27.

374 35 8
                                    

Cleo bawiła się w najlepsze, dawno nie czuła się tak dobrze. Rozmawiała z Mayą, widziała jak Marcel dogaduje się z kierowcami, a Pierre niemal nie odstępował jej na krok. Czuła się z tym dziwnie, ale robił to w taki sposób, jakby chciał, żeby za wszelką cenę była szczęśliwa. Dużo żartował, a ona śmiała się najgłośniej z całego klubu. Alkohol sprawił, że była rozluźniona a muzyka wydawała się sama nią poruszać. Sukienka od Alice prezentowała się wspaniałe i była wygodna, dawno nie usłyszała tylu komplementów. Co najdziwniejsze wcale nie czuła się tym skrępowana, wręcz przeciwnie - podobało jej się to. Jedna rzecz nie dawała jej spokoju - Charles.

Kierowca Ferrari zachowywał się dziwnie i z dystansem. Dużo pił, a Cleo chociaż miała cały czas odwracaną uwagę przez Pierre'a, to kątem oka obserwowała zachowanie Monakijczyka. Przynajmniej do czasu, bo w pewnym tańcu Marcel powiedział słowa, które wyjątkowo do niej trafiły.

- Nie możesz go cały czas niańczyć.

Miał rację, jak zawsze. Nie był jej własnością ani chłopakiem, którym trzeba było się opiekować. Był dorosły i w towarzystwie swoich znajomych, którzy znali go lepiej od niej. Ona nie miała tu nic do gadania. Leclerc w ostatnim czasie zachowywał się jak dwie sprzeczne osoby. Były chwile, gdzie sprawiał wrażenie jakby szukał z nią kontaktu, żeby na ułamek sekundy otrzeć się ramieniem, stanąć obok, czy położyć rękę na jej plecach. A później nagle coś się zmieniało i zachowywał się jakby jej nie znał i była mu zupełnie obojętna. Może wyolbrzymiała, ale czuła się rozdarta. Nie chciała na niego naciskać, ale bycie ignorowaną nie należało do jej ulubionych uczuć.

- Ziemia do Cleo - Maya pomachała jej ręką przed twarzą. Brunetka odpłynęła wpatrzona w swoje odbicie, chwilę temu koleżanka wyciągnęła ją do toalety.

- Jestem, jestem - uśmiechnęła się delikatnie.

- Nie mrugałaś przed dobre dwie minuty - szatynka, jak gdyby nigdy nic poprawiała swoją szminkę. - Wszystko okey?

- Tak, po prostu - Cleo przerwała na moment zastanawiając się, ile może powiedzieć dziewczynie. Z Waters złapała dobry kontakt już pierwszego dnia swojej pracy w padoku. Maya była na ogół spokojna, ale emanowała pozytywną energią na kilometr. - Nie rozumiem go - brunetka w końcu zdecydowała się wszystko z siebie wyrzucić. - Raz zachowuje się jakby... Nie wiem, jakby coś chciał, jest normalnie przyjacielem, a teraz udaje, jakby mnie nie było.

Martinez stała oparta o blat, szatynka skończyła poprawiać swój makijaż i uważnym spojrzeniem obserwowała Cleo. W końcu stanęła obok przyjmując podobną pozycję i odezwała się całkiem poważnie.

- Z tego co mówiłaś, a coś tam mi wspominałaś - dodała szybko z niewielkim uśmiechem - to wszystko przez niego. Poczekaj, niech pierwszy zrobi krok. Wiesz ten zdecydowany. I wtedy dopiero będziesz się martwić.

- Masz rację.

W tym momencie Cleo naprawdę w to uwierzyła. Maya miała rację i ona musiała poczekać na krok Charles'a. On musiał się zdecydować co czuje i co z tym zrobić. Waters po tych dwóch słowach od razu wzięła za cel, aby rozśmieszyć brunetkę i poprawić jej humor. Może dlatego z łazienki wyszły wesołe i skierowały się w stronę loży.

Jednak i to szczęście nie trwało długo, ponieważ właśnie tam coś się działo, a zbiorowisko dookoła nie wróżyło nic dobrego. Dziewczyny coraz szybciej zaczęły przeciskać się przez niczego nieświadomych ludzi na parkiecie.

- Jesteś zdrajcą! Taki z ciebie przyjaciel!

- O co ci chodzi?! Nic nie zrobiłem!

- Wszystko widziałem! Niby nic, a cały czas się koło niej kręcisz!

Glassy Sky. |C.Leclerc|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz