4. Śniadaniowy układ

483 50 64
                                    

[Pov Midoriya]

((trzynasty czerwca, środa))

Aż do dziś, do momentu w którym wszyscy poszli na lekcje nie wychodziłem z pokoju. Tak samo od tamtej rozmowy z Kacchanem nie zamieniłem z nim nawet słowa. Dochodzi właśnie dziewiąta a ja pierwszy raz od kilkunastu godzin wyściubiam nos z swojej groty. Od razu kieruję swoje kroki ku kuchni by coś zjeść bo dosłownie padam z głodu!

Wczorajsze popołudnie głównie poświęciłem rozmyślaniu, o co może chodzić Kacchanowi. Chciałem mu wczoraj tylko pomóc, a chyba nie najlepiej mi to wyszło finalnie...

Jego ciągle zmiany nastroju gdy jestem blisko i to sam na sam.
Nagła zmiana charakteru.
I czy on wtedy na prawdę się zarumienił, czy tylko mi się wydawało?
Czemu się jąkał..?

Agh nie umiem w uczucia! Mogliście mi oszczędzić tej mutacji!

Jak tylko wszedłem do kuchni, pierwszą rzeczą jaką zauważyłem był to pyszny zapach jedzenia... Boże naleśniki i kawa!

-Kacchan, naleśniki smażysz?!?

-Tsa, też chcesz?- Zapytał obojętnie, a ja się podekscytowałem.

-Tak! Poproszę!

Satysfakcja. Obojętność

-I tak mam za dużo masy...- Mówi pod nosem, gdy ja zajmuję miejsce przy stole.- Pisał do ciebie Aizawa?

-Nie... A do ciebie coś pisał?

-Mamy przyjść dziś do sali treningowej w sektorze delta o piętnastej. Ponoć ma pomysł na twoją wkurwiającą zdolność, a przy okazji da ci te bransoletę.

-To świetnie!- Wołam naprawdę zadowolony z tej nowiny, gdy właśnie Kacchan podaje mi śniadanie.- Dziękuję bardzo!

-Tsa nie drzyj ryja.- Po tych słowach blondyn razem z swoją porcją siada dosłownie naprzeciw mnie i zaczyna powoli jeść.

Boże jakie dziwne i satysfakcjonujące uczucie! Czemu jestem aż tak wesoły z tego, że siedzimy razem, jemy śniadanie i normalnie rozmawiamy?

Z tą myślą i uśmiechem na twarzy biorę pierwszy gryz i zamieram. Czerwonooki gdy widzi moją reakcję zdziwiony przygląda mi się, czekając aż tylko coś powiem.

-Co się...

-PYSZNE! Kacchan, gdzie ty się nauczyłeś tak gotować?! To jest świetne!- Wołam naprawdę zadowolony i zafascynowany posiłkiem.

Nie dość, że ładnie je udekorował owocami i czekoladą, to jeszcze są takie smaczne! Boże, ja chcę więcej śniadań w wykonaniu Kacchana!

-Ale się podnieciłeś, przez głupie naleśniki.- Zaczął kpić ze mnie jednocześnie się śmiejąc.

Niby wygląda to, jakby na prawdę ze mnie kpił w najlepsze ale jego emocje, te prawdziwe mówią co innego.

Szczęście. Rozbawienie. Przyjemność.

-Mówię prawdę! Są świetne!

-Pierdolisz. Zwykłe. Każdy debil potrafi.

-To ja jestem bardziej niż głupi, bo nawet w połowie jak ty nie umiem gotować.- Stwierdzam na głos, udając obrażonego na co blondyn wybucha wręcz śmiechem.- Widzisz, nawet się śmiejesz teraz z mojej głupoty.

-Skoro tak twierdzisz, że jestem zajebisty to jutro ty fundujesz mi śniadanie i ocenię.

-HĘĘ?! A-ale!

-Nie ma "ale" pacanie.

-Niech będzie! Przyjmuję wyzwanie! Ale nie moja wina, jak będzie okropne.

-Jeżeli nie da się tego zjeść masz wpierdol.

~*Zagrożeni* [DekuBaku]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz