32. Nowiny

164 20 7
                                    

[Izuku]
(Czwarty lipca, środa)

-Kacchan czekaj.- Od razu stanąłem na korytarzu przed Kacchanem, jednocześnie go zatrzymując.- Kacchan...

-Nie chcę tego...- Szepnął opuszczając głowę. Od razy klęknąłem przed nim i go przytuliłem.

-Może uda się jeszcze przekonać dyrekcję. Aizawa teraz ma jeszcze dowiedzieć się wszelkich szczegółów i nam przekazać. Sądzę, że może on się za nami wstawić...

-Jestem niemalże pewny, że się nie zgodzi.- Prychnął.- Nie chcę wyjeżdżać do chuja! Tymbardziej bez ciebie...- Ostatnie zdanie dodał ciszej.

-Chodźmy do dormitorium...- Szepnąłem a on przytaknął.

Po kilkunastu minutach byliśmy już w swoich pokojach, by się spakować. Kacchan uparł się, bym mu tylko sięgnął walizkę i sam się spakuje. Chciał pobyć chwilę sam i to uszanowałem.

Aktualnie siedziałem u siebie, miałem już spakowane walizki, aktualnie siedziałem na łóżku czekając na telefon od Aizawy. Zanim zacząłem się pakować, zadzwoniłem do Aizawy i wręcz go błagałem by spróbował zmienić zdanie dyrekcji bym mógł wyjechać razem z blondynem. W końcu uległ i powiedział, że spróbuję ale nic nie obiecuje, bo ten wyjazd jest już planowany od tygodnia.

Teraz czekam...

-Izuku!

-Idę Kacchan!- Krzyknąłem chowając telefon do kieszeni i idąc do pokoju Kacchana. Okazało się, że leżał na podłodze, a twarz zakrył przedramieniem jednej ręki.- Co się stało?- Zapytałem od razu znajdując się obok niego.

-Spadłem z wózka jak chciałem usiąść na łóżku. Nauczyłem się przejść z łóżka na wózek ale w drugą stronę to już nie...

-Już ci pomagam.- Powiedziałem podnosząc go na małpkę, od razu objął rękoma mój kark i się wtulił, ja sam trzymałem go za tyłek obiema rękoma, bo nie miał jak nogami objąć mnie w pasie.

-Nie chcę jechać nigdzie... Nie chcę wszystkich zostawiać... Nie chcę zostawiać ciebie...- Wyszeptał cicho do mojego ucha.

Usiadłem na łóżku, nie przekładając go z moich kolan.

-Jeżeli będą kazali nam się rozejść na ten czas w różne strony... Przyjadę do ciebie.- Odpowiedziałem mu równie cicho.- Też nie chcę cię zostawiać... Nikogo nie chcę zostawić...

-Czemu kurwa wcześniej nam o tym nie powiedzieli.

-Nie wiem. Pewnie wiedzieli, że będziemy się stawiać, a teraz nie mamy wyboru.

-Gdyby nie to, że jestem sparaliżowany, inaczej by było. Nie atakowali by aż tyle, obroniłbym się sam...

-To nie twoja wina... Kacchan, przez to wszystko twoja psychika bardzo ucierpiała, powinieneś udać się z tym do specjalisty.

-Nie. Nigdzie nie idę. Nie zamierzam i kurwa nawet nie próbuj do cholery mnie namawiać.- Syknął, dalej nie odsuwając się ode mnie.

-Kacchan spójrz na mnie.- Powiedziałem, podnosząc jego głowę. Patrzył na mnie ze łzami w oczach.- Martwię się o ciebie, bo cię bardzo kocham... Nie chcę dla ciebie źle.

-Wiem...

Pocałowałem go delikatnie, a on od razu oddał czynność, dzięki czemu ja pogłębiłem pieszczotę słysząc cichy pomruk blondyna. Zacząłem go gładzić dłonią po plecach, gdy on zanurzył dłonie w moich włosach.

-Izuku... Ah...- Jęknął cicho w moje usta, gdy przygryzłem jego wargę.

-Kocham cię Katsuki.- Powiedziałem, odsuwając się na chwilę od niego. Widziałem jego zdziwione spojrzenie.

~*Zagrożeni* [DekuBaku]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz