29

225 7 0
                                    

Nadszedł czas na kolejny trening tym razem w kryształowej komnacie...

Nie dość, że miałam okropny dzień i żadna rozmowa mi się nie kleiła, byłam zmęczona i niewyspana to musiałam ćwiczyć zaklęcia będące ponad zgormadzoną magię w organizmie przeciętnej 11sto latki.

Po drodze na zajęcia pozalekcyjne rozmyłałam nad tym, dlaczego to robię. Muszę? A może poprostu chcę? Może chce być najlepsza? Czy ja chce ciś komuś udowodnić?
Sama nie wiedziałam dlaczego zgadzam się na to wszystko. Wiedziałam tylko, że przyda mi się kiedyś to wszystko.

Dotarłam do komnaty, nie zwracając uwagi na to, że znów czułam się śledzona. Moje rozmyślania całkowicie zagłuszyły czujność, a przerwałam je dopiero przed wypowiedzeniem hasła.

Wtedy zwróciłam uwagę... w ułamku sekundy odwróciłam się i rzuciłam zaklęcie.

- invenire exspiravit. - trafiłam za pierwszym razem, a spod zaklęcia wyłonił się Syriusz Black. - Nie radzę uciekać. - powiedziałam stanowczo.

- A co może mi zrobić dziecko? - zapytał prześmiewczo i zaczął biec.

- Petrificus Totalus - nie trafiłam... pobiegłam za nim.

- Locomotor Mortis - rzuciłam kolejnym zaklęciem i całe szczęście trafiłam, bo zbliżaliśmy się do dosyć tłocznego o tej godzinie korytarza. Black upadł na podłogę z głośnym hukiem i niemogąc ruszyć nogami.

Niestety z głośnym hukiem, bo po po kilku sekundach usłyszałam, że ktoś idzie w naszą stronę.

Szybko zamknęłam usta Syriuszowi kolejnym zaklęciem. Kroki były coraz bliżej. Usiadłam na nim, żeby się nie ruszał, bo miałam zbyt mało siły, aby go przytrzymać. Już słyszałam, że Snape krzyczy.

- Kto tu jest? I co tu się dzieje?.

Potem szybko zaczarowałam nas kameleonem.

Zrobiłam to w ostatniej chwili, bo zza rogu wyszedł profesor.

Co kulka sekund mówił żeby ten kto tu jest wyszedł z ukrycia, a nie chował się jak tchórz i że wie, że to Black i inne takie. Normalnie pewnie odpuściłby po minucie, ale moje zaklęcie kameleona było dosyć słabym czarem i musiał wyczuwać naszą energię. W końcu to potężny czarodziejem.

Severus zbliżał się coraz bliżej jakby już wiedział, że dokładnie tak jesteśmy.

Ktoś mnie uratował przez tłumaczeniem się z tej sytuacji...

Profesor Dumbldore ... jego patronus przyszedł po nauczyciela, a że dyrektor nieczęsto używa patronusa znaczyło tylko jedno, a mianowicie to była ważna sprawa.

Od razu gdy tylko znikną z naszego zasięgu użyłam zaklęcia Vingardium Leviosa, żeby przenieść w ciszy Syriusza do Komnaty. Wcześniej jeszcze zasłoniłam mi oczy, bo nie wiedziałam czy może wiedzieć gdzie idziemy.

Próbował to skomentować, ale zaklęcie uciszające nadal działało.

- Lucjuszu! - zawołałam sprawdzając, czy już jest. Nie było fo jeszcze więc napisałam na stronie grupowej, że jest że mną uciekinier z Askabanu.
Od razu pojawili się członkowie naszego ala stowarzyszenia jednak tylko ci należący do "poddanych Lorda Voldemorta".

- Proszę, Proszę... kogo my tutaj mamy... - wysyczał Voldemort dokładnie jakby był na spotkaniu śmierciożerców - Syriusz Black. - tu spojrzał na mnie- Annie moja droga zdejmij zaklęcie ciszy z naszego gościa. - powiedział łagodniej, a ja to zrobiłam. Od razu można było słychać głośny krzyk Blacka.

- Weasley! Co ty sobie myślisz?! Masz 11 i już jesteś z Voldemortem!? Twoi rodzice na pewni będą dumni. On wszystkich zabije! Wiesz co On robi z ludźmi na spotkaniach!? Jak możesz przynosić rodzinie taką hańbę!? Na pewno nie tak cię wychowali. - próbowałam udawać, że mnie to nie rusza, jednak nie wytrzymałam długo i ostatnie zdania, jakie usłyszałam były jak przez mgłę, ponieważ poszłam do innego pomieszczenia. Chwilę później przyszedł do mnie Lucjusz o zaczął mówić:

-Annie dziecko, nie przejmuj się tym. - zaraz po tych słowach po policzku poleciała mi łza więc postanowiłam się odwrócić. Ostatnio nie podobało mi się pokazywanie takich emocji innym. Pan Malfoy zobaczył to i kontynuował - Wszyscy wiem, że jesteś jeszcze dzieckiem i szybko obarczamy cię takim trybem życia. Annie... - zrobił tu przerwę, żeby podejsc do mnie. - popatrz na mnie - zrobiłam o co poprosił, a on położył dłoń na moim ramieniu w geście wsparcia. W tej samej chwili można było usłyszeć stłumione krzyk bólu Syriusza pod zaklęciem torturującym.

- A jeśli on komuś powie? - spytałam cicho i spuściłam głowę.

- Nie powie nic, nie będzie cię pamiętał.

- Jak to? -zdziwiłam się.

- Nie jesteś jeszcze na odpowiednim etapie szkolenia i na zajęciach będziesz to brała na piątym roku. Jest zaklęcie, które pozwala usunąć z pamięci pewne zdarzenia, osoby albo cokolwiek czego zapragnie osoba kasująca pamięć. Jest sposób, aby odzyskać wponienia po tym zaklęciu, jednak jest to czasochłonne. Czasami potrzeba nawet kilkunastu lat, a niektórym w ogóle się nie udaje. Nie masz się czym martwić. - uśmiechnęłam się delikatnie na te słowa. - pozostali za chwilę się aportują na dwór Toma, ja też tak zrobię, a ty wróć do dormitorium I odpocznij. Widać, że jesteś dzisiaj bardzo zmęczona. - skinęłam tylko głową. Chciałam iść już, jednak Lucjusz mnie powstrzymał i powiedział, żebyśmy zaczekali aż pozostali opuszczą Komnatę, żeby trwałej usunąć wspomnienia o mnie, bo im mniej Black mnie widzi tym lepiej.

Już nie chciało mi się płakać ani trochę. Chciałam tylko odpocząć. Lucjusz miał rację, po całym dniu ledwo stałam na nogach.

Kiedy wróciłam do dormitorium nawet nie zwróciłam uwagi na to, że ktoś mnie woła i poszłam zabrać rzeczy do swojego pokoju. Chociaż... czy on aby na pewno wciąż był mój? Nie czułam tego... niedługo koniec roku, a ja prawie od początku śpię u naszego szanownego wychowawcy.
Myślałam o tym biorąc rzeczy niezbędne do ogarnięcia się przed spaniem.

Wyszłam z pokoju, a następnie z dormitorium tym razem słysząc lecz ignorując głosy swoich przyjaciół. Chciałam być sama...

Po prysznicu udałam się do Profesora.
Chciałam od razu się położyć, jednak moje plany zostały zaprzepaszczone, ponieważ Severus chciał jeszcze ze mną rozmawiać. Okazało się, że po tym jak zignorowałam znajomych przyszli do niego się pożalić.

- Panno Weasley, wyjaśnisz mi może, dlaczego zignorowałaś wszystkich swoich przyjaciół w pokoju wspólnym? - wzięłam głęboki wdech. Naprawdę nie miałam ani ochoty ani siły o tym rozmawiać. Z resztą jak o czymkolwiek innym i z kimkolwiek.

- Profesorze, poprostu jestem zmęczona i nie mam siły z nikim rozmawiać. - odpowiedziałam błagalnym głosem, żeby pozwolił mi się położyć.

- Chodzi o ostatni koszmar? - tylko spojrzałam na niego z nadzieją, że odpuści widząc moje zapłakane oczy... tak pod prysznicem puściły mi nerwy jak słuchawka od prysznica spadła mi na głowę... - Usłyszę odpowiedź? - dodał ignorując każdy mój sygnał mimo, że widział wszystkie.

- Nie tylko.

- Twój brat, Potter, albo ktoś inny zaczepiali cię? - Czarnowłosy próbował drążyć temat.

- Profesorze... - westchnęłam - po tym jak Kazał mi Pan z powrotem pójść spać, nie mogłam zasnąć, poprostu ten koszmar zmęczył mnie jak jeszcze żaden inny i jestem niewyspana.

- Mam uwierzyć, że to właśnie dlatego masz całe zapłakane oczy? - uniósł jedną  brew w górę czekając na odpowiedź. Zawahałam się. Jedyne co miałam w tamtej chwili w głowie to słowa Syriusza i te nieszczęsną słuchawkę, która uaktywniła moje emocje na całego. *Głupia słuchawka prysznicowa* pomyślałam. Tak mało, a jednak tak wiele zdziałała taka pierdółka.

Połuchajcie!!! Przepraszam was najmocniej, ale pisze o końcu roku szkolnego, a zapomniałam o świętach 🤦‍♀️
ZIgnorujmy to proszę...

Inna Weasley - ślizgonkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz