Nie podoba mi się knucie po kątach i chociaż nie komentuję, to jak każdy glina mam przeczucie, że coś tu się podziało, że nie mówią mi wszystkiego. Ojciec ze spotkania wyszedł wystraszony, Daro zaś ostro podminowany. Temat Sicario staram się omijać. Zaproponowałam raz, więcej tego nie zrobię. Czy słusznie obawiam się ceny, jaką przyjdzie mi zapłacić za tę przysługę? Właśnie dlatego reszta drogi powrotnej przebiega w kompletnej ciszy, w tle gra tylko muzyka.
Dla zabicia czasu bawię się telefonem, opisując Ani, jak mi mija dzień. Daro na panelu kierownicy często przewija jedną i tę samą nutę, jakby to miało sprawić, że w końcu się rozluźni.
Do mieszkania wpadamy tuż przed szesnastą, więc mam trochę czasu, by odpalić laptopa i szperać dalej wśród dat „31.07." w latach 2010 i 2011.
– Jeśli mi powiesz, że bierzesz się w tej chwili za pracę, to przypominam, że obiad sam się nie ugotuje.
Daro od wejścia jest wkurwiający.
– Nie jestem głodna – rzucam w przestrzeń, podczas gdy moje palce latają po klawiaturze.
– Sama nie mieszkasz! – odkrzykuje z łazienki z nutą... groźby?
– To idź sobie coś ogarnij na mieście! – wołam i dalej grzebię między zdarzeniami z tych dni.
– Dupę do bzykania też mam sobie ogarnąć na mieście? – szepcze mi przy uchu, ale już pogodnie.
Odwracam się na fotelu obrotowym i próbuję wymierzyć mu prosty na brzuch, ale jest szybszy, palant. Nie tylko blokuje atak, ale po chwili łapie mnie w ramiona, unieruchamiając mi ręce wzdłuż ciała.
– Wyrwij się – instruuje spokojnie, więc podejmuję próbę i dupa. – Wyrwij się, bo zacznę twoje ulubione malinki. – Unosi śmiesznie brew. – Myśl o mnie jak o przeciwniku, dawaj – zaczyna warczeć, za co obrywa z kolana.
Puszcza.
Uff!
Wygrałam. Mam ochotę zaśmiać się z uciechy, ale Daro po chwilowej utracie kontroli łapie mnie ponownie i rzuca na łóżko.
– Zapomniałaś dobić albo spieprzyć – szepcze, uśmiechając się tuż przy mojej szyi, czym mnie łaskocze. – Ale są postępy.
Zerkam na niego, lekko wkurzona.
– Dasz mi popracować?
Ziewa lekko, chyba spał ze trzy godziny, tak jak ja.
– Nie odpuścisz?
– Boję się dnia, w którym Miron będzie chciał raporty ze śledztwa, a my stoimy w miejscu.
– Teoretycznie nie stoimy w miejscu. – Cmokam. – Zleciłem, by dano nam monitoring z kamer uczelni, pogadałem trochę, poszperałem w międzyczasie. Coś mamy, a przy tej sprawie to dużo. Dobra – zrywa się – idź popracuj, bo i tak nie odpuścisz. Zamówię coś do żarcia i się prześpię, bo jadę na oparach. Jutro sama pojedziesz na firmę, bo muszę ogarnąć temat z Qbekiem. A trening mamy po robocie.
Marszczę brwi. Mnie, kurwa, nikt nic nie mówi.
– Dlaczego?
– Ania wyjeżdża we wtorek nad ranem, chce się pożegnać.
Potakuję.
– Idę zamawiać pizzę! – krzyczy, zmierzając do kuchni.
– Dobra!
Już chuj, niech zamawia te węglowodany, byle dał mi spokój, gdy skupiam się na sprawie.
A wydarzeń z tych dni są setki, mimo że ograniczam się jedynie do wypadków i śmierci, do których doszło danego dnia. Znalezienie czegokolwiek w tym gąszczu zajmie miesiąc. Ale jeśli się poddam, sprawa zostanie uznana za nierozwiązaną, a ja muszę!
CZYTASZ
1. REGUŁY I UKŁADY
RomancePierwsza część cyklu "Z wyboru". Kraków. Cykl „Rodzina z wyboru" otwiera historia nadkomisarza Dariusza Struzika, którego możemy poznać na dwóch płaszczyznach: jako aroganckiego i twardego funkcjonariusza Wydziału Kryminalnego i jako szczerego, emp...