Obudziłam się około ósmej, gdy otworzyłam oczy, James leżał koło mnie i jeszcze spał. Stwierdziłam że pójdę się odświeżyć, potrzebowałam zimnego prysznicu.
Gdy wyszłam z łazienki, Jamesa już nie było w łożku, stał na balkonie. Stwierdziłam że wykorzystam tą sytuacje i spokojnie wezmę swoje rzeczy i wrócę do łazienki się ubrać. Gdy już chciałam się obrócić w stronę łazienki, poczułam ciepły oddech na swoim karku i dłonie na tali.
- Dzień dobry, żonko.
- Dzień dobry, mężulku.- odgryzłam się.
- Jak się spało?
- Ym, dobrze a Tobie?- byłam zdziwiona tym pytaniem, nigdy się nie pytał o takie rzeczy. Racja, nigdy nie spaliśmy w jednym łóżku ale... z jego ust takie słowa?
-Ym? Nie lubię takich słów pani Solares. - Zaśmiał mi się do ucha.- Dobrze, w takim towarzystwie zawsze się wyśpię.
- Nie podlizuj się James.
- Ale ja mówię tylko prawdę, w dodatku mam prezent. - spojrzał na moje nagie ramiona po których spływała woda. -Miałem dać Ci go wczoraj, ale trochę nie poszło po mojej myśli.
-A no widzisz, moje życie też nie jest takie jakie chciałam. - po tych słowach, zobaczyłam jak trochę się zdenerwował, z jednej strony, wcale mu się nie dziwie.
-To co? Prezent i śniadanie? - odwrócił szybko temat.
-Śniadania nigdy nie odmówię. -uśmiechnęłam się.
-To dla Ciebie.- szatyn podał mi pudełko, z różową kokardką.
-Dziękuje- odpowiedziałam tylko tyle, no bo co ja bym miała powiedzieć? Dziękuje Ci kochany mężu?
-Może się w przyszłości przydać. - mruknął mi do ucha, po czym je lekko ugryzł.
Odwiązałam wstążeczkę i zdjęłam przykrycie, moim oczom ukazały się czarne body od Victorii Secret, oczy wyszły mi chyba z orbit. Popatrzyłam się na Jamesa z niedowierzaniem.
- O kurwa! - zaraz zaschnie mi w gardle, ja pierdole.
-Wiedziałem że Ci się spodoba.
-Poczekaj, czy ty oczekujesz że będę to nosiła dla Ciebie?
-Ja to wiem maleńka. - Uśmiechnął się do mnie jak jakiś szczeniak z liceum. Widziałam że zaraz rzuci mnie na łóżko i zerżnie tu i teraz.
-Ha! - zaśmiałam mu się w twarz. - Jeżeli myślisz, że będę uległą dziwką, to się mylisz Solares.
-Uwierz mi na słowo, jeszcze będziesz klęczeć na kolanach przed moim fiutem, i błagać abym Cię zerżną.
***-I jak wasza noc poślubna gołąbeczki?
-Olivier...
-James, no dalej! Było ostro? Nie wstydź się. - zaśmiał się gorzko.
-Tak Olivier, było. - Mój mąż wypuścił po woli powietrze z ust.
-Oho, pan młody wstał dzisiaj lewą nogą. -parsknął.
-Nie miałem czasu na spanie tej nocy, była bardzo produktywna, ale mogę Cię zapewnić że u boku Isabelli, będę wstawał prawą. - James uśmiechnął się do mnie i położył rękę na prawym udzie, a ja prawie zakrztusiłam się arbuzem.
- Przepraszamy Olivier, ale chcemy się trochę wyspać. - wstałam od stołu i pociągnęła Solaresa za koszulę.
- Mmm kochanie, nie tak ostro.- mruczał mi do ucha.
-Nie. Nazywaj. Mnie. Tak! - wykrzyczałam mu gdy drzwi od windy się zamknęły.
-Isa, czy podoba Ci się czy nie, jestem twoim pierdolonym mężem, i to ja będę Cię utrzymywać, więc lepiej bądź grzeczna. - warknął.
-Zarabiać na siebie mogę sama, a jeśli jeszcze raz...-przerwał mi w pół zdania.
- Nie pierdol Isa, za bardzo się denerwujesz kochanie.- James przerzucił mnie przez ramie i prowadził na koniec korytarza.
-James puść!
-Nie ruszaj się.
-Cholera Jame...- nie zdążyłam dokończyć bo mężczyzna klepną mnie mocno w tyłek. -Aaa!- pisnęłam.
-Mówiłem żebyś uważała. - James kopnął drzwi do apartamentu prawą nogą, i rzucił mnie na łóżko.
-I co teraz zrobisz, panie Biznesmenie? -przygryzłam środek policzka.
-Ukaże Cię, pani Solares. Nie jesteś dziewicą, prawda? - Uniósł pytająco lewą brew do góry.
-Ja? Oczywiście że nie jestem głupku.- z jednej strony wiedziałam co zaraz ze mną zrobi, i byłam cholernie napalona, ale z drugiej... kurwa to przecież pieprzony James Solares!
- Cieszę się, nie będę musiał być delikatny.
-Ale mój mąż chyba nie będzie już taki happy, panie James.
-Oj, ale on nie musi o niczym wiedzieć. - mężczyzna zaczął rozpinać pasek, a zaraz po nim rozporek.
-A jeżeli się dowie? Powiem mu że go zdradziłam? - ja pierdole, Isa, co ty robisz?! Idziesz do łóżka z wariatem.
-Zadbam, aby to był nasz mały sekrecik. - kurwa, ten jego lekko ochrypły głos, zaraz zemdleje.
Gdy zostały na nim same bokserki podszedł bliżej łóżka i przyciągnął mnie za nogi do siebie, usiadłam a on zaczął powoli zdejmować moją sukienkę.
Nagle przestał.-Chcesz tego? Nie chcę Cię wykorzystywać Isa...
-Chcę, ale ty się ociągasz Solares, w momencie gdy jestem kurewsko napalona.- Oblizałam usta.
Jego cholernie wielka ręka przejechała po moim udzie aż dojechała do koronkowych majtek, zsunął mi je, a jego palce zanurzyły się we mnie.
- Cholera, jesteś taka mokra...- wymruczał. - ...dla mnie.
-Mhym...- czułam jak jego palce ruszają się we mnie, szybko i płynnie.
- Zabezpieczasz się ?
-Tak...- cholera, było mi tak dobrze.- cały czas. - Nie przerwałam jeszcze antykoncepcji ponieważ dopiero niedawno zerwałam z chłopakiem, ale przecież jemu tego nie powiem.
-Chcę cie poczuć Isabello, chcę w ciebie wejść i zerżnąć jak dziwkę, byłaś cholernie niegrzeczna. -
James odsunął się i oblizał palce.
- Więc to zrób, Solares. Zerżnij mnie do nieprzytomności.Gdy zdjął tylko bokserki, jego kutas stał już w gotowości. Był gotowy aby we mnie wejść.
James obwinął sobie moje nogi w okół swoich bioder i we mnie wszedł. Ugryzłam wargę aby nie jęknąć z rozkoszy. Ja pierdole, był taki wielki, a ta literat V na dole brzucha...
- Czujesz się dobrze?- spytał z troską co było dziwne.
-Ta...Tak.- z każdym słowem wydobywał się też słodki jęk z moich ust. James przyłożył swoje usta do moich i zaczął je namiętnie całować, jego język dotknął mojego podniebienia, jadł mnie żywcem.
-James...- jęknęłam, robił to mocniej i coraz mocniej. Moje ciało płonęło, moje ręce dotykały jego ciała, kurwa, on był cudowny! A w dodatku był mój...
-Kurwa- warknął nisko - jesteś cholernie niegrzeczna - jego oczy wędrowały po moim ciele. - a w dodatku taka piękna. - mężczyzna kciukiem masował moją łechtaczkę, a swoim fiutem rozpalał ogień w środku mojego ciała.
-Boże tak!- wykrzyczałam.
-Nie Boże, tylko James. - uśmiechnął się i zaczął ssać moje sutki, były twarde jak kamień, nie dziwie się...Po krótkiej chwili doszliśmy razem, James opadł bezwładnie na łóżko i przyciągnął mnie do siebie, pocałował w czoło i owinął kołdrą. Leżeliśmy chwile w ciszy aż usnęliśmy, obudził nas telefon Jamesa, to Thomas, zaufany człowiek w firmie.
Solares po skończonej rozmowie rzucił zdenerwowany telefon na łóżko i powiedział że w ciągu dwudziestu godzin, musimy być w Nowym Jorku.
CZYTASZ
Lover
Lãng mạnDwoje ludzi, którzy nienawidzili się od lat, muszą się teraz pobrać. Dwudziestoletnia Isabella, musi wyjść za cztery lata starszego od niej mężczyznę, cholernie przystojnego biznesmena, ale też najzimniejszego człowieka w całym imperium... James Sol...