- Czyli Pierre Gasly Cię zna - zaczął Marcel niepewnie.
Wczoraj się powstrzymywał, bo widział jak Cleo zareagowała na spotkanie z Francuzem. Coś mu jednak mówiło, że to nie o niego chodzi, jej reakcja była zbyt spokojna. Teraz zjedli razem śniadanie, brunetka wydawała się mieć naprawdę dobry humor.
- Tak - odpowiedziała nawet nie patrząc na przyjaciela. Właśnie siedzieli w autobusie, który miał ich zawieźć na tor. Russo uznał, że to dobry moment, aby poruszyć ten temat.
- Wiesz, że normalnie bym pewnie czekał aż sama się zdecydujesz - zaczął blondyn, jego ton był cichy, a może bardziej łagodny. - Ale wydaje mi się, że to nie Pierre jest twoim zmartwieniem.
- To nie on - przytaknęła Cleo cały czas patrząc przez okno. Marcel zauważył, że jeździ palcem po aparacie, który wisiał na jej szyi. Zawsze tak robiła, gdy chciała poskładać myśli albo się uspokoić.
- Chce Cię wspierać, ale chyba powinienem wiedzieć o kogo chodzi - odpowiedział już bardziej do siebie niż do niej.
- Chodzi o Charles'a - szepnęła smutno.
Russo był delikatnie zszokowany, że tak szybko poszło. Widocznie już jakiś czas chciała mu to powiedzieć. Tak naprawdę nawet nie był zaskoczony, że chodzi o Leclerc'a. Podejrzewał to od jakiegoś czasu, a teraz dostał potwierdzenie. Dalej już był w stanie połączyć większość kropek, ale nadal nie były to wszystkie. Stwierdził, że później ją o to wypyta dokładniej.
Cleo nie mogła się zdecydować czy spotkanie z Gasly'm to dobry pomysł. Miała przeczucie, że nie wyjdzie z tego nic dobrego. Starała się, naprawdę próbowała utrzymać się na powierzchni. Miała obok siebie przyjaciela i aparat na szyi, czyli wszystko co dawało jej spokój i odganiało zbędne myśli. Nie potrzebowała niczego więcej.
Później nie poruszali już tego tematu. Treningi komentowali na bieżąco, pierwszy spędzili w garażu Williams'a, natomiast na drugi przenieśli się na trybuny. Każde z tych miejsc miało swój klimat, zarówno padok wśród sławnych ludzi, aparatów i kamer, jak i siedzenia pełne fanów. Osobiście Cleo wolała te drugie, natomiast Marcel nie podzielał jej zdania. Mówi się trudno, czasami musieli się rozdzielić.
W tym momencie wyszło tak, że po treningach Martinez została na trybunach aż wszyscy się rozejdą, natomiast blondyn spacerował po padoku, żeby potem udać się na przystanek autobusowy i czekać na jakiś znak od Cleo. W sumie doczekał się tylko wiadomości, że chce porozmawiać z Pierre'em i wróci sama.
Martinez czuła się źle z tym, że ściągnęła tu przyjaciela, a do tej pory spędzili razem naprawdę mało czasu. Jednak teraz Pierre był osobą, dla której chciała zaryzykować. Chciała zobaczyć co ma jej do powiedzenia, dlatego czekała na trybunach. Siedziała już kolejne minuty i nadal nic się nie zmieniło. Ludzi w garażach było coraz mniej, mechanicy kręcili się w różne strony, biegali w tą i tamtą stronę. Cleo obserwowała ich i nie mogła się nadziwić.
- Powiesz mi wszystko? - Usłyszał głos obok siebie, nawet nie wiedziała, kiedy Francuz zajął miejsce obok. Pierre miał na sobie czapkę z daszkiem i plecak na plecach, wyglądał trochę jak zagubiony uczeń.
- A co chcesz wiedzieć? - Zapytała spokojnie brunetka nawet na niego nie patrząc.
- Czemu nie chciałaś, żebym powiedział Charles'owi? - Gasly siedział naprawdę blisko, czuła jego ramie dotykające jej. Cleo czuła się dziwie spokojna w obecności kierowcy, chociaż nie miała stuprocentowej pewności, że nie rozmawiał już z Leclerc'iem.
- To skomplikowane - westchnęła ciężko, dopiero teraz odważyła się spojrzeć na towarzysza.
- Spróbujmy - chłopak był pewny siebie i dało się to usłyszeć w jego głosie. Kiedy Martinez zbierała się w sobie, szukała słów i sensu, Pierre zdjął swój plecak i rozsiadł się wygodniej.
- Znałam Charles'a od zawsze, był... Częścią mnie, mojego życia. Ba, był moim całym życiem, gdy byłam mała. Pierwszym przyjacielem. Może się wydać dziwne, ale pamiętam go. Urywkami, ale pamiętam - przerwała na chwilę swoją wypowiedź. Myślała, że Gasly będzie chciał coś wtrącić, ale tak się nie stało, dlatego kontynuowała. - Pewnego dnia jego mama przyszła do nas, taka dumna i szczęśliwa i krzyczała podekscytowana, że Charles wyjedzie i będzie się ścigał.
Cleo znowu przerwała, pamiętała ten dzień aż za dobrze. Po tych wiadomościach wybiegła z mieszkania i poszła na dach, na ich miejsce. Pamiętała każdą łzę, którą wtedy wylała, każdą emocję, jak wszystko się w niej gotowało. Jakimś sposobem Pierre to wyczuł i położył rękę na jej nerwowych dłoniach, to wystarczyło, aby wróciła do tu i teraz.
- Co było później? - Szepnął Francuz.
- Później moje życie zwolniło tempo do minimum - powiedziała spokojnie - dopóki nie poznałam Marcela.
- To ten chłopak?
- Tak - Cleo uśmiechnęła się delikatnie. - Tata zaczął nas zabierać na jakiś drugorzędne wyścigi, żebym mogła zobaczyć w co on się bawi. Z czasem po prostu się wkręciłam, regularnie co weekend, gdy był wyścig spędzałam czas z tatą i czasami z Marcelem.
- Czyli to nie jest twój pierwszy wyścig? - Dopytał Gasly, chociaż doskonale znał odpowiedź na to pytanie. Cleo zdecydowanie pokręciła głową, po czym znowu odezwała się smutno.
- Gdy dowiedziałam się, że Charles będzie jeździł w Formule jeden byłam rozdarta. Cieszyłam się, bo przecież to już coś, ale... Widziałam przyszłość, jak się odsuwa, robi sławny, nie ma czasu, ryzykuje, wszystko na nie. Jednak coś mnie tchnęło i pojechałam na pierwszy wyścig, potem drugi i tak jeżdżę już na każdy - uśmiechnęła się delikatnie. Pierre widział, że próbowała zachować emocje dla siebie, ale słabo jej to wychodziło. Smutek w jej oczach był aż za bardzo wyraźny. - Tata coraz mniej chciał, więc jeżdżę sama albo z Marcelem.
- Sama? - Cleo przytaknęła - na każdy wyścig? - Ponownie skinęła głową - niezależnie, gdzie jest, Europa czy Stany, czy Chiny?
- Jak już to chyba prędzej Japonia - poprawiła go szybko - ale tak, każdy. Bez wyjątków.
Cleo patrzyła przed siebie na pusty tor, gasnące światła i dopiero teraz do niej dotarło to co powiedziała. Od czterech lat poświęciła dla niego każdy wyścigowy weekend. Nie zamieniła z nim nawet jednego słowa, ale była. Zawsze była.
- Przemierzyłaś za nim cały świat, a on o tym nie wie?! - Uniósł się Gasly, był szczerze oburzony. I zaskoczony, jak można się dla kogoś tak bardzo poświęcić i nic z tego nie mieć. Nawet głupiej rozmowy.
- Nie musi o tym wiedzieć - Cleo zaśmiała się pod nosem. - Ma inne zmartwienia, ale tak to dziwnie brzmi - dodała szybko.
Pierre zamyślił się na chwilę, zaczął się zastanawiać co powinien teraz powiedzieć. Współczuł jej, naprawdę. W sumie ciekawe, czy ktoś poświeciłby się tak dla niego, bo to było duże poświęcenie i powinno zostać wynagrodzone w jakiś sposób.
CZYTASZ
Glassy Sky. |C.Leclerc|
FanfictionKażda mała dziewczynka wierzy w swojego księcia z bajki. Co jeśli ten książę jest w jej życiu? A co się stanie, jeśli ten książę z życia zniknie? Jak poradzi sobie ta dziewczynka?