7

1.4K 68 12
                                    

***powrót do Annie***

Zaczełam powoli schodzić w dół po pięknych, lecz zarazem odrobinę przerażających schodach. Szłam powoli i zachwycałam się nimi.

Stwierdziłam, że skoro i tak nie ma mnie na lekcji to trudno. Severus mnie zatłucze jak tylko mnie zobaczy. °°Pewnie wlepi mi szlaban. Nie ma czym się przejmować to tylko jedna nieobecność°° pomyślałam zwalniając jeszcze bardziej. Gdy byłam w połowie po raz kolejny odezwał się głos:

-Nie bój się...
Chodź tutaj szybciej...
Chodź...-

Przyspieszyłam więc tempa nie myśląc zbytnio o konsekwencjach oraz nie zwracając uwagi na strach i zeszłam z cudownych schodów.

To co ujrzałam, gdy zeszłam już na sam dół zaparło mi dech w piersiach.

Wszystko w kryształach. Jasno różowy kyształowy żyrandol, na ścianach kolorowe kryształowe kwiaty różnego rodzaju. Były tam wszystkie kawiaty jakie tylko znałam i jeszcze więcej. Było tam wspaniale.

Tak sie zachwycałam wszystkim, że dopiero, kiedy ponownie usłyszałam głos wydarłam się z zachwytu.

- podejdź do środka...- oznajmił dziwnie spokojnym tonem. Stał tam na niskiej białej kolumnie wielki diament mie miący się na wszystkie kolory. Wyglądał jakby w środku był zamknięty kolorowy dym.
Jak usłyszałam tak zrobiłam. Wiedziałam, że to bardzo nierozważne, jednak nie byłabym sobą gdybym posłuchała głosu rozsądku we własnej głowie.

Wtedy zobaczyłam obok siebie wielkiego czarnego węża. Dopiero co przypełzł w moją strone.
Byłam zdziwiona:

- Jesteś wężem!? - uniosłam lekko głos otworzyłam szeroko moje błękitne oczy. -dlaczego cię rozumiem i dlaczego rozmawiasz ze mną!? -prawie krzyknełam, jednak biło ode mnie naturalnym spokojem. To było dziwne i niecodzienne uczucie.

-Jesteś wężousta... a ja jestem wężem Salazara... ty jesteś jego wybranką...

-ale...jak to. Przecież dziedzicem Slytherin'u jest Tom Riddle...- tu się zaciełam i kilka sekund nic nie mówiłam, ale po chwili mówiłam dalej -znaczy... Lord Volemord...

- Tak.... -wąż sykną zbliżając się niebezpiecznie szybko i blisko.- Voldemord jest dziedzicem, a ty wybranką...- i w tym momencie po raz pierwszy na środku wspaniałej podziemnej komnaty moje oczy i zachwycające zielone oczy wężna napotkały się. Nic nie mówiliśmy przez chwile. Po kilku minutach wgapiania się w siebie odezwałam się ponownie, po zebraniu myśli w kupe:

- ale... dlaczego ja.. i jak to miałoby wyglądać? - zapytałam, tym razem z odczuciem silnego niepokoju.

-Jesteś potężną czarownicą... masz dar... niezwykły, budzący groze, niespodziewany i niespotykany u zwykłych czarodziejów. Większość nawet nie wie, że istnieją takie moce jakie pisiadasz ty...., jednak... będziesz potrzebowała nauczyciela... kogoś kto również posiada takie zdolności i potrafi nad nimi panować perfekcyjnie... - w tym momencie wąż dał mi troche czasu na poukładanie sobie w głowie tego co powiedział. Od razu się domysliłam kto miałby być tym nauczycielem:

-Czy on zrobi mi krzywde? -zapytałam z lekkim smutkiem. Nie bałam się. Byłam zasmucona tym, że mam jakieś wspaniałe moce i musi mnie ich uczyć ktoś taki.

-Nie skarbie...-sykną wąż spokojnie wpatrując się w moją twarz. -On tak naprawde jest dobry, ale wszystkiego dowiesz się w swoim czasie.

-No... dobrze ale... jak? Kiedy? I dlaczego ja? - zaptyałam. Nie wiem dlaczego moje serce przyspieszyło gwałtownie.

- Przyjdziesz tutaj po przerwie świątecznej. Wtedy dowiesz się wszystkiego. Teraz musisz już iść. Minęło dużo więcej czasu niż myślisz, a ty muszisz wymyślić dobry powód, dlaczego nie byłas na ostatniej lekcji.-
No tak. Zupełnie zaponiałam o zajęciach jak już tutaj trafiłam i się położyłam w rozmowie. Co prawda wiedziałam, że nie pójde na Eliksiry z najsurowszym nauczycielem w szkole, moim wychowawcą. Wiedziałam, że się zdenerwuje jak nie wymyśle czegoś bardzo dobrego.

-No tak masz racje. Musze się pospieszyć, ale powiedz przynajmniej jak mam cię nazywać.

- Mów do mnie Abbadon.

-W takim razie żegnaj Abbadon'ie.

- Żegnaj Wybranko.- gdy to usłyszałam ruszyłam szybkim krokiem w strone wyjścia, zastanawiając się nad nieskazitelnym kłamstwem dla czarnowłosego nauczyciela.

Wróciłam do pokoju wspólnego ślizgonów. Wpadłam na genialny pomysł. Prawie genialny. Stwierdziłam, że otruje się jakimś zielskiem, albo słodyczem od moich braci:Freda i Georga.
Są bliźniakami starszymi ode mnie o 5 lat. Produkują własne słodycze. Niektóre zwyczajne, niektóre magiczne. Te drógie mogą powodować nieprzyjemne objawy na przykład wymioty, albo wysoką gorączke. Niektóre cukierki działają nawet kilka dni.
°° Tak. Te cukierki to dobry pomysł. Dużo leprzy niż zioła. Jeszcze bym wzieła zbyt dużo, a umierać jeszcze nie mam ochoty°° Pomyślałam i poszłam do sypialni i wygrzebałam z dolnej szuflady szafki, którą miałam zaraz obok łóżka kilka pomarańczowych wymiotek i jedną draże czekoladową na gorączke. Dali mi je przed początkiem roku szkolnego, ale jakoś nie miałam ochoty opuszczać zajęć. Lubiłam na nie chodzić i w dodatku szło mi fantastycznie mimo niewielu starań. Jednak teraz musiałam. Nie chciałam, aby mój wychowawca się na mnie złościł, zwłaszcza, że go lubiłam, bo naprawdę dobrze traktuje uczniów. No przynajmniej ślizgonów i podczas nieobecności uczniów innych domów, ale jednak.
Zjadłam wszystkie słodycze na raz. Zadziałało błyskawicznie. Od razu pobiegłam do najbliższej toalety.

W całym zamku było ich chyba 14, ale nie jestem pewna. Niestety, żadna nie leżała zbyt blisko. Musiałam biec tak szybko jak tylko potrafiłam. Na wyższe piętro omijając sale do Eliksirów. Lekcja jeszcze nie dobiegła końca. Jeszcze kilka minut.

Dobrze, że byłam wysportowana i często biegałam łapiąc koniki polne na wielkiej łące dookoła naszego domu w poprzednich latach.

Udało się. Zdążyłam przed zakończeniem zajęć. Wbiegłam do toalety jak churagan
i zaczęłam wymiotować intensywnie. Gorączka ujawni się dopiero za kilka godzin. Wiedziałam jak działają te słodkości. Bracia mi wszystko powiedzieli. Wiedziałam dokładnie kiedy objawy ustąpią. Za jekieś 4 dni powinnam być całkowicie zdrowa. Akurat jak wróce do domu.

Siemka! Staram się pisać tak, żeby dobrze wam się czytało. Mam nadzieje że mi wychodzi i wam się podoba. (Dopiero się rozkręcam więc prosze o cierpliwość)

Inna Weasley - ślizgonkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz