Prolog

790 40 0
                                    

Walki toczyły się na prawie każdym korytarzu zamku zbudowanego z ciemnego, rzeźbionego kamienia, a resztę spowijał ogień wdzierający się do prawie każdego pomieszczenia. 

Hybernia zaatakowała nasz Dwór prawie że niepostrzeżenie, przeniosła się na najwyższe szczyty, pozbywając się  bestii żyjących w tamtych rejonach, by być pewnym że Książę Jawanghir lub któreś z nas nie wezwało ich na pomoc w walce. Zabili niemal wszystkie te majestatyczne stworzenia, których mieliśmy chronić za wszelką cenę, przebijając się przez ich pancerze  i zabierając blask z ich pięknych, lśniących oczu. 

Mając tyle lat co ja można by pomyśleć że powinnam uciekać i chronić swoje życie, jednak ja należę do Vasidih, moce które posiadam nie są jedynym  którym otrzymałam,  w moich żyłach od zawsze płynęła i będzie płynąć potrzeba ochrony każdego kogo znałam, dlatego ubrana w ciężką czarną zbroję pokrytą czarnymi łuskami, dzierżąc stare zaklęte ostrze razem z charakterystyczną tarczą i przywołanymi czarnymi, potężnymi skrzydłami na plecach biegłam przeskakując co drugi schodek by dotrzeć do sali tronowej w której był ktoś kto potrzebował mojej pomocy.

Po wyczerpującym szybkim biegu w końcu dotarłam do drzwi, zrobionych na kształt smoczych skrzydeł, które były również nadpalone i wyłamane. Z wnętrza dobiegały szydercze wyzwiska i szczęk broni, uderzającej o siebie. Szybko wbiegłam do środka i zobaczyłam jak książę Dworu mierzy się z sześcioma przeciwnikami naraz. 

Był wyczerpany, tak samo jak jego moce, widziałam to gdy ten dobijał kolejne ataki, nie mogąc już samemu atakować, co najwyraźniej odpowiadało  bawiącym się nim Hybernijczykom.

Nie zastanawiając się za dużo przeskoczyłam nad ogniem który płoną przede mną trawiąc starą belkę która jako jedna z wielu podtrzymywała sufit. Wiedziałam że nie mam dużo czasu zanim wszystko się zawali, dlatego nie zważając na płomienie podbiegłam do walczących i jednym płynnym ruchem przebiłam się przez skórzany pancerz jednego z żołnierzy i przełamałam tworzący i zacieśniający się już krąg tych psów. Wykorzystując ich zaskoczenie za pomocą kilku kolejnych cięć  dwóm z nich zadałam śmiertelne rany po których obaj osunęli się na kolana i już nie wstali a trzech kolejnych pozbawiłam równowagi. Jawanghir zebrał swoją wolę i wykorzystał że mężczyźni byli skupieni na mnie i przebił się przez obronę jednego z nich, jednak jego przeciwnik też wykorzystał moment gdy ten miał odkryty bok i ostatkiem sił wbił w niego swoje ostrze. 

Kiedy udało mi się zabić pozostałych dwóch wojowników, podeszłam do księcia chowając zwinnym ruchem broń na swoje miejsce. Nie mogłam pozwolić mu odejść, nie po to tu przyszłam. Chcąc go zabrać z tego miejsca, chciałam go delikatnie objąć, by za pomocą skrzydeł wylecieć przez najbliższe wybite okno, jednak on tylko złapał moją rękę i spojrzał mi w oczy, swoimi niemal że czarnymi źrenicami.

- Zostaw mnie tu - odezwał się zachrypniętym głosem - Nie pomożesz mi już

- Nie mogę Jaw - poczułam jak do moich oczu napływają gorzkie  łzy porażki - Nie zostawię Cię tu

- Uciekaj i się ratuj - powiedział - Tu zaraz wszystko się zawali, a ja nie chce żebyś tu została 

- Teraz tu chodzi o ciebie nie o mnie - szepnęłam - Nie zostawię cię, ani jako księcia ani brata

- Proszę...- rzekł zaduszając się dymem - Chcę żebyś miała szansę pokazać że oni się mylili Ves, żebyś mogła kiedyś sprawić że będę patrzył na ciebie z góry z dumą 

- Nie - szepnęłam

- Zawsze przy tobie będę  - powiedział zmuszając się do uśmiechu - Chodź by rozdzieliły nas płomnienie...

-...spotkamy się znów na niebie pełnym gwiazd - dokończyłam jego myśl i przytuliłam się do niego, widząc że już odchodzi, miałam coraz mniej czasu by uciec, ale chciałam z nim zostać do ostatniej chwili, by wiedział że nigdy  nie był tu sam, gdzieś z tyłu głowy wiedziałam że on zrobiłby to samo dla mnie.

Wsłuchałam się w ostatnie bicia jego serca i gdy już przestałam je słyszeć podniosłam głowę i spojrzałam na jego nieruchomą twarz, dalej spowitą w uśmiechu  i gdy chciałam się odsunąć od jego ciała poczułam lekki ciężar w lewej dłoni i gdy na niego spojrzałam, zobaczyłam niewielkie zawiniątko, do którego się uśmiechnęłam i schowałam do kieszeni. 

Rozpostarłam skrzydła i jak najszybciej poderwałam się do lotu, wylatując przez zniszczone okno, czym szybciej stałam się niewidzialna dla niechcianych oczu i poszybowałam poza granice mojego dotychczasowego domu, ani razu nie oglądając się za siebie.

Dwór Serca Cienia - Azriel | Dwór Cierni i RóżOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz