Wróciłam do pustego mieszkania. Było ponuro i zimno. Pierwsze co zrobiłam po powrocie to włączenie na panelu w przedpokoju ogrzewania. Po niespełna dwóch minutach, temperatura wynosiła 26 stopni. Ściągnęłam z siebie płaszcz i powiesiłam na wieszaku, po czym skierowałam się do łazienki aby zrobić pranie. Mogłoby to poczekać do poniedziałku aż przyjdzie gosposia, ale nie będę trzymać brudnych ciuchów.
Usiadłam na kanapie z kubkiem ciepłej herbaty, i wpatrywałam się w burzowy dzień, w Nowym Jorku. Od piątej rano padał śnieg na zmianę z deszczem i burzą. Przez tą pogodę odwołano sporą ilość lotów.
Odblokowałam telefon, i zobaczyłam osiem nieodebranych połączeń od mamy, trzy nieodebrane od Octavii i dwie od Jamesa.
-Nawet się nie przejmuje.- prychnęłam i włączyłam telewizor.Przełączałam z kanału na kanał, standardowo leciały świąteczne filmy. Po dwudziestu minutach szukania czegoś fajnego, i zmieniania pozycji siedzenia, trafiłam na Scooby Doo!
Leciały akurat zimowe odcinki, ale zawsze to jakiś kryminał.Akurat w najlepszym momencie, gdy zdejmowali maskę potworowi, moja skrzynka mailowa zaczęła wariować. Dostawałam telefony od nieznajomych numerów i wiadomości. Wykrzywiłam niepewnie twarz i odebrałam jedno połączenie.
W tym samym momencie bajkę, przerwał jakiś ważny komunikat.-Pani Solares? - spytała kobieta po drugiej stronie telefonu.
-Przy telefonie, z kim rozmawiam?- próbowałam mówić pewnie.
-Hannah Evans, reporterka New York Times. Czy mogłaby pani wypowiedzieć się na temat wypadku? - brzmiała chytro.
-Wypadku?- zamarłam.
-Oh, pani nic nie wie...- nastała cisza. - Cóż, odezwę się później. - rozłączyła się, i zadzwonił kolejny nieznany mi numer.
Wybierałam już numer do mojego ojca, aby dowiedzieć się czy coś wie, aż usłyszałam słowa reportera, które wbiły mi nóż w plecy.-Pragniemy poinformować państwa z przykrością, iż dzisiaj o godzinie dwunastej czasu lokalnego, doszło do rozbicia samolotu w którym przebywało dwustu ośmiu pasażerów, w tym Prezes największego holdingu na świecie, James Solares. Na ten moment wiemy, że nie znaleziono żadnego, ocalałego. Będziemy informować państwa na bieżąco, i spróbujemy skontaktować się z rodziną pana Solares. Dziękuje, i do usłyszenia.
Kubek wypadł mi z trzęsących się rąk, wpatrywałam się w telewizor z rozchylonymi ustami nie wiedząc co zrobić. Pasek na dole telewizora, z informacją o wypadku, palił mnie w oczy.
Zesztywniała odblokowałam telefon i pośpiesznie zadzwoniłam do męża.
Jedno połączenie, drugie, trzecie, czwarte. Nie odbierał. Przepraszamy, wybrany numer jest poza zasięgiem...Wszystko w okół zaczęło wirować, brakowało mi powietrza, rozbolała mnie głowa a telefon cały czas wibrował. Wstałam na równe nogi, ale nie minęła nawet sekunda gdy opadłam na kolana i zaczęłam płakać. Przerzuciłam kanał, ale na każdym było to samo. Wypadek pod Nowym Jorkiem.
Podniosłam telefon a tam kolejne nieodebrane wiadomości i połączenia, w tym od Eleny i Sofii.Kurwa, nie wytrzymałam tego.
To już nie był płacz, to był krzyk, wrzask. Zwinęłam się na podłodze w kłębek i wrzeszczałam, łzy ciekły mi strumieniami, a oddech był krótki i przerywany. Zaczęłam dusić się łzami i trząść, każda myśl o Jamesie i naszej kłótni pogarszała sytuacje.
Telefon który nie przestawał dzwonić, rozsadzał mi głowę. Wzięłam to ustrojstwo do ręki i rozbiłam o drzwi gabinetu. Siedziałam sama w mieszkaniu, w którym mieszkałam z mężem, który teraz nie żyje. Każda rzecz przypominała mi o nim. Poczułam jakby ktoś zaciskał mi pętle na szyi, zrobiłam się bordowa jak burak, i słaba.
Nie wiem ile leżałam na tej podłodze w takim stanie. Może piętnaście minut, dwadzieścia a może kilka godzin.
CZYTASZ
Lover
RomanceDwoje ludzi, którzy nienawidzili się od lat, muszą się teraz pobrać. Dwudziestoletnia Isabella, musi wyjść za cztery lata starszego od niej mężczyznę, cholernie przystojnego biznesmena, ale też najzimniejszego człowieka w całym imperium... James Sol...