Rozdział 26.

150 13 2
                                    

Patrzyłam w gwiazdy, podziwiając ich niesamowity urok. Każdy chyba lubił w nie patrzeć. Tak niesamowicie migotały, powodując, że cała uwaga była skierowana w ich stronę. Były niesamowicie niezwykłe, a ja za każdym razem zastanawiałam się nad ich budową i z czego dokładnie się składały. To, jak powstały, w jakich okolicznościach i dokładnie kiedy to się stało. Byłam w nich niewyobrażalnie wpatrzona i byłam w stanie patrzeć na nie godzinami i dawać im tyle uwagi, na ile one zasługiwały.

W pewnym momencie usłyszałam warkot silnika. Zerknęłam w stronę dźwięku, dostrzegając auto Alex. Skierowałam się w jego stronę, otulając się bardziej czarnym płaszczem. Wyglądałam conamniej tak, jakbym szła na własny pogrzeb. A nawet i się tak chyba czułam. Żółć cały czas podchodziła mi do gardła, a ja modliłam się, bym przez głód nie zwymiotowała na własne buty. Wierzyłam jednocześnie na tyle Alex, by wiedzieć, że była wstanie pomóc mi wydostać się z tego gówna, w które sama się wpakowałam.

– Jak się czujesz? – zapytała, zerkając na mnie kątem oka, gdy zajęłam miejsce pasażera. Wzruszyłam obojętnie ramionami, lecz minimalnie się uśmiechnęłam.

– W miarę dobrze – odparłam, odwracając po chwili wzrok. Spięłam mięśnie, gdy czułam na sobie cały czas jej matczyne spojrzenie pełne troski i obawy.

– A tak szczerze? – usłyszałam jej kojący głos, na co przymknęłam delikatnie powieki, oddychając powoli. Spojrzałam na nią ponownie, a łzy same napłynęły mi do oczu, lecz nie pozwoliłam, by wypłynęły.

– Nie jest dobrze, Alex – załkałam aż w gardle mnie nieprzyjemnie ścisnęło. Ochrząknęłam, szybko poruszając powiekami, by łzy znikły – Jest źle, a ja nie wiem, co mam zrobić – dodałam pół szeptem.

Pociągnęłam nosem, opuszczając ponownie wzrok. Chciałam być z nią szczera i nie lecieć w kłamstwa, gdy wiedziałam, że szczerość i prawdziwość były dla niej priorytetami w relacjach. Znała mnie również, by wiedzieć, że nie czułam się dobrze. Ale byłam jej za to wdzięczna, bo była chyba jedyną osobą, która wiedziała ode mnie, co się stało. Wiedziała, jak się czułam i w jakim byłam stanie, a nikt inny nie był tego świadomy.

Dziewczyna nie ciągnęła tematu, a ja za to byłam jej jeszcze bardziej wdzięczna. Ruszyła w nieznanym mi kierunku, a ja pozwoliłam sobie nieco odpłynąć. Z radia cicho grała muzyka Billie Eilish - Lovely, przez co łzy znowu stanęły mi w oczach. Między mną, a dziewczyną panowała cisza, a ja dzięki temu poczułam się minimalnie lepiej. Kochałam ciszę, a szczególnie w momentach, w których mój mózg miał za dużo myśli, na które nie znałam odpowiedzi. Cisza mi pomagała, by więcej takich myśli nie było. A na dodatek uspokajała mnie, jak nic innego.

Jechałyśmy długo, ale cieszyłam się z tego. Lubiłam przebywać w samochodzie i wsłuchiwać się w muzykę, przy tym podziwiając to niesamowite miasto. Kochałam je, szczególnie wieczorem, bo wtedy sprawiało, że zatrzymywałam oddech w piersiach z podziwu. Za dnia również było piękne, ale nie mógł się równać ten widok z tym, gdy słońce zachodziło, a te wszystkie budynki zaczął oświecać ogromny, biały księżyc. Wtedy dopiero to miasto się budziło, pokazując wszystkie swoje sekrety.

Miałam przymknięte oczy, gdy poczułam, jak samochód się zatrzymał. Uchyliłam oczy, widząc przed sobą znany budynek. Gula w gardle niemile drażniła moje gardło, gdy doszło do mnie, gdzie się znajdowałyśmy. W tej restauracji bywałam z Fabianem bardzo często jeszcze przed tym wszystkim. I miałam z tym miejscem niesamowite wspomnienia, które sprawiały, że drżały mi niemal nogi. Byłam nawet zdania, że to było nasze ulubione, wspólne miejsce. Tu uwielbialiśmy rozmawiać, spędzając ze sobą czas i jedząc dobre jedzenie.

– Wszystko w porządku? – spytała brunetka, dotykając mojej dłoni. Posłałam jej uśmiech, ściskając dłoń, która cały czas mnie mocno trzymała, dając mi tym wiele wsparcia.

My two faces Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz