16. James

2.4K 54 0
                                    

Wczoraj od godziny siedemnastej, nie robie nic innego niż obdzwanianie moich zaufanych agentów i policjantów w sprawie Chloe Williams. Jest czwartek godzina dziewiąta a ja nadal nie wiem nic, poza tym że nie istnieje taka kobieta. Dałem się kurwa wrobić! Jeżeli do jedenastej nadal nic nie będę wiedział, czas pogadać z ojcem. To on wskazał mi White, i to on siedzi w tym gównie dłużej ode mnie. Skąd ta kobieta wiedziała o mojej bliźnie? Skąd ona wiedziała o zajściu w kasynie? Nic nie przychodziło mi do głowy, jedynie strach o bezpieczeństwo mojej żony. Nie wiadomo czego możemy się spodziewać po tej wariatce, więc wzmocniłem ochronę.

Było za pięć jedenasta, siedziałem u siebie w gabinecie i przypomniałem sobie istotną rzecz. Włamanie sprzed kilku lat na serwery naszej firmy. Pierdolony Thomas Stone zepsuł mi miesiąc miodowy, chyba że to nie jego sprawka. Niby sprawa jest już od dawna zamknięta a on się przyznał, ale coś tu śmierci.

Pierdole to. Jest osiem po jedenastej, co oznacza że nie dostałem nadal informacji i jadę do ojca.
Podjechałem pod jego wille na obrzeżach miasta i z hukiem wszedłem do domu.

-Synu! Nie mówiłeś że przyjedziesz, gdzie Isabella? - mama weszła przez drzwi tarasowe do domu.
-Jest ojciec? - zignorowałem jej pytanie.
-Tak, ale rozmawia z... - nie słuchałem dalej jej monologu, po prostu skierowałem się w stronę gabinetu ojca.
Szarpnąłem za klamkę i z impetem wszedłem do środka. Stanąłem na środku gabinetu i przechodziłem wzrokiem od jednego do drugiego mężczyzny. Co jest kurwa grane?!

-Czyli...- ojciec mi przerwał.
-Nie. Wiem jak to wygląda, ale to nie tak. - wypił na raz całą szklankę whiskey. - Skontaktowałem się z Thomasem, bo również mi to nie pasuje.
- I? - usiadłem na fotelu obok Stona.
-Daj dokończyć. - położył obie ręce na biurko i splótł swoje palce. - To nie Thomas przeprowadził zamach. Został zaszantażowany przez White, umowa była prosta, on bierze winę na siebie, i jego firma nie splajtuje.
-Lub na odwrót. - dokończyłem za niego.
-Tak.- odezwał się mężczyzna siedzący obok mnie.
-Moi ludzie dowiedzieli się że niejaka Chloe, to tak naprawdę Madison White, już była żona, Jasona.

Madison, Madison...bingo! Gdy składałem zeznania na policji, na korytarzu siedziała jakaś zapłakana kobieta która była uspakajana przez dwie inne. Te jej szklane oczy które wypalały we mnie dziurę, nie zwracałem na nią większej uwagi bo Isabella potrzebowała tego bardziej.
-Madison spokojnie, zapłaci za to. On za to zapłaci, Cii. -Jedna z kobiet uspakajała płaczącą WTEDY brunetkę.
-Nie Aria, nic mi go nie zwróci. - dławiła się łzami
-Ale będziesz czerpać z tego satysfakcję, siostro. - druga kobieta przytuliła mocno brunetkę.

-Zespół moich najlepszych ludzi jedzie już do niej, i jej rodziny. Załatwią tę sprawę po cichu, nie musisz się o nic martwić synu. - wstał. -Odprowadzę Cię.
-Skąd wiedziała o bliźnie? - spojrzałem na Thomasa.
-Tego dnia byłem u was w domu, siedziałem tutaj gdy wbiegłeś z Isą do domu z gałęzią wbitą w brzuch.- zaśmiał się i pokręcił głową. - Gdy sytuacja była opanowana, twój ojciec przyszedł i opowiedział mi tą cudowną historie.

Zabiłem ojca wzrokiem na pożegnanie i odjechałem swoim czarnym Bentleyem.

LoverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz