Rozdział II

430 30 5
                                    

- Delvonie - Izak ciężko dyszał, jakby przed chwilą ścigał się z samym panem czasu - Mam wieści

- Co się stało?- zapytał dowódca z ledwo wyczuwalną troską

- Amarantha nie żyje - Ilyr wyprostował się i spojrzał w zimne oczy dowódcy, które w jednym momencie się rozjaśniły

- To świetna informacja! - powiedział i uśmiechnął się szczerze by potem odprawić mężczyznę i spojrzeć na mnie z tym samym promiennym wyrazem twarzy - Widzisz Vestano? Teraz wszystko może się udać i jest realne, a ty możesz pokazać już bezpiecznie kim jesteś.

Zamyśliłam się na chwilę, rozważając jego słowa, do tej pory rzadko pokazywałam światu kim jestem, z obawy tego że Amarantha będzie chciała mnie odnaleźć by mnie zniewolić albo zabić. Zrobiłaby to ze względu na sławę jaką kiedyś miał nasz niewielki dwór, na sławę moich przodków o tym jak potrafiliśmy się przeobrażać w ogromne bestie i walczyć z wieloma przeciwnikami, po części była to prawda, tylko sęk w tym że nie mogliśmy się stawać jakimiś bestiami, my stawaliśmy się smokami. Wielu z moich pobratymców potrafiło to zrobić, w tym Jawanghir , takie osoby nazywali Velirami, którzy w starym języku naszych przodków nazywano mianem obrońców, którzy mieli chronić wszystkich żyjących na terenie dworu. Ja jednak nie byłam do końca kimś takim, od przełomu w moim życiu, kiedy miałam czternaście lat w większej mierze byłam Vasidi, kimś kto potrafił władać zarówno nad istotami żywymi jak i nad istotami cienia i wyciągniętymi z objęć śmierci, a także mające z nimi dużą więź.

Od czasu kiedy dwór został zniszczony minęło dobre ponad pięćset lat, walczyłam na wojnie u boku Księcia Dworu Zimy, pomagałam chronić niewinnych, zabijałam i mściłam się na każdym Hybernijczyku który sprawił że moje życie musiało stać się taką tułaczką po świecie. Ale teraz było inaczej, przeżyliśmy rządy jednej z tych która wielu fae pokazała co to znaczy śmierć, teraz przynajmniej odrobinę mogłam się stać sobą, bez masek i kłamstw że jestem Ilryjską kobietą.

- Ziemia do wojowniczki - z zamyślenia wyrwał mnie głos dowódcy - Wracamy?

- Tak ale kto zabił tą Hybernijską gnidę? - nagle przypomniałam sobie że Izak tego nie powiedział

- Nie mam pojęcia...ale może dowiesz się od chłopaków - rzucił Delvon i runą ku przepaści a ja wraz za nim

---*---

Przeszłam przez obóz i rozglądałam się za znajomą twarzą Dylana który pewnie gdzieś świętuje razem ze swoją grupką. Przez głowę przechodziły mi różne myśli, a do uszu dochodziły różne spokojne dźwięki, trzaskanie drewna w ognisku, stąpania butów po śniegu, uderzanie się o siebie butelek....zaraz, to znaczy że chyba ich znalazłam. Podążyłam za znajomym brzęknięciem które doprowadziło mnie do niewielkiej chatki należącej do żołnierza i chcąc ich nagle zaskoczyć najpierw zajrzałam przez niewielkie okienko, obok drzwi i zobaczyłam Dylana, Izaka i Sebastiana bawiących się w najlepsze przy dobrym trunku.

Z perfidnym uśmieszkiem na twarzy otworzyłam drzwi na całą szerokość tak aby wszyscy poczuli chłód panujący na zewnątrz, oni od razu spojrzeli w moją stronę ze strachem że to może być Delvon, który już kilka razy dał im reprymendę za picie.

- Vestana zamknij te durne drzwi! - po Izaku widać było że już nie jest w pełni świadomy tego co się wokół niego dzieje kiedy spojrzał na mnie swoimi złotymi oczami - Bo zaraz wstanę i ponowimy walkę, tylko że tym razem to ja wetrę w ziemię ciebie.

- Już już nie piekl się tak - powiedziałam powstrzymując uśmiech kiedy wstał i chwiejnym krokiem zaczął iść w moją stronę

- Gdzie Cię licho wywiało kobieto? - zapytał Dylan który chyba , jak na razie był najbardziej świadomy tego co się dzieje

- Tu i tam, szukałam was - odpowiedziałam siadając na jednym z krzeseł przy stole przy którym siedzieli - Pozwolicie mi usiąść z wami wielcy wojownicy?

- Jesteśmy równi moja droga - odpowiedział mi zachrypnięty już głos Sebastiana na co pozostali dwaj pokiwali głowami - Wojowniczko

- Dziękuję za taki zaszczyt moi drodzy - odpowiedziałam już w pełni czując mocny zapach alkoholu od całej trójki, więc postanowiłam podpytać ich to kto się przyczynił do śmierci "Królowej" Prythianu , dlatego nalałam do czterech kieliszków szkarłatnego napoju i pozwoliłam żeby wypili kolejkę - Kto ją zabił?

- Książę Dworu Wiosny - odparł a ja zakrztusiłam się winem które akurat wzięłam do ust

- Tamlin zabił Amaranthę? - zapytałam z niemałym niedowierzaniem, znałam go, żyłam przez prawie dziesięć lat w Dworze Wiosny kiedy rządził nim jeszcze jego ojciec i wiedziałam że często był porywczy ale żeby aż tak?

- Naj zabawniejsze jest to że nie sam - rzucił Sebastian na co Dylan pokręcił głową - Najpierw ludzka dziewczyna uwolniła go z klątwy

Niedowierzałam w to co słyszałam z ich ust ale koniec końców uwierzyłam w ich słowa, bo w końcu pod wpływem alkoholu mówi się same prawdziwe i szczere rzeczy, więc tylko dopiłam swój kieliszek, pożegnałam się z nimi i wyszłam do swojego małego domku na obrzeżach obozu. Dziś nie dowiem się więcej ale jutro to co innego, nie wiem dlaczego chcę to wiedzieć, wiem jedynie że jako Vasidi chcę wiedzieć jak najwięcej o znanych mi fae.

Dwór Serca Cienia - Azriel | Dwór Cierni i RóżOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz