Nie zwrócił mi uwagi, a jestem idiotką, skoro wciąż nie mogę ustalić motywu zbrodni. Kryminalni, tacy jak Daro, są pewni, że sprawcą jest ktoś z bliskiego otoczenia ofiar. A ponieważ ja nie czuję się śledczą pełną gębą, zaczęłam szperać po swojemu, na oślep, wbrew schematom. Jeśli Daria z numerem „1" była pierwszą ofiarą, to bardzo wątpię, aby nikt nie zauważył kręcącego się przy niej sprawcy. Dlatego wykluczyłam taką możliwość. Uczepiłam się natomiast narkotyków, jako punktu wspólnego, mając nadzieję, że to coś oznacza. Tylko co?
Od rana czuję, że krążę bez celu wokół czegoś. Tylko czego? Właśnie to było powodem mojego wyjazdu do biura. Nie, nadal nie porzucam możliwości, aby za wszystkimi siedmioma zabójstwami stał jeden sprawca, ale dopuszczam do siebie też inne opcje. Cyfry 3107201 na razie nic nie znaczą i dopóki nie ułożą się w rozwiązanie, muszę brać pod uwagę wszystko. Dlatego też zaczęłam grzebać w życiu dziewczyny.
Przeszukano jej mieszkanie, ale nic istotnego nie znaleziono. Zabezpieczono miejsce zbrodni, o którym wiadomo tylko tyle, że nie jest miejscem zbrodni, a jedynie miejscem porzucenia zwłok. Prześwietlono znajomych... Ja sama po raz kolejny obejrzałam nagrania rozmów z rodzicami i przyjaciółkami oraz swoje, pożal się Boże, przesłuchanie. Stwierdziłam też, że faktycznie bliżej mi do dupy na nockę niż do kryminalnej.
Dopiero laboratorium dostarczyło mi jakichś informacji. Niezbitych dowodów. Ofiara została naćpana LSD o wysokim stężeniu, zrobiła to sama bądź ktoś pomógł jej to zrobić. I tym razem, kierując się schematem, założyłam, że naćpano ją w miejscu publicznym, o czym świadczą kolejne wyniki laboratorium – naskórek sprawcy znaleziony pod paznokciami ofiary, dający nam DNA nieistniejące w bazie (po stokroć kurwa mać!), oraz sól ze śladowymi ilościami orzeszków pinii. W żołądku piwo i orzeszki pinii.
Mam tyle, co nic, a przecież mam dużo, tylko brakuje spoiwa. I przez to chodzę jeszcze bardziej wkurzona. Dlatego zamiast odpocząć po powrocie do mieszkania, zaczynam sprzątać, bo mnie to uspokaja.
Z tego powodu też nie naciskam na Daro, kiedy nie ma ochoty mówić o rodzinie Gabi, bo sama mam kołowrotek myśli w głowie.
I na końcu – właśnie dlatego załączam w mózgu tryb samolotowy, siadając przed telewizorem i włączając program o niczym, by móc sobie to poukładać w głowie.
Daro rzuca się na mnie, kładąc łeb na moim brzuchu.
– Co robisz?
– Myślę – odpowiadam lakonicznie, wpatrując się w telewizor.
– Yhy.
Zaczyna sunąć ustami po sweterku, przyprawiając mnie o dreszcze.
I po myśleniu.
– Za godzinę musimy być gotowi do wyjścia – szepczę sennie; ten dzień zaczął się dla mnie o szóstej, bo spać nie mogłam.
– Wiem – wzdycha, przecierając twarz. – Tylko miej ją na oku.
I pogadane.
Tak samo jak tydzień temu Qbek podjeżdża po nas o dwudziestej pierwszej.
– Rundka po Krakowie nie będzie problemem? – Zerka na nas we wstecznym lusterku. – Łuki jest w biurze.
– Jedź po nią. – Daro macha ręką, więc jedziemy po Anię.
– A mówić mogę? – zwraca się Qbek do Darka, zezując na mnie.
– Możesz – odpowiadam hardo. Niech mi tu, kurwa, nie robią nawijki slangiem.
– Pamiętaj, że Ania nic nie wie – szepcze zjadliwie Daro.
CZYTASZ
1. REGUŁY I UKŁADY
RomancePierwsza część cyklu "Z wyboru". Kraków. Cykl „Rodzina z wyboru" otwiera historia nadkomisarza Dariusza Struzika, którego możemy poznać na dwóch płaszczyznach: jako aroganckiego i twardego funkcjonariusza Wydziału Kryminalnego i jako szczerego, emp...