2 .

532 48 15
                                    


Twitter- #setyoufreeff

Szatyn obudził się pod wpływem uczucia lizania po twarzy. Nie mając nawet czasu na rozbudzenie, zaczął się śmiać, starając się odrzucić Clifforda na bok, lecz odpowiadało mu jedynie głośne szczekanie i warczenie.

— Nie dasz się wyspać, co?! - zapytał podrywając się w górę, ciągle będąc napastowanym przez psa, i jego pazury, zęby oraz język. Odpowiedziało mu szczęknięcie— No właśnie! Dobrze że się zgadzamy!

Obaj zaczęli tarzać się po całym łóżku, lecz w końcu przyszedł czas na koniec ich wariacji. Szatyn zerwał się z łóżka, i spojrzał na swoje odbicie w lustrze umocowanym w drzwiach szafy. Wyglądał przytulnie, zważając na czerwone policzki, wygodny strój oraz potargane włosy. Wyglądał jakby wstał z dobrej drzemki, i w sumie to się tym nie przejął, i teoretycznie to taka była prawda. Wyszedł z pokoju na korytarz, aby udać się do łazienki. Nie wiedział nawet ile spał, ale domyślał się że jego rodziców nie ma w domu. A nawet jeśli są, to na pewno nie przełożyli ubrań z pralki do suszarki.

Kiedy wszedł do łazienki i stanął przy umywalce, zobaczył swój telefon na parapecie. Zmarszczył brwi, rzeczywiście nie pamiętając aby zabierał go do pokoju. Zignorował obecność urządzenia i odkręcił chłodną wodę, którą zaczął obmywać swoją rozgrzaną twarz. Sięgnął jeszcze po dezodorant, chcąc ochronić się przed złym zapachem, tak aby po zmianie ubrań nie musieć już specjalnie przychodzić do łazienki.

Po umyciu twarzy, użyciu dezodorantu i finalnie przełożeniu prania, zabrał telefon z parapetu, w przelocie sprawdzając godzinę. 15:46. Oj, było źle. Było naprawdę źle.

Wyleciał z łazienki jak poparzony, aby następnie wybiec z korytarza w stronę schodów. Stanął przy szklanej barierce i pochylił się w przód, chcąc zobaczyć co dzieje się na dole.

— Wybacz, Harry. Powinien zaraz zejść.

— Jestem! - krzyknął i dopiero po chwili uświadomił sobie to co zrobił.

Nie chciał aby Harry czekał dłużej, i pomyślał że Louis jest niezorganizowany. Takie drzemki zdarzały mu się cholernie rzadko, a akurat ta była nieunikniona, z racji że za dużo myślał, co go męczyło, co nie działo się na codzień. I przez to że czuł że schrzanił, i nie chciał pogarszać sytuacji, zaczął zbiegać po schodach w dół. Dopiero kiedy pokonał schody, i stanął w miejscu patrząc na bruneta, który był ubrany w czarną koszulę i białe spodnie w kant, spuścił głowę i spojrzał na swój ubiór. Wyglądał koszmarnie.

— Przepraszam. - szepnął przerażony, po czym wplątał dłoń w swoje włosy, czując pod swoimi palcami to jak bardzo potargane były— Po prostu... Clifford i-...-

Wywołał wilka z lasu. Już po chwili każdy usłyszał głośne szczekanie psa, który najprawdopodobniej nie był zachwycony obecnością nieznajomego w domu. Louis od razu wyciągnął ręce w stronę pupila, zaczynając szeptać mu do ucha to że Harry jest dobry, i że nie wolno na niego szczekać. Sam brunet stał przy krześle stołu rozbawiony tą sytuacją, zaczynając cicho śmiać się pod nosem.

— Hej kolego. - powiedział szybko, i zaczął powoli kucać przy psie, ostrożnie wyciągając rękę w jego stronę— Mogę?- zwrócił się do Louisa.

— Jasne. - przytaknął delikatnie speszony, po czym ostrożnie zabrał ręce z ciała psa— Nic ci nie zrobi. Szczeka bo szczeka, ale jest potulny jak baranek. - obiecał.

Harry z błyszczącymi oczami oraz uśmiechem na twarzy znajdował się coraz bliżej psa. W pewnym momencie postanowił się zatrzymać, i poczekać na to aż zwierze przejmie inicjatywę. Nie musiał długo czekać, a już po sekundzie Clifford leżał między jego nogami na plecach, prosząc o to aby brunet pogłaskał go po brzuchu.

Set You Free| Larry fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz