[3]

759 59 1
                                    

- Wyglądam jak dziwka - skrzywiłam się przejeżdżając dłońmi po swoich biodrach

- Wyglądasz zajebiście, nie jeden będzie chciał dzisiaj wyruchać - zaśmiał się - Gdybym nie był gejem sam bym chciał wziąć cię na kanapie w salonie, przy wszystkich - dodał podkreślając dwa ostatnie słowa

- Jesteś obrzydliwy - spojrzałam na niego

- Bo co? Bo stwierdzam fakty? - zmarszczył brwi robiąc ostatnie ruchy prostownicą po swoich i tak prostych włosach

- Nigdy więcej mnie nie pomalujesz - powiedziałam

- Co znowu zrobiłem nie tak? - przechylił głowę patrząc na moje odbicie w wielkim lustrze na ścianie

- Dobra, już nie ważne. Bo będziesz krzyczeć. A na to nie mogę pozwolić - podniosłam ręce w geście obrony

Chłopak się zaśmiał po czym podszedł do swojej szafy.
Po chwili stania przed otwartym meblem postanowił wyciągnąć z niego białą koszulę w żółte paski oraz czarne jeansy. Zrzucił z siebie granatowy szlafrok i szybko włożył na siebie spodnie, zarzucił na ramiona biały materiał i powolnym krokiem udał się do łazienki obok.

- KURWA - zaklął gdy z pomieszczenia można było usłyszeć głośny huk

- Harry? Nie umarłeś? - zapytałam powoli podchodząc do brązowych drzwi

- Niestety żyje, ale moje perfumy już nie - jęknął niezadowolony

- TE ODE MNIE?! NO CO ZROBIŁEŚ DEBILU?! - podniosłam głos patrząc na szare matowe szkło na podłodze

- Przepraszam, to nie moja wina. Śliska buteleczka była - wyrzucił ręce w powietrze kucając przy umywalce

- Wychodzę, nie chce na to patrzeć - odwróciłam się na pięcie wracając do sypialni chłopaka

Już wolałabym żeby umarł. Byłoby mniej strat, to tylko Harry. A te perfumy kosztowały więcej niż jego życie, wydałam na nie dużo za dużo pieniędzy.
Znaczy kochałam go - to było oczywiste - ale czasem naprawdę miałam ochotę podtopić go w kałuży. I może mało by to dało, to może by stracił przytomność na jakieś piętnaście minut, a to zawsze coś.

- Zabije się kiedyś - pokręcił głową rzucając się na pościelone łóżko

- Chętnie Ci pomogę, kochanie. Sznur mam zawsze w kieszeni, a jeżeli preferujesz inne metody to musisz sam załatwić - uśmiechnęłam się biorąc do ręki telefon - Już dziewiąta - dodałam patrząc na wyświetlacz komórki

- Już? Złaź na dół przygotować kubeczki na moją koleżankę wódkę, a ja jeszcze się ogarnę - powiedział z powrotem idąc do łazienki

Przewróciłam oczami ale posłusznie zeszłam po drewnianych schodach do wielkiego przestronnego salonu utrzymanego w czerni oraz bieli.
Powoli podeszłam do wyspy kuchennej i wzięłam do ręki pełną butelkę wódki, odkręciłam ją aby po chwili upić z niej kilka solidnych łyków. A gdy butelka ponownie stała na czarnym marmurze usłyszałam dzwonek do drzwi. Delikatnie się skrzywiłam po czym w mojej ręce pojawiła się butelka sprite'a. Ruszyłam do przed pokoju aby otworzyć drzwi przybyłym gościom. Otworzyłam je, a na kamiennych schodach zobaczyłam niską niezainteresowaną brunetkę, a u jej boku stał dużo wyższy blondyn.

- Ym, cześć? - dziewczyna zmierzyła mnie wzrokiem

- Hej - odpowiedziałam ale mój głos zagłuszyła głośna muzyka dochodząca z salonu

- Jestem Nicolas - odparł chłopak wystawiając w moją stronę dużą dłoń

- Olivia - delikatnie się uśmiechnęłam ściskając jego rękę, i właśnie w tym momencie mój wzrok spotkał się z jego wzorkiem. Zielone tęczówki lustrowały każdy kawałek mojej twarzy jak i każdej innej części ciała.

- Tylor - blondynka mnie wyminęła i zniknęła gdzieś w domu, a ja wraz z szatynem w dalszym ciągu staliśmy w tym cholernym przed pokoju

- Nigdy cię tu nie widziałem, mieszkasz tutaj? - zapytał przerywając ciszę pomiędzy nami lecz w dalszym ciągu nie puścił mojej dłoni

- Nie, nie mieszkam. Przyjechałam z Bostonu do ojca - odpowiedziałam powoli odciągając od niego swoją dłoń

  Blondyn pokiwał głową po czym schował duże dłonie do kieszeni ciemnoniebieskich jeansów. Chłopak posłał mi delikatny, prawie niewidoczny uśmiech i ruszył za swoją towarzyszką.
Nick wraz z Tylor wyglądali praktycznie identycznie, jedyną różnicę jaką zauważyłam to kolor włosów, i oczywiście wzrost, ale to szczegół. Byli nawet identycznie ubrani, biały t-shirt, czarne wysokie vansy oraz ciemnoniebieskie jeansy.
Zamknęłam brązowe drzwi i po kilkudziesięciu sekundach również ruszyłam do salonu. Tylor, Nick oraz Harry siedzieli na jednej z idealnie białych kanap i pili przezroczystą ciecz z czerwonego kubeczka.

++

Po kilku godzinach praktycznie cały dom był wypełniony ludźmi, nie spodziewałam się że będzie ich aż tyle. W końcu jest niedziela, czyli połowa osób się tutaj znajdujących ma jutro szkołę - łącznie z Harrym.

- Idę na dwór, zaraz wracam - powiedziałam odstawiając kubek z alkoholem na blat obok Harry'ego

Chłopak pokiwał głową i wrócił do rozmowy z Tylor. Blondynka nie była najmilsza w stosunku do mnie, ale szczerze? W ogóle mi to nie przeszkadzało, może też być to spowodowane dużą ilością alkoholu w moim organizmie. Bo w innym wypadku już dawno poskarżyła bym się Lily, a jeszcze nic takiego nie miało miejsca.
Gdy tylko wyszłam na zewnątrz poczułam zimny powiew wiatru otulający moje odkryte ręce oraz uda. Mimo września nie było aż tak zimno, gdyby nie wiatr byłoby jeszcze cieplej. Lecz taka pogoda w stu procentach mi odpowiadała - nienawidzę lata, i ogólnie gorąca.

- Nie zimno Ci? - usłyszałam gdzieś za sobą

Before DeathOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz