XVII.

524 29 8
                                    

- Czy to nie tak, że pogodziłeś się z losem i mówiłeś, że odpowiesz za swoje błędy w przeszłości?

Jake: Zmieniłem zdanie.

Uśmiechnął się i skierował się do drzwi.

- No dalej. Nie traćmy czasu.

Zaniepokoiłam się zachowaniem Jake'a. Był taki dziwny..

Właśnie szliśmy przez korytarz dość szybkim krokiem, wręcz prawie biegiem. Tóż po skręcie w jeden z korytarzy zobaczyliśmy tego samego lekarza, który był niedawno sprawdzić jak się czujemy. Stał do nas na nasze szczęście odwrócony tyłem. Pociągnęłam Jake'a za rękę i weszłam w pierwsze lepsze drzwi, by się schować.

Była to toaleta. Nikogo nie było, więc mieliśmy chwilę by ochłonąć i zastanowić się nad planem działania. Chwila ta nie trwała długo, bo ktoś chciał otworzyć drzwi, którymi przed chwilą weszliśmy. Wepchaliśmy się do pierwszej lepszej kabiny i nastała dramatyczna chwila ciszy, wstrzymałam oddech na chwilę.

Czekaliśmy, aż skończy robić swoje i wyjdzie, a trwało to strasznie długo. Rozległ się dźwięk telefonu, który był komiczny, jakieś ruskie techno do tego takie głośne, że omal nie umarłam że śmiechu.

Jake zasłonił mi usta ręką bym nie wydobyła z siebie żadnego dźwięku. Spojrzałam na niego z zdziwieniem. Na jego usta nasuwał się uśmiech, który próbował powstrzymać. Ten człowiek odebrał telefon, po głosie rozpoznałam, że to pan doktor.

Lekarz: Pali się czy co?

Lekarz: Zaraz tam będę.

Gdy wyszedł my wyszliśmy z kabiny.

Kierowaliśmy się w stronę schodów gdy z daleka usłyszeliśmy głos.

Doktor : Co jak to ich nie ma?

pielęgniarka: Panie Doktorze, mówię jak jest zniknęli i puf.

Szybko zbiegliśmy po schodach. Zaraz za rogiem było główne wyjście. Nie mogliśmy od tak sobie nim wyjść. Na dworze nadal stał tłum ludzi.

- Czekaj co zrobimy jak wyjdziemy ze szpitala? Gdzie pójdziemy.

Wtedy dał mi mój telefon.

- Skąd go masz?

Jake: Pomyślałem, że może zadzwonisz do kogoś zaufanego kto nas zabierze samochodem i da schronienie.

Zignorował moje pytanie co trochę mnie zdenerwowało, ale postanowiłam wrócić do tego później. Teraz liczy się czas.

- Myślę, że jak zapytam na grupie to będzie to podejrzane. Alan skapnie się, że coś tu nie gra, poza tym, byłoby zbyt oczywiste gdybyśmy poprosili ich o pomoc.

Jake: Dlatego powiedziałem o jednej zaufanej osobie, która nie wygada innym, przynajmniej na razie.

Jake: Moją propozycją jest Tomas.

- Tomas? Niee, mam lepszy pomysł.

Oj tak Jake mam świetny pomysł i jestem prawie pewna, że ci się nie spodoba, ale cóż.

Wybrałam numer do Phila mając nadzieje, że wypuscili go z więzienia. Skoro sprawa się wyjaśniła i okazało się, że jest niewinny to powinni już to zrobić.

Jake: O nie to z pewnoscią nie jest dobry pomysł.

- Daj spokój, Phil przetrzyma nas na chwile w Aurorze, a później pomyślimy co dalej.

Jake chciał jeszcze coś powiedzieć, ale w tym momencie odebrał Phil.
________

Phil: Halo?

- Hej Phil, wypuścili cię z więzienia?

Phil: Tak, tak dzięki tobie y/n ;)

- Robisz coś teraz ciekawego?

Phil: Nie, tylko oglądam wiadomości.

________

Czyli wie jak wygląda sytuacja..
________

- Pamiętasz jak zapraszałeś mnie do Aurory? Co powiesz na dzisiaj? Masz coś w planach?

Phil: Nie powinnaś jednak leżeć w szpitalu? Tu mówią, że przewieźli cię w stanie krytycznym.

- Nie, czuje się dobrze. Lekarz nawet powiedział, że mogę już stąd się zabrać.

Phil: Ciekawe..

________

Słyszałam ten niedowierzający głos, musiałam coś szybko wymyślić, bo inaczej z ucieczki nici.
________

- Phil potrzebujemy twojej pomocy, mógłbyś tu przyjechać?

Phil: Ciebie zgodziłbym się podwieźć, ale twojego kolege, sory y/n, nie chcę znowu trafić za kratki, a za pomoc takiemu z pewnością mi się oberwie.

________

Tch. Wymówka, po prostu nie chce przyznać, że nie lubi Jake'a. Z resztą z wzajemnością.

________

- Phil, naprawdę Proszę!

Phil: Co będę z tego miał co?

- Phil!

Phil: Dobra, dobra zaraz tam będę.

________

- No co. Dobrze wiesz, że była to najlepsza opcja.

Jake: Słucham dalej, masz jakiś świetny pomysł jak stąd wyjść?

- Hmm myślę, że jest jakieś inne wyjscie z tego budynku takie np. tylko dla personelu. Jeżeli go w miare szybko nie znajdziemy to jest jeszcze plan B.

Jake: A jaki to plan B?

- Wyjdziemy oknem.

Jake: Oknem?

- Jesteśmy na parterze. Nie powinno być wysoko.

_________________________________________

A co tam macie dziś dwa rozdzialiki znajcie moją dobroć.

Duskwood- moja historia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz