Epilog

693 58 9
                                    

Dzisiaj to coś zwane Nicolasem wraca do Clinton. W końcu po prawie dziesięciu miesiącach się go pozbywam. Nie ukrywam że jest mi trochę przykro z tego powodu, ale jednak dobrze że sobie jedzie.
Moja mama i Sally chyba przeżywają to najbardziej. Bob również kręci się wokół niego od samego rana.

- Będę tęsknił, wiesz? - szepnął nachylając się nade mną

- Zdaje sobie z tego sprawę lecz nie wyjeżdzasz na drugi koniec świata - spojrzałam na niego w lustrze

- Clinton to prawie drugi koniec świata, dlatego od ciebie.

Uśmiechnęłam się do siebie po czym odwróciłam się do niego twarzą.

- Przyjadę jak tylko ogarnę wszystko z mieszkaniem w Nowym Jorku. Dobrze?

- Będę czekał - odwzajemnił mój uśmiech

Uwielbiam jego uśmiech, ogólnie jego całego uwielbiam.
Gdy chodził ze mną do liceum to spędzaliśmy ze sobą strasznie dużo czasu. Dziewczyny z naszej szkoły były niezadowolone z faktu że wybrał mnie - również nie byłam zachwycona. Ale jakby tylko dotknął innej to już nie miałby gdzie mieszkać. Jedynym wyjściem byłby hotel albo w ostateczności most - znając jego wybrałby most.

- Wy gołąbeczki spieszcie się, mama czeka w samochodzie - poinformowała nas Sarah

- Jasne, już idziemy.

Wstałam z krzesełka i powolnym krokiem podeszłam do swojego biurka. Chwyciłam do ręki telefon oraz klucze do domu, chłopak za to chwycił sporych rozmiarów walizkę i razem udaliśmy się na dół. W salonie siedział zadowolony Jacob.
Przeprowadził się do nas gdy mama była w ósmym miesiącu ciąży, czyli jakieś dwa miesiące temu i od tego momentu robimy za szczęśliwą rodzinkę. Sally nie za bardzo go lubi, zapewne sama nie wie dlaczego. Ja polubiłam go po tym jak przyprowadził do nas swojego maltańczyka. Ma na imię Axel i jest strasznie podobny do Coco - więc jeszcze bardziej mi się podoba.
Gdy wyszliśmy na zewnątrz moje odkryte nogi otulił powiew zimnego wiatru. Było może jakieś dwadzieścia dziewięć stopni i gdyby nie wiatr naprawdę byłoby ciepło.

- Dzień dobry - powiedział Nick wkładając walizkę do bagażnika

- Wsiadajcie bo zaraz będziemy spóźnieni. - rzuciła brunetka

Szybko wsiadłam do auta, a po chwili obok mnie pojawił się uśmiechnięty od ucha do ucha Nick.
Będzie mi go cholernie brakowało.
Położył jedną dłoń na moim udzie i powoli zaczął nią ruszać w górę i w dół. Po raz kolejny zrobiło mi się strasznie gorąco.

++

Gdy wysiadłam z auta na parkingu przed lotniskiem zachciało mi się płakać. Miałam ochotę tam ryczeć. A to tylko i wyłączenie przez tego idiotę który postanowił mnie zostawić.

- Do zobaczenia! - krzyknął do mojej mamy, a ona odpowiedziała mu tym samym

- Będę tęsknić - przytuliłam się do niego

- Ja też karzełku - zaśmiał się - Przyjedź do mnie najszybciej jak tylko będzie to możliwe.

- Przyjadę - uśmiechnęłam się

Jeszcze raz mnie przytulił i wcześniej biorąc swoją walizkę ruszył w stronę wejścia. I stało się to czego najbardziej nie chciałam - popłakałam się. Płaczę przez blond idiotę.
Żeby nie rozkleić się jeszcze bardziej odwróciłam się i udałam się w stronę samochodu. Otwierając drzwi poczułam gorące dłonie na mojej talii. Cicho pisnęłam gdy zostałam podniesiona, jednak wiedziałam że jest to Nick. Odwrócił mnie w swoją stronę i złączył nasze usta w pocałunku, oplotłam nogi wokół jego bioder, a palce wplotłam w te cholerne blond włosy.

- Kocham cię - szepnął opierając swoje czoło o moje

- Ja ciebie też, idioto - uśmiechnęłam się

Before DeathOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz