12. Trening, trening i jeszcze raz trening

448 37 67
                                    


[Pov Midoriya]
(Szesnasty czerwca, sobota)

Właśnie jest dwunasta trzydzieści i usiłuję wyciągnąć Kacchana z mojego pokoju, bo ten się uparł, że nie idzie.

-Kacchan, muszę zdążyć na trening, a nie mogę iść bez ciebie.

-Mogłeś o tym myśleć kurwa wczoraj, gdy zmieniłeś mnie w pierdoloną biedronkę! 

-Uh, załóż bluzę nie będzie widać...

-JEST ŚRODEK CZERWCA I JEST MI ZA GORĄCO W BLUZIE TY KURWO JEBANA!

-No Kacchaaan!

-Nie Kacchan'uj mi tu kurwa. Chciało ci się w komara bawić? To cierp jak tamte kurwy! Ciesz się lepiej, że cię klapkiem nie ujebałem jak twoich sprzymierzeńców!

-Bo cię zaniosę tam. A już nie zdążysz założyć nawet bluzy.- Powiedziałem poważnie podchodząc do niego bliżej.

-Tylko spróbujesz kur- Meow!- Miauknął nagle, gdy to tylko podniosłem go i przerzuciłem przez ramię.- PUSZCZAJ! SŁYSZYSZ?! TY GNIDO PIERDOLONA! 

-Wyzywaj mnie tak dalej, a po drodze wejdziemy do salonu.- Zagroziłem mu i dumnie się uśmiechnąłem, gdy ten nagle przestał krzyczeć.- Grzeczny kotek.

-Puszczaj mnie! Nie może mnie nikt w tym stanie zobaczyć. Wystarczy, że jestem jebanym kotem! Deku!

-AGH!- Zawołałem, gdy to nagle poczułem jak wbił we pazury w moje plecy. Od razu zatrzymałem się przed schodami i go odstawiłem.- To bolało...

-Tak jak mnie dupa dziś rano. Dawaj kurwa bluzę, bo ktoś mnie jeszcze zobaczy!

Posłusznie zdjąłem z siebie zwykłą, czarną, zapinaną na suwak bluzę i mu oddałem. Ten natychmiast ją założył, zasuwając najbardziej jak się da i oczywiście naciągając kaptur na głowę. Śmiesznie to trochę wyglądało, gdy przez uszy, początkowo ten kaptur wręcz stał. Jednak po chwili gdy je położył, wyglądało to już normalnie.

-Zabiję cię...- Wywarczał pod nosem gdy zaczęliśmy schodzić po schodach na dół.

-Hej chłopaki!- Usłyszeliśmy z salonu krzyk Miny, która siedziała razem z Uraraką.- A wy gdzie?

-Na trening, a co tam?- Odpowiedziałem podchodząc bliżej, jednak Kacchan pozostał z tyłu.

-A tak pytam, bo nam się nudzi. Co nie Ochaco?- Szturchnęłą ramieniem szatynkę, która lekko się zarumieniła i pokiwała potwierdzająco głową.- Może mogłybyśmy z wami iść?

-Eeee... Chyba, nie będzie problemu. Tylko, że przez następne trzy godziny będę usiłował opanować nową moc, przy pomocy Sakury, więc i tak możecie się nudzić.

-To i tak będzie ciekawsze niż siedzenie w domu.- No to chodźmy!

Obie poderwały się z kanapy i razem udaliśmy się w stronę blondyna który czekał już przy wyjściu i był ewidentnie nie zadowolony, że nie idziemy tam sami. A jego zirytowanie podwyższyło jedno pytanie które padło z ust Ochaco.

-Bakugo? Czemu jesteś w bluzie i masz kaptur..? Ciepło jest na dworze przecież.

-A chuj cię to interesuje jebana pyzo!- Warknął przy czym jak najszybciej wyszedł z budynku.

-A temu co się stało..?- Zapytały jednocześnie, na co ja tylko z uśmiechem kiwnąłem ramionami na znak, że nie mam pojęcia.

Całą drogę na salę treningową beta, przeszliśmy przy rozmowach, na różne tematy. Jedynie Kacchan, odłączył od naszej grupy i szedł z przodu, przy czym gniewnie machał ogonem.

~*Zagrożeni* [DekuBaku]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz