22

643 37 1
                                    

Szczerze to bałam się tej wspinaczki,
Ale cóż... Czułam, że muszę to zrobić.

Zaczęłam swoją niebezpieczną "wycieczkę". Złapałam za wystający kamień i stanęła jedną nogą na inny. Przesówałam się coraz wyżej, aż dostałam do okna gabinetu profesora Flitfick'a. Stanęła na parapecie i zastanawiałam się co dalej.

Wystające kamienie skończyły się, ale coś musiałam zrobić. Na dół nie dałabym razy zejść.

Kilka metrów dalej było okno McSztywnej, czyli McGonagall, a jedno okno wyżej zaczynały się ona Gryffindoru.

Zastanawiałam się czy skoczyć. Nie mogłam wymyślić nic innego. Postanowiłam.

Ustawiłam się jak lecący mugolski skoczek narciarski, żeby nabrać większej siły pędu.

Skoczyłam.

Ledwie się udało. Jak lądowałam zachwiałam się dosyć mocno i jedyne co mnie wtedy uratowało, to to, że złapałam się małego daszku osłaniającego gabinet nauczycielki przed nadmiernym gorącem padający wraz z promieniami słonecznymi w samo połódnie.

Moje lądowanie było dosyć głośne a kiebieta była w pomieszczeniu, więc trzask przyciągną jej uwagę.

Od razu spojrzała w moją stronę i mimo, że miałam na sobie czar, wiedziałam że jest bardzo słaby i mnie wykryje jeśli tylko podejdzie zbyt blisko.

I nie zgadniecie co mnie uratowało!

Do pokoju wszedł Snape. Wykożystałam sytuację i sprawnie weszłam na parapet wyżej i pomyślałam, że jeszcze posłucham ich rozmowy. Czarnowłosy spytał, czy kobieta mnie widziała. Czyli mnie szuka. Muszę się pospieszyć. - pomyślałam i zaczęłam działać szybciej.

Wyjełam z torby włos Dyrektora i przyłożyłam do szyby, a ta od razu się otwarła.

Czyli rękawiczki się sprawdziły. Dobrze, że je ubrałam. Gdyby magia Hogwartu wykryła moją magię pomieszaną z magią Dumbldor'a już uruchomiłoby się coś w stylu mugolskiego alarmu anty-włamaniowego.

Weszłam do dormitorium. Należało do jakiś dwóch dziewczyn, co wywnioskowałam po porozrzucanych po pokoju spódnicach.

Przeszłam przez pomieszczenie tak szybko jak nadchodzi burza, po drodze ukrywając ślady jakie mogłabym pozostawić po sobie.

Odnowiłam jeszcze zaklęcie niewidzialności i wyszłam z pokoju. Okazało się, że gryfoni są tak głupi, że mają podpisane pokoje kto w którym mieszka.

Zanim jednak zaczęłam szukać pokoju Gryfona poszłam nałożyć zaklęcia alarmujące, jakby ktoś szedł.

Jak już to zrobiłam zaczęłam szukać.

Dzięki podpisanym pokojom szybko znalazłam się w pokoju Pottera.

- ACCIO PELERYNA NIEWIDKA. - powiedziałam widząc, że chłopaka nie ma w pobliżu. - Co jest? - spytałam sama siebie i po zastanowieniu dodałam - eh... No tak... Jaka ja głupia! To nie działa na insygnie śmierci, horkrusky i inne nadmiernie naładowane magią przedmioty. - zaczęłam przeszukiwać pokój. - Potter.. Jesteś jeszcze głuszy niż myślałam. - znowu powiedziałam do siebie, ale no.. Ten kretyn w ogóle jej nie ukrył. Ona najzwyczajniej w świecie leżała sobie w szafie w najbardziej widocznym miejscu
i w ogóle nie pasowała wyglądem do jego ubrań.

Peleryna była szaro zielona ze srebrnymi zdobieniami, a prawie wszystkie jego ciuchy były brązowe albo szare, było też kilka dżinsowych (sorki) rzeczy. No Poprostu DEBIL.

Peleryne wsadziłam do torby.

Wyszłam z pokoju sprzątając wszystko co wrzuciłam z kufra, albo poprzekładałam.

Inna Weasley - ślizgonkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz