychował na porządnego człowieka.
-Cześć, jak się czujesz mała?- usiadłem na krześle przy łóżku szpitalnym.
-Dobrze, ale...nasze dziecko...-odnalazła moją dłoń i ścisnęła ją.
-Wiem Isa...przykro mi kochanie.- po policzku spłynęła mi łza.
-Może nie powinnam tak mówić, ale czy to był dobry moment na dziecko?
- Nie myśl teraz o tym, odpocznij. Gdy przyjdzie czas, porozmawiamy o tym.
***
Cholera, w moim wieku większość facetów po ślubie wyglądała już tragicznie, a ja w tej koszuli wyglądałem kurewsko przystojnie, jak pieprzony bóg seksu. Gdy zapinałem dwa ostatnie dolne guziki, miałem problem. Isabella która zarzuciła już na siebie marynarkę, podeszła do mnie i mi pomogła. Od całego wydarzenia w szpitalu minęły trzy lata, nie przeżywaliśmy tego w ogóle. Na ten moment naszymi priorytetami była firma i my sami, nie planowaliśmy dziecka. Wiedzieliśmy że prędzej czy później, przyda się zrobić małego dziedzica, ale nie śpieszyliśmy się z tym.-Pasuje Ci ten krawat kochanie.- Isa przygryzłam dolną wargę.
- To mój ulubiony, ponieważ dostałem go od Ciebie.- poczochrałem ją po włosach.
-James! Teraz musisz poczekać aż je ogarnę.- zmierzając w stronę łazienki, wystawiła mi środkowy palec.
-Masz pięć minut, inaczej jadę bez Ciebie. - cichy śmiech wydobył się z mojego gardła.
-Przypominam że mam prawo jazdy.- zaśmiała się wścibsko z łazienki.
Po chwili moja żona wyszła w schludnym koku, dwa pasma opadały jej swobodnie z przodu twarzy. Nie ważne czy w związanych, prostych czy tłustych włosach, w każdym wydaniu wyglądała seksownie.
-Wrócimy dzisiaj szybciej, żeby się spakować. - wychrypiałem.
Jutro mamy wyjazd na rocznice do Włoch. Nie wyjeżdżaliśmy nigdzie od ośmiu miesięcy, czas odpocząć od tego całego burdelu.
-Tak, tak. - złapała torebkę i skierowała się w stronę wyjścia z mieszkania. - o dziewiętnastej, muszę wyjść tylko na chwile z domu. - Isabella umówiła się z przyjaciółką aby pocieszyć ją po zdradzie.
-Dobrze, tylko nie wróć za późno...
-...bo nie chcesz żeby było jak ostatnio, tak wiem- dokończyła.
-Po prostu nie chcę, aby moją żonę znów zaczepiał jakiś typ na ulicy.
-Uspokój się, nie jestem dzieckiem.- przewróciła oczami.- A teraz dawaj kluczyki.
-Nie.- uszczypnąłem ją w tyłek.
-Tak
-Nie
Tak.- warknęła.- dawaj te kluczyki! Obiecałeś że dasz mi się przejechać tym nowym autem, nooo!
- Nie byłaś grzeczną dziewczynką, Isabello.
-Ohh, daj spokój- oblizała nerwowo usta.- następnym razem, prezent trzymaj gdzieś indziej niż na biurku.
- Nie będziesz mieć niespodzianki, młoda damo. Trzeba było nie wchodzić!- droczyłem się z nią.
- Nie gadaj tylko dawaj kluczyki, staruchu.- podeszła i włożyła rękę w przednią kieszeń moich spodni.
-To chyba nie kluczyki...- złapałem ją za nadgarstek i dołączyłem drugi, wyginając go z tyłu jej pleców.- Nie ładnie.
- Dawaj. Te. Kluczyki!- jęknęła z bólu.- James...
-Na kolana.- wypuściłem ją z uścisku.
-Sam mówiłeś, zaraz musimy być w pracy.- odwróciła się do mnie plecami.
- Jestem prezesem, to praca czeka na mnie, kochanie.- złapałem ją za nadgarstek i obróciłem.-Na kolana...
Kobieta uklęknęła, w jej oczach widziałem że nie planuje nic dobrego.
Rozpięła mi rozporek jednym ruchem i odpięła guzik od garniturowych spodni, następnie zsunęła mi bokserki, mój przyjaciel stał już na baczność. Zaczęła delikatnie ssać jego żołądź, splunęła na mojego członka i rozprowadziła ślinę po całej jego długości. Brała go całego, lizała, ssała, gryzła, zeszła do moich jąder i je delikatnie ugryzła.
-Shh, kurwa.- syknąłem.
Widziałem jak się uśmiechnęła, jeszcze przez moment się ze mną drażniła, dopóki nie postanowiłem wsiąść sprawy w swoje ręce, dosłownie...
Wplotłem palce w jej włosy rozwalając przy tym jej kok, nadałem jej tępo, mój kutas stukał o koniec jej gardła lecz ona się nie dławiła, opanowała to do pieprzonej perfekcji. Po skończonej czynności wstała i przejechała palcem po ustach wycierając resztki spermy, poprawiła włosy i pociągnęła mnie za rękę w stronę drzwi.
- A teraz dawaj kluczyki.- wciągnęła mnie do windy.
-Oczywiście.- kluczyki rzuciłem w jej stronę.- Tylko prowadź ostrożnie, błagam.
-Będę o nie dbała jak o właśnie dziecko.- wskoczyła do auta.
Śmiech wydobył się z moich ust, nie mogłem patrzeć na jej bezradność gdy nie potrafiła odnaleźć guzika do włączenia auta.
-Tutaj.- nacisnąłem na guzik patrzeć w jej oczy. Widziałem złość jaka w niej płonęła z tego, że nie może wykazać się sama. Wykazać się już mogła ale swoją głupotą z dawnym lat.
-Poradziłabym sobie.- wykrzywiła usta.
-Nie wątpię, ale za piętnaście minut jest spotkanie.
CZYTASZ
Lover
RomanceDwoje ludzi, którzy nienawidzili się od lat, muszą się teraz pobrać. Dwudziestoletnia Isabella, musi wyjść za cztery lata starszego od niej mężczyznę, cholernie przystojnego biznesmena, ale też najzimniejszego człowieka w całym imperium... James Sol...