21. Kocham cię

356 36 9
                                    

[Pov Narrator]
(Dwudziesty czerwca, środa)

W nocy Bakugo przeszedł kolejną przemianę, kolejną bardzo bolesną przemianę. Xavier od razu podawał mu silne środki przeciw bólowe które tak na prawdę nic nie wspomagały chłopaka, przez co dwójka nastolatków obecnych przy tym martwiła się o zdrowie blondyna. Aizawa ze swoimi ślimaczymi ruchami, jak dotarł na miejsce, Katsuki już spał będąc wycieńczonym po tym zajściu.

Teraz jest dziesiąta rano. Minęło równo dziesięć godzin odkąd blondyn spokojnie zasnął, a Izuku nie zmrużył oka, bojąc się o to, że coś może się stać. W końcu Katsuki ponownie posiadał pomarańczowy łuskowaty ogon, pomarańczowo-czarne skrzydła, co prawda nie taki należące typowo do nietoperza, a tym razem przypominały te smocze. Po za tym jego zęby jak i paznokcie się wydłużyły i stały się ostre jak sztylety, a w dodatku na głowie wyrosły mu pomarańczowe rogi.

Xavier od dwunastu godzin nie zrobił sobie nawet pięciu minut przerwy. Przemiany nastolatka następowały coraz szybciej, były coraz bardziej nieprzewidywalne, a z tego co powiedział mu zielonowłosy, były także coraz bardziej bolesne. Jedynym plusem tego wszystkiego, był punkt zaczepienia, który zdobył młody chemik. Zdołał wykryć główną substancję mieszaniny, okazało się, że jego przypuszczenia były poprawne i teraz nie opuszcza laboratorium. Zostawił blondyna pod opiekę piegowatego, a sam usiłował wytworzyć truciznę, która panowała w ciele czerwonookiego, by potem łatwo móc zrobić lekarstwo.

-Kacchan... Obudź się...- Poprosił Midoriya, którego opanowywało już zmęczenie. Siedział na krzesełku, opierając głowę na łóżku obok blondyna, jednocześnie ciągle trzymając jego dłoń.- Zaraz zasnę...

Dosłownie w przeciągu trzech minut zielonooki zasnął, a natomiast jego towarzysz zaczął się budzić. 

-Kurwa... wszystko mnie boli do cholery jasnej.- Jęknął otwierając oczy, od razu zauważył, że nie jest w pomieszczeniu sam, a co lepsze ktoś trzymał go za dłoń.- Deku..? O kurwa Deku!

Z prędkością światła wyrwał swoją dłoń z jego uścisku uświadamiając sobie wszystko co stało się dnia poprzedniego. Cały się zarumienił i odsunął na drugi koniec łóżka, cicho przy tym sycząc z bólu.

-Kacchan? O-obudziłeś się!- Zauważył od razu wstając na równe nogi.- Jak się czujesz? Boli cię coś?

-J-ja? Jest zajebiście kurwa! A teraz się dopierdol łaskawie.- Warknął wstając z materacu, gdy zielonowłosy tylko do niego się zbliżył. Jednak był to jego błąd, bo nie potrafił utrzymać się na nogach, jednak w ostatniej chwili zdołał go złapać.

-Ajć! Mam cię, lepiej usiądź...- Tak jak powiedział, pomógł mu z powrotem usiąść na miejscu.

-Nie rozkazuj mi! Odpierdol się!- Zawołał czując, że dalej jest różowy niczym malina.

-Kacchan..? Masz gorączkę? cały rozpalony jesteś...- Mruknął przykładając dłoń do jego czoła i policzków.

-ZOSTAW!- Warknął wyrywając się zielonowłosemu.

-Co się dzieje?

-Gówno! Zostaw mnie do cholery!

-Hę? Ah... Chodzi o to wczorajsze? Prze...

-Zamknij się! Nie przepraszaj! Zostaw mnie kurwa!- Przerwał mu, odwracając twarz, jednocześnie nieświadomie zakrywając się jednym skrzydłem.

-Chwila... Ty nie masz gorączki. Po prostu się zawstydziłeś? 

-MORDA!

-Kacchan... Nie musisz się wstydzić.- Zaczął delikatnie, chcąc odsunąć skrzydło, które torowało mu widok.- Bo ja ciebie też kocham.

~*Zagrożeni* [DekuBaku]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz