Widok pani Grażynki przed drzwiami mojego mieszkania o dwudziestej trzeciej może oznaczać jedno: kłopoty?
– Co z Emi? – pytam, gdy się we mnie wtula. – Pani Grażynko, co z Emi? – Odsuwam ją od siebie lekko, by móc spojrzeć jej w oczy.
– Nie ma jej, nie wróciła – odpowiada, prawie płacząc.
– Wejdzie pani z nami – zwracam się do kobiety, a potem zerkam w zdziwione oczy Izy. – Otwórz mieszkanie – polecam Barbie, sam szukając kluczy, ale ona mnie ubiega i po wyciągnięciu ich z torebki otwiera.
Nie uchodzi to uwadze Grażyny, która rzuca mi spojrzenie pełne bólu wymieszanego z... ulgą? Troską? Kurwa, ta kobieta martwi się o mnie bardziej niż własna matka.
Przechodzimy do pokoju. Proponuję herbatę, ale pani Grażyna kręci smutno głową, więc siadamy. Iza ulatnia się do sypialni, dając nam przestrzeń do rozmowy.
– Dziewczyna? – Kobieta pomimo smutku uśmiecha się ciepło.
– Partnerka z pracy – kwituję cicho.
– Jest podobna do....
Mam ochotę przewrócić oczami, przysięgam, ale przy tej kobiecie nie potrafię i nigdy bym sobie nie wybaczył, gdybym był dla niej niemiły.
– Pani Grażynko... – Wzdycham. – Co z Emi?
– To już za długo trwa, Daruś....
Nie no, będzie ciągnąć.
– Jej to pani powie! – wybucham niekontrolowanie. – Na Podgórskim – dodaję, siadając i chowam twarz w dłoniach, by się uspokoić.
– Gabi by tego nie chciała – szepcze.
– Co z Emi? – pytam po raz trzeci, by zakończyć tematu, którego nie chcę kontynuować i zawsze spierdalałem, jak tylko Grażyna go zaczynała.
Ale teraz jest u mnie, widziała Izę, Emanuela znowu coś nawywijała, a ja czuję się w obowiązku pomóc.
– Stwierdziła, że po szkole idzie wieczorem do koleżanki na naukę. Zadzwoniłam tam do nich, cisza. Więc poszłam, pukam, nikogo. Sąsiadka obok otworzyła, że z pół godziny wcześniej przyjechało dwóch i je wzięli na imprezę. – Chlipie. – Nie mam już sił.
Staram się panować nad emocjami.
– Mówiłem: odwyk. Emi to nie Gabi. Jest inna, potrzebuje kontroli. Może pani decydować o jej życiu, dopóki nie ma skończonych osiemnastu lat, to jedyna droga, by ją uratować.
– Ale tak własną córkę? – pyta z przerażeniem.
– Ją też mamy odwiedzać na Podgórskim? – pytam, wściekły, a ta zaczyna wyć.
Kurwa, no!
Przytulam ją.
Nie wiem, co robić. Żadna z bliskich mi osób nie miała problemów z narkotykami. Zawsze to dotyczyło kogoś: dalszy krewny, ciało ćpunki, zmarłej wskutek przedawkowania hery, gliniarzy biorących anaboliki, mefedron albo dopalacze. Ich wszystkich miałem w dupie, nie kręciło mnie to towarzystwo. Tak, wiem, jak wytworzyć, ale nie brałem ścierwa. Łuki... No Łuki tylko dla smaku, by towar porównać, sprawdzić, czy dobra partia, ale się nie uzależnił.
– Ja mogę pomóc. – W drzwiach staje Iza, już przebrana w dresy. – Moja siostra brała przed ślubem. Rodzice nic z tym nie zrobili, chociaż wiedzieli. Jest po przymusowym leczeniu, ale mąż musiał jej ograniczyć prawa do dziecka, by coś do niej dotarło. – Siada obok Grażyny. – Musi pani o nią walczyć. Moi rodzice to olali.
CZYTASZ
1. REGUŁY I UKŁADY
RomancePierwsza część cyklu "Z wyboru". Kraków. Cykl „Rodzina z wyboru" otwiera historia nadkomisarza Dariusza Struzika, którego możemy poznać na dwóch płaszczyznach: jako aroganckiego i twardego funkcjonariusza Wydziału Kryminalnego i jako szczerego, emp...