XIII.

623 23 1
                                    

Gdy zapalniczka uderzyła o ziemie momentalnie wszystko stanęło w płomieniach.

Podbiegłam do niego i spróbowałam go podnieść na nogi. Odepchnął mnie.

- Richy, wstawaj no!

Dym był wszędzie. Próbowałam zakryć nos i usta bluzą by go nie wdychać, ale mało to pomagało, tylko ciężej łapało mi się oddech. Może i samobójstwo to była jakaś opcja, chciał się uwolnić, ale nie w ten sposób, nie tak. I wtedy usłyszałam głośny huk. Wystrzał. Richy miał mój pistolet.

Jak mógł to zrobić na moich oczach.*

Richy się zabił. Jak mogłam dk tego dopuścić.

Dym szczypał tak bardzo w oczy, że musiałam je mróżyć, gryzł w gardło, aż zaczęłam kaszleć. Do wyjscia było jakieś 50 metrów przez te ciasne korytarzyki było to niemożliwe do przejscia, a przynajmniej nie w takich warunkach.

Stanęłam nad Richym. Wyglądał jakby spokojnie spał, tak niewinnie, gdyby nie krew, która była wszędzie. Wyrwałam z jego ręki pistolet.

Zaczynał zamazywać mi się obraz. Podparłam się ręką o scianę bo traciłam równowagę. Przyłożyłam pistolet do swojej skroni. I zamknęłam oczy.

???: y/n! y/n, Gdzie jesteś!??

Głos? Może mi się przesłyszało? Teraz już i tak nic nie ma sensu. To i tak koniec. A co jeśli...

- Halo?!? Jest tu ktoś?

- Jake? Czy to ty?

- Jake...

Wydusiłam te słowa ostatkami sił i upadłam na kolana. Brak tlenu dawał we znaki. Nie miałam sił by wstać. Jednak teraz gdy usłyszałam ten głos mimo, że cichy i nie wiedziałam czy prawdziwy, dał mi odrobinę motywacji, nadzieji. Starałam się doczołgać na czworaka w kierunku wyjścia. Wiedziałam, że jak teraz się zatrzymię to koniec. Ten głos. Czy mogłam tak po prostu się poddać?

Podjęłam się próby wstania co jakimś cudem mi się udało. Stawiałam powolne kroki trzymając się blisko przy ścianie.

Chciałam spróbować jeszcze raz załować, ale wydusiłam z siebie tylko kaszel.

Poczułam jak ktoś bierze mnie pod ramię.

???: Wyjdziemy z tego y/n.

Starałam się mimo potknięć iść przed siebie. Wydawało mi się, że Jake poruszał się wolniej niż ja. Próbowałam nadać tempa, cały czas miałam w głowie, że jeśli się zatrzymiemy to już po nas. Teraz nie mogłam się poddać, nie gdy Jake tu był.

Wyczołgaliśmy się ostatkami sił przez właz. Jak zza mgły zobaczyłam niebiesko-czerwone mrugające światełka. Strasznie biły w oczy.

Zauważyłam też, że ktoś idzie w naszym kierunku. Poczułam jak Jake osówa się na ziemie, próbowałam go przytrzymać, ale nie udało mi się.

Ratownicy podbiegli i zabrali go do karetki. Wtedy odetchnęłam z ulgą.

Jakimś niewyobrażalnym cudem udało nam się uciec z tego piekła.

Znowu wydawało mi się, że ktoś mnie wołał, jednak przez to że miałam zatkane uszy nie rozumiałam żadnych słów. Mogłam zgadnąć, że jako pierwszy podbiegł do mnie Alan, ale nie byłam pewna.

I wtedy film mi się urwał...

_______________________________

* / mógł też mi tego oszczędzić i strzelić mi kulką w łeb, a nie żebym smażyła się w męczarniach./

I TUTAJ PROPONUJE ZAKONCZYC CZYTANIE CIĄG DALSZY TO ZERO PLANU ISTNY SPONTAN, ROBCIE CO CHCECIE ALE TO MOGLO BYC ZAKONCZENIE

pozdrawiam ^^

20.01 godzina 00:01
ja: Hmm nie wiem co o tym myśleć po poprawkach będzie git.
Ledwo zipię a jutro muszę wstać na 7 do szkoły. /3.07 już są wakacje, jak ten czas szybko leci/

Kto pytał?

22:27 Wtf usunął mi się jakiś rozdział i nie wiem co się dzieje Panika!!!

Dziś: Jakoś to wygląda, jestem w miarę zadowolona z efektu mogło być lepiej ale nie jest źle :P

Papa

Duskwood- moja historia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz