[28]

436 57 1
                                    

Ostatnia lekcja - matematyka. Cieszę się, bardzo. Nie dosyć że muszę siedzieć z kimś takim jak Nicolas, to jeszcze moja ulubiona lekcja kończy szkolny dzień.
Jedynym umileniem tego wszystkiego jest dziecinne zachowanie Nicka i Marcusa - widać że po sytuacji w toalecie nie lubią się jeszcze bardziej - patrzą na siebie jak obrażone dzieciaczki i odpowiadają sobie pojedynczymi słowami, a gdy na chemii doszło do tego że są w jednej grupie jeden chciał wydrapać oczy drugiemu.

- Idziesz zapalić? - spytał blondyn wyrywając mnie z letargu

- Za trzy minuty zaczynamy lekcje jak coś - spojrzałam na komórkę

- Nie zdążysz? - zmarszczył brwi - Długo będziesz trzymać go w ryju?

Zabrzmiało to delikatnie dwuznacznie, no dobra nie delikatnie, zabrzmiało to bardzo dwuznacznie.

- Będę, bo lubię - założyłam ręce na piersi dorównując mu kroku

- Lubisz? Przekonamy się wieczorem - mruknął pod nosem

Zaśmiałam się i szybkim ruchem zabrałam paczkę papierosów z ręki blondyna. Wyciągnęłam fajkę oraz różową zapalniczkę po czym wyszłam na zewnątrz.
Po boisku kręciło się dość sporo osób, choć pogoda nie zachęcała do chodzenia po dworze. Padało, było zimno i po prostu okropnie. Nienawidzę takiej pogody, chociaż jak jest ciepło to też jest źle. Zdecydowanie wolę wiosnę, nie jest za zimno, ani za ciepło - jest po prostu idealnie.

- Zabieram cię gdzieś pod wieczór - zaciągnął się używką

- Można wiedzieć gdzie, Panie urok osobisty?

- Niestety nie można, dowie się Pani na miejscu - uśmiechnął się

- Ja pierdole - przewróciłam oczami

- Pięknego słownictwa używa nasza Evans - usłyszałam głos Pani White - O! I jeszcze państwo palą papierosy, super! - uśmiechnęła się chamsko

Miałam ochotę wyjebać jej w ryj. Nienawidzę jej, głupia szmata.

- Zapraszam za mną do dyrektora.

Wyrzuciłam papierosa do doniczki z jakąś palmą i ruszyłam za panią White. Blondyn po chwili pojawił się obok mnie i z uśmiechem obserwował wszystko co znajdowało się wokół.
Jeżeli zadzwonią do mojej mamy to chyba będę spać na ławce przed domem.
Podeszliśmy do brązowych drzwi z napisem Mr. Anderson, a nasza kochana Pani Clara zapukała.

- Proszę!

- Dzień dobry, przeprowadziłam tutaj dwóch gagatków - powiedziała brunetka poprawiając swoje czarne spodnie

- Co narozrabialiście? - siwy mężczyzna się uśmiechnął

- Palili papierosy na terenie szkoły - odchrząknęła

- Usiądźcie - wskazał na dwa krzesła przed nim - A Pani może już iść, porozmawiam z nimi.

Oburzona White odwróciła się na pięcie po czym wyszła z gabinetu.

- Nicolasie, pierwszy dzień a już prowadzisz Clarę do problemów z głową - zaśmiał się

- Ona już je ma - mruknął pod nosem blondyn, na co się cicho zaśmiałam

- Tak, wiem o tym lecz jeżeli będziecie robić takie akcje to ona już naprawdę będzie z nią źle - pokręcił głową

Tego się, kurwa, nie spodziewałam. Pan Anderson miły? Coś jest nie tak, ktoś go na sto procent podmienił.

- Posiedzimy tu tak z pięć, może dziesięć minut i możecie iść, chociaż matematyka wam minie - ponownie się zaśmiał

- Może Pan ją zwolnić? Znajdzie się ktoś lepszy.

- Nikt nie chciałby pracować za pieniądze za które pracuje ona, więc ten ostatni rok musicie się z nią przemęczyć - uśmiechnął się

- Możemy już iść? - spytał blondyn obracając w dłoni zapalniczkę

- Lećcie, ale proszę nie palić jak Clara jest w szkole - powiedział

Ponieśliśmy głowami i wcześniej się żegnając z dyrektorem ruszyliśmy w stronę sali od matematyki.

- Idziemy na lekcje czy do domu? - zapytał łącząc nasze palce

Znowu. Zaraz naprawdę ktoś pomyśli ze jesteśmy razem, a niestety nie jesteśmy.

- Na lekcje, musisz się czegoś nauczyć, kochanie - uśmiechnęłam się jeżdżąc kciukiem po jego dłoni

Pod salą dwadzieścia pięć stała Ivy z telefonem przy uchu, gdy na nas spojrzała pożegnała się z osobą w komórce i z uśmiechem podeszła bliżej. Zmierzyła nas wzrokiem który na dłuższy moment zatrzymał się na naszych dłoniach.

- Dywanik u dyrektora? Co zrobiliście?

- Pani White zaprowadziła nas tam bo paliliśmy papierosy za szkołą - odpowiedziałam

- I jak, był telefonik do mamy? - zaśmiała się

- Nie, był wyjątkowo miły - skrzywiłam się próbując puścić rękę Nicolasa

Był silniejszy i niestety mi się to nie udało.

- Idziemy do domu, powiedz tej babie że pojechaliśmy do lekarza czy coś, czeeść.

Chłopak pociągnął mnie za rękę w stronę wyjścia. Na zewnątrz dalej padało lecz już nie tak bardzo jak jakieś piętnaście minut temu, co trochę mnie cieszyło bo nie będę cała mokra.

- Dzisiaj po ósmej jest impreza u Luke'a, przebierana - powiedział podkreślając ostatnie słowo

Kim jest kurwa Luke? Dlaczego mamy tam iść? I dlaczego RAZEM?! Niech idzie sam, nie obrażę się.

- Idź sam - wzruszyłam ramionami wsiadając do mustanga

Rzuciłam kluczyki na deskę rozdzielczą gdy w aucie pojawił się również Nick.

- Nie mogę, jestem zaproszony z osobą towarzyszącą, a ty jesteś jedyną osobą którą tutaj lubię - spojrzał na mnie poprawiając blond włosy - Nie licząc Johnsona.

Luke Johnson - dalej nic mi to nie mówi.

- I co ja mam włożyć na siebie? - zmarszczyłam brwi

- Dlatego jedziemy do galerii, skarbie - uśmiechnął się odpalając auto

Kurwa, SKARBIE. Pierdolone SKARBIE. Dlaczego ty mi to robisz? Nicolasie proszę cię, zamknij ryj i się nie odzywaj.
Gdy wyjechaliśmy z parkingu poczułam dużą, gorącą dłoń na swoim udzie. Pomimo pogody na zewnątrz w tym momencie było mi cholernie gorąco. Pieprzony Smith.

- Weź. Rękę.

- Nie - powiedział kładąc rękę tuż przy moim kroczu

- Wypierdalaj z łapami - położyłam swoją dłoń na jego - Nicolas... - mruknęłam

- Nie podoba ci się? - zaśmiał się zaciskając dłoń na mojej nodze - Wiem że tak lubisz, kochanie.

- Nie, nie lubię.

- Lubisz, przede mną takich rzeczy nie ukryjesz - na dosłownie sekundkę zabrał rękę aby zmienić bieg, ale niestety znowu wróciła na moje udo okryte czarnymi jeansami

Znowu przeszedł mnie cholernie przyjemny dreszcz spowodowany dotykiem Nicolasa. Dlaczego? Nie wiem.

- Dlaczego się spinasz? Tak na ciebie działam myszko? Słodko - po raz kolejny się uśmiechnął

P i e r d o l s i e s k u r w y s y n u.

Before DeathOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz