-Śpij. - złożył mi pocałunek na skroni i wyłączył budzik.
-Idę z tobą.- usiadłam na krawędzi łóżka i popatrzyłam w lustro na nasze odbicia.
-Odpocznij, miałaś wczoraj ciężki dzień.- usiadł koło mnie i splótł nasze palce. - Pamiętaj o jednym, nigdy Cię nie zdradzę, maleńka. Nie mógłbym.
-Wiem, przepraszam że tak pomyślałam. - łzy zaczęły mi spływać po policzkach.
-Cii, nie przepraszaj. Ja też jestem zazdrosny jak inny facet się koło ciebie kręci. - szturchnął mnie w ramię, dla rozluźnienia atmosfery.
Zaśmiałam się cicho i podeszłam do szafy aby wyciągnąć jakieś ciuchy na dzisiejszy dzień w pracy.***
Weszliśmy do windy w podziemnym garażu i wjechaliśmy do lobby. Gdy znaleźliśmy się w polu widzenia pracowników, wszystkie rozmowy i plotki ucichły.
-Panie Solares!- ciemnowłosa kobieta podbiegła do nas, wyglądała jakby przebiegła maraton w szpilach.- Na piątym piętrze pani Williams kłóci się z pana przyjacielem, Michaelem. - wydusiła z siebie na jednym wdechu.
- Wiesz o co chodzi? - spytałam.
-Podobno nie chce przyjąć wypowiedzenia. - na twarzy kobiety pojawił się strach, wyczytał chyba z moich oczu że to się nie skończy dobrze.
-Chodź.- pociągnęłam męża w stronę schodów.
-Schodami? Kochanie jeżeli chcesz kardio to poczekaj do wieczora...
-Na windę będziemy czekaj zbyt długo, a ja chcę dać wpierdol tej blondi. - prowadziłam go pewnym krokiem.
-Nie mieszaj się, szkoda twoich nerwów Isa, ja się tym zajmę. - pościł moją rękę i wyprzedził mnie biegiem na schodach.
Spuściłam wzrok na swoje stopy i wykrzywiłam twarz w grymasie, miałam na sobie szpilki, co by mi przeszkadzało w biegu po schodach. Po chwili namysłu przypomniałam sobie że jestem Isabella Solares, i mogę wszystko. Wzięłam głęboki oddech i wbiegłam na wskazane piętro.-Nie możesz mnie zwolnić James! - zdesperowana kobieta uklęknęła i zaczęła błagać mojego męża.
James zaśmiał się kpiąco i spojrzał na nią z góry.
-Nie powinno Cię tu w ogóle być, jesteś tu tylko z powodu dobrego serca mojej żony, lecz ups, twój czas minął, Chloe. - odsunął się od niej i podał dokument.
-James...
-Wypierdalaj!- warknęłam. Podeszłam do niej i podniosłam za materiał jej czarnej luźnej koszuli.
-Kim ty jesteś?! Chcesz mi zniszczyć życie?! - popchnęła mnie na szklaną balustradę.
James chciał oderwać ode mnie asystentkę, ale zatrzymałam go gestem dłoni. Zatrzymał się w pół kroku i spojrzał w stronę schodów.
-Uuu a co tu się dzieje? - jego ojciec pokazał się na horyzoncie i potarł o siebie ręce.
-Gdyby nie ty, może teraz ja bym była na twoim miejscu! - wykrzyczała mi w twarz i wpadła w panikę.
-Wątpię. - powiedzieliśmy w tym samym czasie z teściem.
Bryson pościł mi oczko i stanął obok swojego syna.
-A teraz, bierz swoje rzeczy i wyjdź z tego budynku, chyba że wolisz siłą. To wszystko zależy od Ciebie Chloe. - wcisnęłam jej do dłoni dokumenty.
-Wrócę tu, zobaczysz! - zbiegła schodami w dół.
Z samego dołu wykrzyczała:
-Spotka Cię to samo co Jasona, pamiętasz go? - i poszła w stronę wyjścia.
James stał nieruchomo jak słup soli, nie wiedział skąd ona o tym wie, oprócz policji i rodziny nikt nie miał pojęcia o tym zajściu. Bryson popatrzył na syna z rozkojarzoną miną, aż w końcu wydusił z siebie:
-Co tu się kurwa dzieje, synu?
Złość znowu we mnie narosła więc zdjęłam ze stopy jedną szpilkę i rzuciłam prosto w kobietę. Cholera było tak blisko!
Ludzie do około byli w szoku, nawet ja byłam. Nigdy bym nie pomyślała że będę kiedykolwiek tak zazdrosna o jakiegoś faceta, a co dopiero o Jamesa Solares.
Szkoda jedynie szpilki, która tego nie przeżyła.Do końca dnia nawiedzała mnie jedna ważna myśl, a mianowicie, skąd ona wie o bliźnie i zajściu w Kasynie?
CZYTASZ
Lover
Roman d'amourDwoje ludzi, którzy nienawidzili się od lat, muszą się teraz pobrać. Dwudziestoletnia Isabella, musi wyjść za cztery lata starszego od niej mężczyznę, cholernie przystojnego biznesmena, ale też najzimniejszego człowieka w całym imperium... James Sol...