- Hmm - zamyśliłam się na chwilę, przypominając sobie o jednym fakcie o jakim wcześniej chyba zapomniałam wspomnieć, ale spoglądając na twarz Rhysa wróciłam do świadomości- Wiecie, moja historia jest dosyć zagmatwana i pomieszana no i nie wiem od czego mam zacząć
- Vesta my jesteśmy tu żeby Ci pomóc - powiedział łagodnie Rhys pochylając się lekko w fotelu - Gdybym pamiętał to co się stało te ponat pięćset lat temu to raczej teraz bym cię tym nie zamęczał
- Ma rację, nie siedzielibyśmy teraz tutaj, tylko od razu pewnie w Domu wiatru albo w rezydencji w mieście - poparł go Kasjan
-Jasne rozumiem - uśmiechnęłam się do nich lekko i zaczęłam wyjaśniać - Pośród mieszkańców Dworu i chyba nawet w całym Dworze było takie przekonanie że każdy kto jest prawdziwym mieszkańcem Dworu ma określony wygląd, twierdzono że każdy Vasidi, Velir albo Velers powinien wyglądać tak jak wyglądał pierwszy książę, mając czarne jak smoła włosy , bladą karnację skóry no i oczy jak węgle.
- Naprawdę? Wierzono w taki głupi zabobon? - Kasjan przerwał mi, najwyraźniej nieźle zdziwiony - Durny przęsąd
- Rozumiem że to było powodem że przed wojną mówiłaś że jesteś odmieńcem? - Azriel nie zwrócił uwagi na uwagę brata, ale najwyraźniej skorzystał z tego że ten mi przerwał. Zaskoczyłam się trochę że pamiętał takie szczegóły, ale w końcu to szpieg, więc musiał mieć dobrą pamięć.
- No można tak powiedzieć - uśmiechnęłam się lekko patrząc w jego stronę, na co on tylko skiną niemalże niezauważalnie głową - Jak widzicie no to ja nie bardzo pasuję do tego wyglądu, co moich rodziców wprawiło w niezłe zaskoczenie. Żyliśmy jakoś w czwórkę, ja, mój ojciec, matka i starszy brat, nie do końca wiem w jaki sposób to pamiętam , bo w tamtym czasie kiedy oni zdecydowali się mnie oddać, ze względu na mój wygląd i moce jakie już w tedy przejawiałam, miałam zaledwie cztery lata. Rodzicie w tamtym czasie wiedli dobre życie, bogate ale to że ich córka była inna od reszty wprawiło ich we flustrację , która później zmieszała się z poczuciem niesprawiedliwości no i na koniec ze wściekłością ojca na mnie, co pokazuje ta blizna - tutaj wskazałam na bliznę rozciągającą się w kącie moich ust
- On ci to zrobił? - zapytał z zaskoczneiem Rhys
Kiwnełam głową i jak na zawołanie zobaczyłam jak pięśći wszystkich trzech wojowników, samoistnie się zaciskają, oni tak samo jak jak nienawidzili jak ojciec krzywdzi swoje dziecko. Ale jednym stuknięciem obcasa przy bucie sprowadziłam ich do rzeczywistości i podjęłam swoją historię.
- Rodzicie przez te cztery lata jakos mnie ukrywali ale kiedy moja rodzicielka zaszła w ciążę, to oboje zdecydowali że oddadzą mnie jako ofiarę, Azgharowi, jednemu z prastarych smoków zamieszkujących nasze góry. No i tak też zrobili, poszli ze mną pod jego jaskinię, ale zanim mieli mnie zostawić, chcieli pozbawić mnie skrzydeł, może to z powodu tego żebym nie odleciała i nie uciekła? Nie wiem, wiem tylko tyle że przed tym losem uratował mnie właśnie Azghar, zabierając mnie do środka swojej pieczary, oni w tedy przed nim uciekli, jakby ze strachu zostawiając małe dziecko na pastwę woli smoka.
- Mogłoby się wydawać że on mnie pożre i tak dalej, ale on tego nie zrobił. Oczami duszy dalej pamiętam spokojne spojrzenie złotych oczu sprawdzający każdy mój cal, czy aby jestem bezpieczna. - westchnęłam melancholijnie kiedy przypomniałam sobie dobroć istoty której nie miałam szansy w żaden możliwy sposób poznać - Jakimś cudem , nowo mianowany Książę Dworu, znalazł się w tamtym rejonie, mówił mi że znalazł mnie śpiącą w Smoczych objęciach. Opowiadał że bez wachania zabrał mnie z tamtego miejsca, uratował mnie, wychował, mimo tego że spoczywało na nim wiele obowiązków i traktował mnie jak własną, rodziną siostrę, której nigdy nie miał. To on dał mi na imię Vestana, czyli walka, w sumie do tej pory nie rozumiem dlaczego tak dał mi na imię, ale kiedy go o to zapytałam odpowiedział mi jedynie że za pierwszym razem kiedy mnie widział, zobaczył w moich oczach chęć walki i determinację która dała mu pewność że kiedyś zawalczę za wygraną.
- Czyli wcześniej nie miałaś imienia? - zapytał Kasjan, wyciągając z kontekstu moje wcześniejsze słowa
- To nie tak że nie miałam imienia - zaprzeczyłam - Miałam je, ale każde imię, jakie ktoś z nas posiadał oznaczało jakąś konkretną cechę charakteru albo wyglądu, jaką zdążyli zauważyć u nas rodzicie
- Czyli imiona były takim jakby waszą charakterystyczną cechą? - dopytał Rhys, strasznie dużo pytań zadają, ale cóż miałam im wyjaśnić to to zrobię
- No wiesz do tamtego czasu dopuki książę mnie nie zabrał miałam na imię Kera, co oznaczało w naszym starożytnym języku, odmieniec
- Jak dowiaduję się o waszym dworze coraz więcej to mam wrażenie że nasz Dwór w porównaniu do waszego był i jest niczym - rzucił Kasjan, przez co Rhys spojrzał na niego z wyrzutem - No co? To prawda
- Cóż tak było - uśmiechnęłam się i pokręciłam z rozbawieniem głową na tryumfalne spojrzenie Kasjana w stronę Rhysa- Kontynuując, to w sumie już od piątego roku życia mam w ręce broń, no może w tedy nie taką prawdziwą, tylko drewnianą, ale każdy od tego zaczyna. Przez kolejne dziesięć lat od mojego znalezienia, ternowałam różne sztuki walki, za pomocą większości broni, uczyłam się starych historii nie tylko naszego Dworu, ale i innych, czytałam wiele ksiąg, ale też ćwiczyłam moje coraz to mocniej objawiające się moce i umiejętności. Dopiero kiedy miałam czternaście lat, do Jawa dotarło że ma do czynienia z młodą Vasidi, ale nie zraził się tym i dalej pomagał mi okiełznać swoje dary, aż do czasu kiedy na nasze ziemie nie wkroczyli Hybernijczycy i nie zniszczyli wszystkiego co było zbudowane i stworzone przez następców pierwszego księcia jak i jego sam....
Przerwałam słysząc skrzypienie na werandzie i wszyscy troje zwróciliśmy całą swoją uwagę na drzwi, które otworzyły się z jękiem, a w nich stanęło dwie kolejne postaci.
___________________
Musicie mi wybaczyć za nieobecność ale pojawiam się z powrotem z kolejnym rozdziałem, tym razem podzielonym na pół 😉
Do zobaczenia w następnej części 👋
CZYTASZ
Dwór Serca Cienia - Azriel | Dwór Cierni i Róż
FanfictionNa początku Prythian dzielił się na osiem dworów, lecz jeszcze przed czasami Amaranthy, Dwór Smoczych Skrzydeł w którym żyły istoty panujące nad smokami żyjącymi na jego terenach został zniszczony przez Hybernijczyków i zapomniany przez ówczesnych...