Iza
Wsiadając do auta opiekuna, już nie jestem taka dumna z tego, czego dokonałam wczoraj. Dobry nastrój opuścił mnie już w biurze Mirona, bo zdałam sobie sprawę, że po występie z wczorajszego wieczoru będę zbierać pizdę z podłogi, bo Darek jest wkurwiony i przeciągnie mnie przez służbę jak szmatę. Czyli... powtórka Radomia. Opiekun załącza muzę, a do moich uszu trafia mocne przeklonowe brzmienie hip hop.
No tak, wzdycham w myślach. Czego innego się mogłam spodziewać? Mydełko Fa czy Orła cień? Błagam!
– Masz mój telefon. – Rzuca mi komórkę na kolana. – Wpisz sobie pin i wyryj w głowie zero-siedem-jeden-siedem-dwa-siedem. Jeśli coś mi się stanie, telefon zabierasz ty, z dostępem do jego użytkowania, bo różne czekają nas akcje. Wpisz mi tam swój numer telefonu i podpisz „Barbie". – Uśmiecha się bezczelnie. – Bo od dziś jesteś Barbie i jeśli powiem: „Barbie", to przychodzisz. W widżet ustaw mi swój numer do szybkich kontaktów – instruuje dalej. – I masz załączyć fotkę buźki.
No na takie rozkazy przewracam ostentacyjnie oczami.
– Niby to po co? – Naburmuszam się.
– Spójrz w widżet, to się przekonasz – odpowiada łagodnie.
Zerkam.
Cholerka, na ikonkach same zdjęcia. Pieprzony wzrokowiec.
– Nie mam czasu czytać, zapamiętuję i działam pół sekundy szybciej. Pieprzone pół sekundy może przesądzać o cudzym życiu – tłumaczy beznamiętnym tonem.
– Wiem, uczyli nas przecież.
– Ty jeszcze chuja wiesz – grzmi na mnie. – Ale się dowiesz, wszystkiego po kolei. Zrobię z ciebie takiego śledczego, że mucha nie porucha.
– Przepraszam – odzywam się w końcu. – Nie powinnam była wczoraj – zaczynam tłumaczyć.
– Skończ pierdolić, laleczko, o tym pogadamy później – zamyka mi usta, parkując z ogromną precyzją, bez potrzeby nawet najmniejszej korekty. – Teraz trening i test sprawnościowy.
Czyli mam przesrane. On mnie nie będzie karać słownie. On mnie przez wszystko przeciągnie regulaminowo.
Wchodzimy do siłowni. Daro wita się z dziewczyną za wyspą i każe dopisać mnie do rachunku na stałe.
Podaję dowód osobisty, legitymację i otrzymuję kartę magnetyczną.
– Dziś przyszła w stroju, więc wchodzimy! – krzyczy na odchodne do laski. – Tam masz swoją szatnię, widzimy się za trzy minuty – rzuca, zostawiając mnie lekko zaniepokojoną.
No to idę obczaić szafki, siadam na ławeczce, ściągam bomberkę, jeszcze WC, umyć rączki, związuję włosy w kucyki zamieram, gdy do łazienki wkracza Daro.
– Spóźnisz się jeszcze raz, a kara będzie długa – warczy i zamyka drzwi z trzaskiem.
On zdecydowanie musi coś poruchać na mieście, bo jest nie do wytrzymania.
Wychodzę z uniesioną głową, już wkurwiona.
– To było siedem minut. W ciągu tych czterech spóźnienia ktoś nie oddychał, zaczęłaś resuscytację za późno , a w mózgu zaszły chemiczne zmiany nie do odwrócenia – recytuje, zbliżając się niemiłosiernie blisko, aż czuję jego oddech na twarzy. – Na wprost jest sala cardio, migiem – rozkazuje, więc lezę. – Najpierw rozciąganie.
Pokazuje mi, co mam robić, chyba nieświadomy, że korzystałam z siłowni wielokrotnie. Najwidoczniej dla niego jestem tępą blondi, skoro nadał mi przydomek Barbie. Aj, nie mam sił prowadzić z nim o to dyskusji.
CZYTASZ
1. REGUŁY I UKŁADY
RomancePierwsza część cyklu "Z wyboru". Kraków. Cykl „Rodzina z wyboru" otwiera historia nadkomisarza Dariusza Struzika, którego możemy poznać na dwóch płaszczyznach: jako aroganckiego i twardego funkcjonariusza Wydziału Kryminalnego i jako szczerego, emp...