Szukaliśmy w kilku książkach rozwiązania mojej przypadłości.
W końcu poszłam spać, oczywiście nie wyspałam się, mimo, że nie było spotkania śmierciożerców. Musiałam iść do Kryształowej komnaty, gdzie nauczyłam się już prawie wszystkich zaklęć leczących. Narcyzą mówiła, że nie poznała jeszcze nikogo, kto w kilka tygodni opanował tyle magii szpitalnej.
Dowiedziałam się też, że za kilka dni skończymy z tym i Lucjusz będzie mnie uczył czarnej magii.
Po zakończonych zajęciach z Panią Malfoy, którą swoją drogą bardzo polubiłam, wróciłam do pokoju w którym śpię u Snape'a. Dzisiaj skończyłam wyjątkowo wcześnie i jakimś cudem profesor jeszcze spał, wiec wykożystałam sytuację i cicho podebrałam mu Peleryne dla bliźniaków.
Trochę się zdziwiłam, że nie się nie obudził.
Przy śniadaniu podeszłam do bliźniaków, co wzbudziło ich ciekawość. Co prawda nie lubili większości gryfonów w tym także mojego rodzeństwa. Wiedzieli jednak, że ja nie urwe z nimi kontaktu na cały rok szkolny.
Zaciągłam Fred'a i Georg'a na pusty korytaż, jednak oni woleli, żebym poszła z nimi do ich pokoju wspólnego. Niechętnie, ale jednak zgodziłam się. Naprawdę nie chciało mi się iść prawie na samą górę zamku, zwłaszcza, że i tak mam dużo na głowie i prawie cały czas chodzę zmęczona.
Doszedliśmy w końcu na miejsce.
- Co ty taka - zaczą George.
- zmęczona siostrzyczko? - dokończył Fred.
- Bo musiałam iść na samą górę zamku.
- Dobra -
- Rozumiemy -
- A czy masz -
- peleryne Snape'a?
- A myślicie, że po co się wlekłam aż tutaj? - wyjełam ze swojej torby upragnioną przez rudzielców Peleryne.
- Wspaniale -
- Jesteś kochana - to powiedzieli równocześnie.
- Dziękuję, wy za to zwariowaliścue do reszty. - zaśmialiśmy się wszyscy, po czym Fred i George przytulił mnie.
Kilka kolejnych dni spędzałam coraz bardziej zmęczona, ale szczęśliwa, kiedy spędzałam czas z przyjaciółmi.
***
Trwał mecz, w sumie nie mieliśmy zbytniego problemu z wygraną. Draco w 15-stej minucie złapał złotego Znicza.
Wszyscy nam pogratulowali, ale gdy zrobił to Mistrz Eliksirów ledwie zahamowaliśmy śmiech. Na jego Peleryne był ten różowy znak Batmana.
Niby jest dla nas autorytetem, ale to było naprawdę śmieszne widzieć go z tym czymś na plecach.
Zaraz po zniknięciu profesora z naszego pola widzenia wybuchliśmy śmiechem. Wszyscy byli tak mocno rozbawieni, że aż się popłakaliśmy.
W mojej samotnej drodze z boiska znów miałam wrażenie, że ktoś mnie śledzi. Specjalnie zeszłam wcześniej, żeby przespacerować się spokojnie, ale oczywiście się nie udało. To dziwne odczucie nie było zbyt przyjemne, a zniknęło dopiero, kiedy natknełam się na Ronald'a, Potter'a i Dyton'a.
- Jak tam smarkulo? Widzę, że grałaś aż tak źle, że ci twoi obślizgli znajomi cię opuścili! - zaśmiał się Dudley.
- Nie twój interes grubasie. - odgryzłam się.
- Siostrzycznko zamknij się, jak nie chcesz żałować. - odpowiedział sztucznie miłym głosem, po czym się zaśmiał.
- Ron, a może twoja siostra chce się pobawić. - Dudley wyją różdżke.
- Może masz rację. - Ronald powtórzył poczynania kolegi.
- Zostawcie mnie w spokoju. Nie wiem co wam zrobiłam, że tak mnie traktujecie... - oznajmiłam spokojnie i zastanawiałam się, dlaczego Harry Potter siedzi cicho i nie robi nic.
- Jak to co? Trafiłaś do najgorszego domu w którym lądują tylko najgorsi czarodzieje. - warkną rudy.
- odpuście sobie - odpowiedziałam smutno i spokojnie.
- Chciałabyś. - Brat już miał wypowiadać jakieś zaklęcie skierowane w moją stronę, ale mu przerwałam.
- A ty Potter co się tak gapisz? Niby taki bohater a nie reaguje jak jego koledzy atakują młodszych. - prychnełam, a oni patrzyli jakbym z kosmosu spadła. - gdzie ta wasza gryfońska odwaga? Gdzie ta szlachetność i dobre serce? Żal mi was. - odeszłam w swoją stronę, a oni stali jak te słupy. Zdziwiło mnie, że nic mi nie zrobili po tym co powiedziałam.
Szłam dalej pewnie nie odwracając się w stronę chłopców. Ciągle miałam to dziwne uczucie bycia śledzoną.
Postawoniłam iść do swojego dormitorium i odpocząć trochę w swoim łóżku. Dawno tam nie byłam.
Swoją torbę żuciłam na bok łóżka i sama się na nim położyłam. Zaczęłam się zastanawiać nad tum uczuciem, które nie dawało mi spokoju.
Chciałam odpocząć, ale nie wyszło. Długo tak myślałam, aż nadeszła kolacja, na którą poszłam z Johnem.
Draco i Pensy nie było na posiłku, bo z tego co powiedział mi starszy Malfoy poszli na randkę. Nie miałam nic przeciwko, ale przez ich relacje o którą dbali zbyt mocno, zapominali powoli o przyjaciołach.Myśląc tak zasnęłam na chwilkę, a przynajmniej tak mi się wydawało.
Przespałam dobre kilka godzin i naprawdę nie wyspałam się tak dobrze jak teraz od dawna.Obudziłam się dopiero pod wieczór. Zabrałam swoje rzeczy i chciałam iść przygotować się do ponownego zaśnięcia w nocy, jednak kiedy zeszłam z dormitorium do pokoju wspólnego Slytherin'u spotkałam przyjaciół i wyszło na to, że siedziałam znimi do 23.
Niestety przez to u Snape'a byłam dopiero po północy.Dostałam od niego niezły opierdziel,
Jak tylko mnie zobaczył. No cóż... Należało mi się. Tej nocy darował mi szukanie odpowiedzi na silne koszmary, ale mimo to sam szukał. Widać było, że się martwi.Wybaczcie proszę, że tak długo pisałam i tak mało wstawiam. Niestety teraz rozdziały będą się pojawiać rzadziej. Przepraszam ❤️

CZYTASZ
Inna Weasley - ślizgonka
Krótkie Opowiadania(Na początku troche nudnoz ale potem się rozkręci...obiecuje) Kolejne dziecko z rodziny Wealsey kończy 11 lat i trafia do Hogwartu. Jest najmłodsza z całego rodzeństwa. Miomo tego że wszyscy członkowie jej rodziny trafiali do Gryffindoru ona tra...