Rozdział 10.

278 12 0
                                    

Pov. Eva

Wykręciłam numer do blondynki, chcąc umówić się z nią na babski wieczór i przy okazji opowiedzieć jej, jak spędziłam dzisiejszą noc. Na samą myśl o blondynie, który sprawił, że czułam się, jak w niebie uśmiechnęłam się szeroko, zerkając przy tym na drzwi mojej sypialni. Do mojej głowy od razu powróciły wspomnienia, jakie spowodowały, że poczułam miłe mrowienie między nogami. Musiałam dobrze się postarać, by nie pisnąć ze szczęścia.

Potrząsnęłam głową, by wrócić do rzeczywistości i przyłożyłam telefon do ucha. Po pięciu sygnałach westchnęłam zrezygnowana. Rzadko się zdarzało, by Molly nie odbierała. Była raczej tym typem osoby, która telefon zawsze miała przy sobie. Zawsze odbierała, gdy chciałam się wyżalić, czy po prostu pogadać i za to najbardziej byłam jej wdzięczna. Ona jedyna potrafiła mnie wysłuchać, a następnie doradzić. Liczyłam się bardzo z jej słowem, ponieważ nie raz już tak było, że robiłam tak, jak ona mi doradzała, przez co dobrze później wychodziłam.

Była czasem specyficzną osobą, ale dzięki temu była jedyna w swoim rodzaju. Miała w sobie coś, co ciągnęło do niej ludzi, a swoim uśmiechem sprawiała uśmiech na każdej innej twarzy. Była w niektórych momentach sarkastyczna i jak każdy miała gorsze dni, ale mimo tego uwielbiałam ją. Kochałam sposób, w jaki się wypowiadała, jak i tą nutkę sarkazmu.

Dziwiłam się szczerze mówiąc, że nie miała jeszcze nikogo. Może nie byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami, lecz Losvon ufała mi na tyle, by sama się przyznać, co tak bardzo trapiło ją w życiu. Zależało jej bardzo na założeniu rodziny, co ja rozumiałam. Sama chciałam poznać kogoś na stałe i przestać bawić się w imprezy. Obie z tego wyrosłyśmy i obie chciałyśmy się ustatkować.

U ciemnej blondynki wyglądało to trochę inaczej. Ją wręcz dobijało to, że nadal nikogo nie znalazła. I mimo tego, że do tego nie przyznawała się całkowicie to ja widziałam jej ból w oczach, gdy patrzyła na urocze pary, które całowały się na oczach wszystkich, czy małe dzieci, biegające we wszystkie strony. Bolało ją to, bo chciała sama tego doświadczyć. Osobiście dziwiłam się, że nie znalazła kogoś takiego, kto pokochałaby ją bezgranicznie i założył z nią rodzinę.

Mimo tego wierzyłam w to, że pozna kogoś, kto pomógłby jej spełnić to marzenie.

Przerwałam następnie połączenie, a po sekundzie znowu zadzwoniłam. Nie chciałam być nachalna, ale przez to, że prawie nigdy nie zdarzyło się, by nie odbierała, poczułam lekki niepokój. Po dłuższej chwili uniosłam kącik ust, gdy usłyszałam jej oddech i jakieś szmery. Byłam pewna, że była w domu i pewnie nudziła się.

– Cześć! – odezwałam się ucieszona – Słuchaj, miałabyś ochotę wyjść ze mną dziś do tej naszej ulubionej restauracji? – spytałam, lecz zmarszczyłam brwi, gdy usłyszałam męski śmiech – Molly? – wymówiłam jej imię dość ostro, gdy nie odzywała się dość długo.

– Jestem, jestem – usłyszałam jej roześmiany głos i miałam wrażenie, że była szczęśliwa – Wybacz, lecz nie ma mnie w domu – wytłumaczyła, a później znów mogłam usłyszeć męski śmiech.

W pierwszej chwili nie wiedziałam, co się działo. Może to nie było nic dziwnego, ale trochę znałam Molly i nigdy nie było takiej sytuacji. Dziewczyna zawsze odbierała za pierwszym razem, a przede wszystkim nigdy nie słyszałam żadnych śmiechów. Nie wiedziałam, co miałam o tym myśleć, lecz wiedziałam też, że nie była to moja sprawa, a gdyby coś naprawdę było na rzeczy to byłam pewna, że zielonooka by mi o tym powiedziała.

– Jasne, rozumiem – odpowiedziałam, lecz moje słowa nie były tak pewne, jak zawsze. Chciałam jeszcze coś dodać, lecz, usłyszałam, że połączenie zostało przerwane.

My two faces Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz