Siadłam przy stole, wymachując nogami. Czekałam, aż mama nałoży mi naleśniki z dżemem truskawkowym, na które miałam ochotę już od bardzo długiego czasu. Siedziałam i czekałam, przyglądając się jej przy tym w kompletnej ciszy. Lubiłam ją tak nachodzić i siedzieć cichutko, czekając tylko na to, kiedy się odwróci, a następnie głośno krzyknie z zaskoczenia. To zawsze mi dawało dużo śmiechu i radości.
– Dziecko drogie! – odwróciła się, łapiąc się za serce, gdy mnie tylko zobaczyła. Zaśmiałam się, ukazując swoje zęby – Znowu bawicie się w chowanego? – zapytała, dając mi do ręki chłodniejszego naleśnika, następnie dając na niego dużo dżemu.
– Tak. Teraz Laris szuka – spojrzałam się na nią, cała się czerwieniąc. Próbowałam to ukryć, jedząc słodkości, lecz nic to nie dała. Mama spojrzała się na mnie, unosząc brew i dziwnie się uśmiechając, dzięki czemu wiedziałam, co jej chodziło po głowie.
– Podoba ci się, prawda? – zapytała, a jej uśmiech zaczął się powiększać. Prawie udławiłam się naleśnikiem, gdy usłyszałam jej słowa. Uniosłam na nią spojrzenie, przełykając słodycz.
– Wcale nie! – zaprzeczyłam od razu, kiwając głową na boki. Kobieta zaśmiała się ze mnie, również biorąc do ust naleśniki z czekoladą – Mój przyszły mąż musi być starszy ode mnie i bardzo ładny. Musi mieć brązowe oczka i włoski, a Laris taki nie jest – dopowiedziałam dumnie, na co moja mama znowu uniosła brwi z zaskoczeniem – Laris jest bardzo dziecinny. Nie lubię takich – ułożyłam ręce na klatce piersiowej, parząc na mamę.
Laris był moim najlepszym przyjacielem, ale nie chciałam nigdy, by został moim mężem. Miał blond włosy i zielone oczy, które zawsze sprawiały, że się uśmiechałam. Był pogodnym chłopcem, który umiał mnie rozbawić. Znaliśmy się bardzo długo, bo przez dziewięć lat, czyli od urodzenia. Lubiłam z nim spędzać czas i bawić się. Najlepsza gra była w chowanego. Nie widzieliśmy się często, bo mieszkał w innym mieście, a do Londynu przyjeżdżał tylko do babci, a zdarzało się to bardzo rzadko. Miał też młodszą siostrę, Dominicę, która była bardzo do niego podobna. Każdego wieczoru się bawiliśmy jeszcze z kilkoma naszymi koleżankami. Byliśmy super paczką.
– Czyli masz swojego wymarzonego księcia z bajki? – zapytała mama, na co pokiwałam jej głową – Tacy istnieją? – zmarszczyła brwi, przyglądając mi się. Zachichotałam, otrzepując rączki i biorąc jeszcze jednego naleśnika.
– Specjalnie dla mnie będzie taki tylko jeden na świecie! – krzyknęłam, pokazując w górze jeden palec, potwierdzając swoje słowa i ich sens. Mama zaśmiała się głośniej, chyba nie do końca wierząc w moje słowa. Ja natomiast wiedziałam, jaka była prawda.
Brunet zaśmiał się z moich słów, a ja sama wycierałam oczy ze śmiechu, jaki spowodował, że się dosłownie popłakałam. Wspominanie tego, co było kiedyś nie było dla mnie czymś super, gdyż nie lubiłam patrzeć w to, co działo się kiedyś. Mimo to czasami nachodziły mnie takie momenty, kiedy rzeczywiście wracałam do tego, co było, ale na szczęście były to dobre wspomnienia, z których mogłam się pośmiać. Te, które opowiadałam akurat Fabianowi właśnie takie były. O innych nie zamierzałam mu wspominać, bo nie czułam takiej potrzeby, a tym bardziej nie miałam na to ochoty.
– Naprawdę powiedziałaś jej coś takiego? – zaśmiał się mężczyzna, na co pokiwałam mu głową – Jesteś niemożliwa – dodał, następnie muskając swoimi ustami moją skroń. Westchnęłam, czując wewnętrzny spokój.
– Miałam jakieś dziewięć lat. Marzyłam o księciu z bajki, ale odziwo bez konia, strasznie ich nie lubiłam – burknęłam pod nosem, wzruszając ramionami. Fabian ponownie się zaśmiał, później spoglądając w moje oczy – Lubię w nie patrzeć, wiesz? – zapytałam, zatapiając się w pięknym odcieniu brązu jego tęczówek. Były prześliczne i miały w sobie coś tak magicznego, że patrzenie w nie uspokajało i sprawiało emocjonalną przyjemność – W twoje oczy – wyjaśniłam w chwili, gdy facet zmarszczył brwi.
CZYTASZ
My two faces
RomansaPolubiłeś moje dwie maski, a pokochałeś tą najprawdziwszą. 18.06.2022 - 15.04.2023