Rozdział 5.

375 19 2
                                    

Odetchnęłam ciężko, gdy już piąty raz musiałam zatańczyć. Mimo tego, że bardzo lubiłam to, co robiłam to czasami mnie to wykańczało. Weszłam do pokoju już któryś raz, a na moich ustach malował się mały uśmiech. Unosząc wzrok, niemal dostałam zawału, gdy zobaczyłam, jak czekoladowe tęczówki wywiercały we mnie dziurę. Poczułam złość, ale też minimalną...radość, gdy zobaczyłam znaną twarz, na której spoczywał idealny spokój i uśmiech.

Nie umiałam nic powiedzieć, gdy Fabian perfidnie uśmiechał mi się w twarz. Mną targały emocje i w sekundę poczułam, niechęć, złość, a nawet to pieprzone szczęście, które się we mnie pojawiło. Nie miałam pojęcia, skąd ono się wzięło, ale nie chciałam go czuć. Oczy bruneta nie pomagały mi w uspokojenie się. Jego cały pieprzony i naprawdę pociągający wygląd nie pomagał mi w tym wszystkim. Sprawiał tylko, że moje hormony zaczęły wariować, a ja miałam ochotę wziąść lodowaty prysznic, gdyż przez to zrobiło mi się kurewsko gorąco.

– Co tu robisz? – spytałam po chwili, opierając rękę na biodrze. Widziałam doskonale, jak Harvey zjechał spojrzeniem na to miejsce, powracając później do mojej twarzy.

– Przyszłem na taniec – odparł, jak gdyby nigdy nic, oblizując wargi językiem – Po to się tutaj przychodzi, prawda? – uniósł jedną brew do góry, patrząc na mnie wyzywająco.

Przymknęłam na moment oczy, gdy znowu poczułam zdenerwowanie. Najgorsze było to, że Fabian cieszył się z tego, gdy widział mnie zdenerwowaną. To jeszcze bardziej mnie wkurwiało, z czego on sobie nic nie robił. Wygodnie siedział na czarnej kanapie, oświetlony fioletowymi ledami, które były zamontowane w kątach pokoju. A ja nie wiedziałam, co miałam zrobić. Mogłam wyjść z tego pokoju, idąc do swojego szefa i powiedzieć całą prawdę, a też mogłam zatańczyć dla niego, mając dalej przed oczami to, co zaszło kilka dni wcześniej.

– Choć szczerze mówiąc, nie chce byś teraz tańczyła – mruknął nagle brunet, powodując, że zmarszczyłam brwi.

Mężczyzna wstał, a ja dopiero wtedy zauważyłam, jak wysoki był. Miał conajmniej sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu, a postawione do góry włosy sprawiały, że wydawał się jeszcze wyższy. Przez białą koszule mogłam zobaczyć, jak bardzo był zbudowany. Charakteryzujący, złoty zegarek spoczywał na jego lewym nadgarstku, dodając mu uroku. Czarne spodnie leżały na jego nogach idealnie, a wzrok, jakim mnie obdarzył powodował, że robiło mi się sucho w gardle.

Musiałam wciągnąć powietrze, gdy poczułam gorąc. Skarciłam się od razu, gdyż nie mogłam reagować na kogoś takiego, jak on. Musiałam pamiętać, kim był i jaką posadę znaczył w całym mieście. Ja nie zamierzałam mieć kontaktu z osobą, która mogła zaoferować tylko pieniądze i wygląd, a Fabian właśnie na taką osobę wyglądał, lecz szczerze nie zamierzałam tego sprawdzać na własnej skórze.

– Jeśli myślisz, że dam ci dupy to jesteś w błędzie – warknęłam, unosząc głowę do góry. Harvey uniósł kąciki ust – Burdel jest po drugiej miasta. Mogę ci dać na niego nawet namiary – dodałam, co poskutkowało śmiechem ze strony mężczyzny.

Miał zdecydowanie zbyt uroczy śmiech.

– Jesteś lepsza, niż mi się wydawało – szepnął Fabian, zagryzając jedną wargę i sprawiając, że w pokoju nagle zapanowała inna otmosfera. Uchyliłam usta, czując to znane, ciepłe uczucie na policzkach – Chcę, byś po prostu dotrzymała mi towarzystwa – odpowiedział, na co zagryzłam wnętrze policzka.

Trochę się zdziwiłam, gdy to powiedział. Byłam pewna, że będzie chciał, bym dla niego zatańczyła, albo że będzie chciał mnie przekonać, bym się zgodziła. Ale może już zrozumiał to, że nie miałam zamiaru się zgadzać na taką głupotę. I szczerze mówiąc to ta myśl bardzo mnie usatysfakcjonowała.

My two faces Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz