[Pov Midoriya]
(Osiemnasty czerwca, poniedziałek)-Kacchaaaan! Chodź tu!
-Pojebało cię! To jest zajebiste!
Właśnie jest około dwudziesta pierwsza, a ja biegam po dachu naszego akademika usiłując namówić blondyna by zleciał na dół.
Trzy godziny temu odkrył jak się lata przy pomocy tych skrzydeł i teraz nie zamierza zlecieć na dół.
Już pomijając fakt, że przez cały dzień chodził zaspany a teraz gdy jest już całkiem późno nagle ożył i ma chęci do działania.-No Kacchan! Musimy już wracać!
-Chcesz zobaczyć?- Nagle zawołał dalej będąc podekscytowany.
-Ale cooooo!? KACCHAN! O-odstaw mnie!- Zacząłem krzyczeć gdy tylko złapał mnie i uniósł się w powietrze.
-Aj tam nie upuszczę cię durniu.- Zaśmiał się, mocniej chwytając mnie w pasie.- Zobacz kurwa, czemu nie chcę schodzić na dół. No otwórz oczy...
Niepewnie się go posłuchałem i powoli otworzyłem oczy.
-Chłopie, potrafisz latać a się boisz?- Zakpił ze mnie.
-Potrafię i się nie boje. ALE TO GDY LATAM SAM!
-To masz problem. Dziś ja jestem kierowcą.
Nagle podrzucił mnie do góry i nim się zorientowałem by uaktywnić swój dar latania. Ten mnie chwycił tak, że tym razem bylem odwrócony twarzą w jego stronę.
-Kacchan!
-No nie krzycz już idioto. Mówiłem, że cię nie upuszczę.- Powiedział dalej rozbawiony.
Chwila Kacchan jest szczerze rozbawiony!? Dawno go takiego nie widziałem...
-I czego jesteś taki rozmarzony? Co w tym twoim kapuścianym łbie się pojawia?- Prychnął, jednak bardzo szybko wprowadziłem go w osłupienie, jak tylko bez zapowiedzi go pocałowałem.
I to był chyba mój błąd, bo od razu zaczęliśmy spadać w dół, jednak nim zlecieliśmy chociażby do połowy wysokości, blondyn się opamiętał i ponownie zaczął pracować skrzydłami.
-Ostrzegaj mnie w takich momentach!- Zawołał niby gniewnie, jednak w świetle księżyca zauważyłem u niego lekki rumieniec.
-W razie potrzeby bym nas uratował... Pozatym mówiłeś, że nie spadniemy? Ufam ci, że tak się nie stanie.
-Głupi nerd.- Prychnął, po czym sam mnie pocałował.
Od razu pogłębiłem pocałunek, przejmując inicjatywę. Chwilę tak trwaliśmy...
-Bakubro! Co ty tam robisz!?- Usłyszeliśmy nagle krzyk Kirishimy, przez co Kacchan natychmiast się ode mnie odsunął.
-Czego kurwa chcesz Shittyhair?!
-Co ty tam robisz o tej godzinie? Gdzie Midoriya, miał przy tobie ciągle być!
Cicho się zaśmiałem z widoku twarzy blondyna, gdy uświadomił sobie to, że Kirishima mnie nie zauważył.
Uaktywniłem swoją moc latania i wręcz wyrwałem się z jego uścisku.-Jestem tu!- Zawołałem rozbawiony.- Latamy sobie, a co tam?
Podleciałem pod okno chłopaka, a blondyn po chwili zrobił to co ja.
-Nic, zdziwiłem się gdy zobaczyłem przerośniętego nietoperza, latającego samopas.
-A ci wypierdole.-Warknął oburzony.
-To jak widzisz, nie jest sam.
-No widzę... Uczysz go latać czy jak?- Zapytał z uśmiechem obserwując naszą dwójkę.
CZYTASZ
~*Zagrożeni* [DekuBaku]
FanfictionWłaśnie trwa pierwszy trymestr w klasie drugiej A. Jest początek czerwca a cała klasa wychowawstwa Aizawy nie domyśla się nawet w jak dużym niebezpieczeństwie się zaraz znajdą. A dokładniej jeden z ich uczniów, któremu życie się zawali, a co dziwnie...