Szczęk stali i wszechobecne rozmowy roznosiły się echem po górskim obozie. Oczywiście nie którzy dumni skrzydlaci Ilryowie nie potrafią uwierzyć że kobieta może umieć walczyć i posługiwać się bronią, więc musieli znowu zebrać się przy ringu na którym walczyłam z kolejnym niedowiarkiem, którego trzeba było nauczyć przestać kpić z kobiet.
Od czasu kiedy uciekłam z domu zdążyłam już podróżować po różnych dworach i uczyć się ich technik walki, więc siniaki i chęć doświadczenia były u mnie czymś normalnym, a walka z takimi zadufanymi w sobie śmiałkami stała się przyjemnością.
- No dalej Vesta wetrzyj go w glebe! - w tłumie rozpoznałam głos jednego z tych który uwierzył w moje umiejętności już pierwszego dnia odkąd tu jestem, głos Dylana który najwyraźniej jakimś cudem znalazł czas by tu stać i gapić się na mój trening.
Przewróciłam oczami i zablokowałam długim mieczem klingę przeciwnika, pozwalając by naparł na mój miecz całą swoją siłą, by później niespodziewanie zrobić uskok w lewą stronę zabierając przy tym miecz, co spowodowało że kolejny Ilryjski wojownik upadł z hukiem na ziemię, co w ustach niektórych zebranych wywołało jęk niezadowolenia a w innych śmiechy zwycięstwa. Odebrałam mu jego miecz i spojrzałam na niego wyczekują aż wstanie, przy okazji posyłając mu też tryumfalny uśmiech.
- Dobra walka - do moich uszu dobiegł o dziwo zadowolony głos - Coraz lepiej Vestano idzie Ci walka naszymi mieczami
- Cały czas się uczę Delvonie - odparłam podając rękę przeciwnikowi, który uśmiechną się do mnie tak jakby akceptował porażkę, po czym podeszłam do wojownika, chowając miecz - Przychodzisz do mnie w jakiejś sprawie?
- Zawsze domyślna co?- zaśmiał się mężczyzna - Tak mam sprawę, możemy rozprostować skrzydła?
- Żyję już od prawie wieku w obozie pełnym Ilyrów więc już trochę stety albo niestety znam wasze zwyczaje i wiem że bez powodu nie przychodzicie - wzruszyłam ramionami i bez słowa przywołałam swoje charakterystyczne czarne skrzydła, kształtem przypominające należące niegdyś do smoków i oderwałam się od ziemi wraz za swoim dowódcą
Oboje lecieliśmy spokojnie nad obozem, przyglądając się jak inni wojownicy wykorzystują swój czas by walczyć na ringach, polerować swoją broń lub rozmawiając między sobą. Wszędzie byli tylko mężczyźni którzy widząc Delvona i mnie podnosili jedną z rąk w górę w geście powitania, na co oboje odpowiadaliśmy takimi samymi gestami.
Jakiś czas temu zrozumiałam że w obozie zostałam zaakceptowana przez większość wojowników jako równą nim, dlatego że kilkadziesiąt już lat temu udało mi się, jako pierwszej kobiecie zdobyć Ramel i stać się Carynthianką, co wywołało u niektórych niemały respekt, może to spowodowało że Ilyrowie są teraz dla niej jak rodzina? Chodź czasem zdarzali się tacy, którzy twierdzili że zrobiłam to w jakiś sposób niesprawiedliwie, w sumie dalej tacy są i przez tą nie wiarę w moim doświadczeniu w różnych dworach wyzywają mnie na pojedynki, tak jak dzisiaj Izak, który chyba w końcu zrozumiał że się mylił, o dziwo wystarczyło wytrzeć Ilryem ziemię i ten akceptował to że jestem od niego lepsza.
Minęliśmy linię drzew i skierowaliśmy się na jedną ze skalnych półek, z których widać było cały nasz obóz w pełnej okazałości, lub w jej połowie po tym co dzieje się z Amaranthą. Łagodne dymy unosiły się z kominów domów, w których pracowały kobiety, właściwie nie posiadające żadnych praw, oprócz przymusu pracy w domu. Obóz wydawał się taki jak zwykle, żwawy i żywy, sprawiający wrażenie zadbanego, chociaż w sumie taki był, bo Delvon starał się jak mógł. Oboje spokojnie wylądowaliśmy i podeszliśmy do krańca stromej półki, ciekawiło mnie to co chciał powiedzieć mi mężczyzna, dlatego złożyłam skrzydła i czekałam aż ten rozpocznie swój wywód.
- Widzisz to ?- zapytał - Ten spokój, ten rytm jakim się wszystko toczy?
- Każdy robi to co do niego należy - rzuciłam wprawiając w ruch moje ramiona na których spoczywały moje proste ciemnobrązowe włosy, sięgające mi nieco za ramiona - Lecz nie rozumiem do czego dążysz
- Zjawiłaś się już w moim obozie prawie wiek temu - westchnął - Dzięki tobie to wszystko stało się jakieś bardziej żywe, może to dlatego że dla większości z nas kobieta w wojsku to coś ...- szukał odpowiedniego słowa - Nowego, innego , sprawiłaś że podczas tego czasu, kiedy wiszą nad nami rządy Amaranthy oni mają się o co zakładać, ale też mogą doświadczać tego że kobiety mogą być czymś więcej niż tylko partnerkami i matkami domu. Widzę czasami jak ty i chłopaki upijacie się winem do ostatecznego stopnia a później paskudzicie gospodę - uśmiech wpłyną zarówno na moją jak i jego twarz na wspomnienie tych szalonych pijanych nocy - I to sprawia że niektórzy z nich chcą by ich siostry lub córki też mogły takie być
- Mam rozumieć że chcą odchodzić od podcinania skrzydeł ?- zapytałam z nieukrywanym zaskoczeniem ale i zadowoleniem
- Już odchodzą - powiedział spoglądając tym razem na mnie - I chciałbym ci za to podziękować Vestano
- Nie ma za co Delvonie, to właściwie nie było specjalnie - odpowiedziałam uśmiechając się do siebie
- Ale przez to ułatwiłaś niektórym zrozumienie tych wartości - powiedział i też się uśmiechnął
- Patrz - wskazałam na jednego z dobrze znanych mi Ilyrów, który leciał najwyraźniej w naszą stronę - Albo coś się stało dobrego i tak leci albo jest kolejna bójka na którą chcą nas zawołać
- Najwyraźniej - odpowiedział mi mężczyzna z lekkim uśmiechem i oboje czekaliśmy aż posłaniec stanie na nogach.
CZYTASZ
Dwór Serca Cienia - Azriel | Dwór Cierni i Róż
FanfictionNa początku Prythian dzielił się na osiem dworów, lecz jeszcze przed czasami Amaranthy, Dwór Smoczych Skrzydeł w którym żyły istoty panujące nad smokami żyjącymi na jego terenach został zniszczony przez Hybernijczyków i zapomniany przez ówczesnych...