28

247 7 0
                                    

W końcu się uspokoiłam, ale nie mogłam spać aż do rana. Profesor również nie spał, szukał czegoś w swoich księgach.
Też chciacialm trochę w nich pogrzebać, choć sama nie wiedziałam za czym, ale Severus zabronił mi i kazał spać. Nie wiem czy się zorientował, że tylko udawałam. Wstalam około 6 i poszłam się zebrać. Napisałam do Toma co mi się śniło, ale ten odpowiedział tylko, żebym się tym nie zamartwiała.

Tylko jak miałam się nie martwić? Dowiedzialam się że mam dar przewidywania, więc to wszystko mogło się wydarzyć, a niewyspanie i świadomość, że rzeczywiście ktoś za mną łaził tylko potęgowała strach.

Czułam się jak dziecko którym byłam, choć jeszcze bardziej bezradna. Miałam tylko 11 lat, a już pełno zmartwień.

Myślałam o tym w drodze na śniadanie, kiedy z transu myśli wyrwał mnie głos.

-Cześ Annie. - przywitał się John, a ja tylko skonelam głową. - Co ty taka zamulona? Przez te koszmary? - pytał zmartwiony.

- Tak. -odpowiedzialam krótko, bo co innego miałam powiedzieć?

- Niedługo święta, może wpadniesz do nas w któryś dzień? - zaproponował chcąc poprawić mi nastrój. Udało mu się.

- Jeśli tylko moi rodzice się zgodzą. - uśmiechnęłam się.

- Świetnie. - ucieszył się na odpowiedź, jeszcze bardziej niż ja na jego propozycję. - Dzisiaj mamy trening dopiero o osiemnastej. Idziesz wcześniej gdzieś ze mną i moim bratem?

- Zalezy gdzie. - odpowiedziałam mając nadzieję, że nasza rozmowa zacznie się troche bardziej kleić.

- Pokażemy ci fajne miejsce po lekcjach. Na pewno ci się spodoba. - oznajmił z wielkim uśmiechem.

- Zastanowie się. - zaśmiałam się pod nosem wiedząc.

Drocząc się z nim doszliśmy do wielkiej sali na śniadanie. Nie wiedzieć dlaczego, Draco jeszcze nie było mimo, że Pansy już siedziala i jadła.

- Czyżby ciche dni, że sama tak tu siedzisz? - Skomentował John, a dziewczyna tylko prychnęła i z wyrzutem odpowiedziała, że nie.

Coś tu nie grało, albo tylko mi się tak wydawało przez ostatnie wydarzenia.

Na lekcjach nie było "lepiej". Nauczyciele zachowywali się jakby nie byli sobą. Nawet profesor Trelawney... ta kobieta normalnie zachowywała się jak opętana, ale w ten dzień to już przeszła samą siebie, a mianowicie wróżyła wszystkim dookoła wielkie cierpienia, śmierć i inne takie.

Większość uczniów miała to gdzieś, bo wiedzieli, że to tylko wariatka, ale na mnie to robiło dziwne wrażenie... z resztą przejmowałam się wtedy wszystkim. Ten dzień był naprawdę okropny.

Po lekcjach razem z Draco poszliśmy po Johna. Kiedy mieliśmy ruszyć, do miejsca, które chcieli mi pokazać próbowali przekonać mnie, żebym założyła opaskę na oczy, ale nie zgodziłam się, a oni nie byli wstanie mnie do tego przekonać. Normalnie bym się zgodziła, ale to dodało by mi więcej stresu tego dnia.

W końcu ruszyliśmy się z pokoju wspólnego i okazało się, że chłopcy zabrali mnie do pokoju życzeń.

Na początku było tam pusto i dopiero po chwili w pomieszczeniu zaczęły pojawiać się różne przedmioty.

Na środku sali pojawiły się piłkarzyki, a obok stolik z napojami.

- Mugolska zabawka? - zapytałam lekko zdziwiona. - i co to za miejsce?

- To pokój rzyczeń i jest w nim to, czego akurat potrzebujesz albo pragniesz. - odpowiedział starszy Malfoy.

- Ale pikłarzyki? - zdziwił się Draco.

- Najwyraźniej potrzeba komuś prostej rozrywki. - spojrzał na mnie z uśmiechem John.

- Skąd wiecie jak to się nazywa?

- A ty nie wiedziałaś? - zdziwili się.

- Nie.

- Gramy w to czasami z tatą kiedy ma wolne, a mama jest zajęta. Wiesz jak się w to gra?

- Nie.. - zawstydziłam się, bo w końcu to moi rodzice fascynują się niemagiczmymi, a ich rodzina nie za bardzo.

- To bardzo proste - zaczął Smok - mamy piłeczkę i poprostu kręcimy zawodnikami żeby wbić piłeczkę do bramki przeciwnika.

Jeszcze przez chwilę ustalaliśmy kto z kim gra, ale doszliśmy do wniosku, że lepiej byłoby zrobić mini zawody. Graliśny po 3 rundy. Najpierw grał Draco z Johnem, żebym zobaczyła jak to wygląda i czy rzeczywiście jest takie proste jak się wydaje.

Mimo, że grałam w to pierwszy raz to ogralam chłopców. Oczywiście łatwo nie było i musiałam się postarać, ale się udało.

Skończyliśmy naszą "zabawe" akurat pół godziny przed treningiem więc było wystarczająco czasu na powrót do dormitorium i zabranie swoich rzeczy przed treningiem. Tak też zrobiliśmy.

Na boisku zjawili się wszyscy członkowie drużyny jak na ślizgonów przystało. Niestety trening nie trwał za długo, bo pojawiła się McGonagall i oznajmiła nam o zmianach na plamogramie boiska oraz że mamy z niego zejść, bo teraz Gryfoni mają mieć trening. Kilkoro członków kłóciło się z nią, co wcale mnie nie dziwi bo jej podopieczni mieli trening dzień wcześniej.

Niestety nie udało im się jej przekonać, a my po niespełna dwudziestu minutach musieliśmy zejść z boiska ledwo rozgrzani.

(Przerlaszam, że rozdział keli się jakby chciał, a nie mógł. 🥺🥺)

Inna Weasley - ślizgonkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz