23

631 32 6
                                    

***

Wieczorem, zanim jeszcze zapukałam do drzwi gabinetu wychowawcy ustawiłam na swoim nadgarstku czar mający mnie lekko poradzić prądem o 1 nad ranem.

Zapukałam, usłyszałam pozwolenie, weszłam.

- Dobry wieczór profesorze.

- Dla kogo dobry dla tego dobry. - oznajmił nie będąc w zbyt dobrym humorze. Chociaż nigdy nie był w niezłym, ale teraz miał wyjątkowo nieprzyjemny nastrój i ton, zwłaszcza, że dla ślizgonów był miły. - nie ważne. - dodał po chwili, kiedy zobaczył, że chce coś powiedzieć. - idź już spać. Zaraz cisza nocna i rano masz mi powiedzieć, że wychodzisz.

- Dobrze, a jak będzie Pan spał?

- To zostaw kartkę z godziną o której wyszłaś, chociaż tak nie będzie. - oznajmił z wyrzutem.

- Lepiej mieć pewność. - powiedziałam z lekkim uśmiechem. Doskonale wiem, dlaczego jest taki poirytowany. To przez spotkanie, bo w końcu jest śmierciożercą pracującym dla Dumbldor'a jako szpieg. Żeby tylko znał prawdę...

Na moje słowa jedynie skiną głową.

- Idź się już położyć.

***
Obudził mnie ból w nadgarstku. To mój budzik. Szybko się sprawdziłam, czy już jestem sama i ubrałam się w tempie ekspresowym.

Pobiegłam do komnaty, gdzie już na mnie czekał Lord Voldemord.

- Witaj wybranko.

- Witaj Tom. Tak wogóle to położyłam na fotelu Peleryne niewidke, którą miałam dobyć. Zapomniałam Ci wcześniej o tym wspomnieć.

- Dobrze, gratuluję, ale nie teraz o tym. Przygotuj się. - jak powiedział, tak zrobiłam.

Zmieniłam głos, ubrałam czarną szatę wierzchnią, maskę na w kształcie złotej czaszki i rękawiczki.

- Chodź. - oznajmił krótko podając mi dłoń i już wiedziałam, że się aportujemy od razu do posiadłości Toma.

Poczułam ucisk w pępku i mało się nie przewróciłam przy lądowaniu.

W miejscu które ujrzałam było bardzo ponuro, ale czego innego mogłam się spodziewać? W końcu to spotkanie śmierciożerców, którzy torturujące ludzi dla zabawy.

W pomieszczeniu były szare ściany, na środku stał podłużny czarny stół, a na jego jednym końcu stały dwa trony.

- Witajcie moi drodzy! - powitał wszystkich Voldemord. - skoro już wszyscy jesteśmy na miejscu pragnę wam przedstawić moją wybranke! - oznajmił szczerząc się przy tym jak psychopata.

- Panie, dlaczego ona jest w stroju śmierciożerców, skoro zakładamy je jedynie na napady i tortury? - spytał Antonin Dołohow.

- Cisza! - sykną niezadowolony, że ktoś mu przerwał. - jeszcze nie skończyłem.

- Wybacz Panie.

- Macie mówić do niej na Pani, tak jak do mnie Panie i musicie okazywać szacunek pod każdym względem tak, jak mi. - wszyscy zgromadzeni patrzyli na niego i w ciszy słuchali. - jeśli kogoś polubi i zgodzi się na to możecie nazywać ją Liliana. Proszę usiądź skarbie. - jak dżentelmen podał mi dłoń i poprowadził dopuki nie usiadłam na wielkim kamiennym tronie. On usiadł po mojej lewej stronie.

Kiedy tam siedziałam czułam, że mam władze. Czułam się potężna. To było naprawdę wspaniałe uczucie.

- Skoro już wszystko jest jasne, zacznijmy planować pierwszy od kilku miesięcy napad. Jakie miasteczka proponujecie na początek? - spytał władczym tonem.

Inna Weasley - ślizgonkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz