#10

960 61 56
                                    

- Wpaść mnie tam do cholery! - Krzyknąłem starając się wyrwać z ramion przyjaciela.

- Nie możesz tam wejść! - Czerwono włosy odwrócił mnie w swoją stronę i spojrzał głęboko w oczy.

- To chociaż powiedz co z nim jest do cholery! - Mój głos zaczął się łamać. Liczyłem na to, że żadna łza nie spłynie po moim policzku. Nie chce aby ktoś widział jak płacze poza moim ukochanym.

- Nie jesteś nikim z rodziny. Wiesz jakie są zasady.

- W dupie mam zasady... Tu chodzi o mój sens życia...

Chłopak już milczał i ja również. Pod salę operacyjną przyszli również Todoroki, Uraraka, Akui, Kaminari, Mina i parę innych.
Niektórzy usiedli a niektórzy stali. Wyrwałem się z objęć przyjaciela następnie stając przy dużych dniach patrząc przez niewyraźne szkło.

- Bakugo... Wiesz co z Izuku? - Spytała prawdopodobnie Uraraka. Nie odwróciłem się do niej tylko patrzyłem przed siebie. Ona ma czelność jeszcze do mnie gadać!? To pewnie przez nią mój Izuku umiera!

- Nie wiadomo czy przeżyje operacje. Ma bardzo duzo ran. Jeśli to przeżyje, może stracić wzrok na jedno oko i czucie w jednej ręce... No bardziej dłoni. Odłamek zerwał ścięgno, jeden bił się w udo przetywając tętnice. Było to w karetce, ale dalej jest to krwotok. Z okiem... No jeśli skończy się na bliźnię to cud.  - Odezwał się nagle bardzo łamliwy i kobiecy głos. Wszyscy spojrzeliśmy w stronę bukiety. Była bardzo niska. Miała zielone, dosyć długie włosy jak i zielone oczy, z których płynęło morze łez.

- A pani to.... - Todoroki nie zdążył dokończyć.

- Jestem mamą Izuku... - Przetarła oczy patrząc na nas. Każdy milczał. Odsunąłem się od drzwi i podszedłem do kobiety by ją przytulić. Miałem gdzieś to, że mnie nie zna. Jest już dla mnie rodziną.
Ta wtuliła się we mnie zaczynając ponownie płakać. Ja również nie powstrzymywałem łez które powoli zaczęły wpływać z moich oczy.

////////////

Mijała kolejna godzina a z sali nikt nie wychodził. Blondyn ciągle trzymał mniejszą kobietę za rękę wcześniej tłumacząc kim chce być dla jej jedynego syna. Obiecał, że będzie go kochał pomimo wszystko i jeśli da radę pomoże w jego rehabilitacji. Starał się być dobrej myśli lecz to nie pomagało. Umysł tworzył obrazy związane z pogrzebem jego miłości.
Blondyn widział jego spokojną twarz leżącą w trumnie.

Ładny garnitur z zielonym krawatem jak i marynarką. Czarne spodnie które konponowaly się idealnie z resztą stroju pasując do włosów chłopaka.
Spokojna i blada twarz. Nigdy więcej już nie usłyszy jego głosu, nie złapie go za rękę czy w talii by skraść jego pierwszy pocałunek.

Jego myśli przerwało otwieranie drzwi. Wyszła z nich pielęgniarka. Jej mina mówiła jedno.


Jest fatalnie.

/////////////////////

PROSZE MNIE NIE JEŚĆ OK.

A mogłem pracować na kasie ~Bakudeku~ /18+\Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz