23.

436 29 5
                                    

Często w życiu przychodzi taki moment, że czujemy jak wszystko się dobrze układa. Nie ma problemów, a nawet jeśli jakieś się pojawiają, to szybko udaje nam się je rozwiązać. Takie pozytywne zdarzenia sprawiają, że nabieramy pewności siebie. Od kiedy zaczęła pracę u boku Leclerc'a Cleo zdecydowanie czuła się lepiej w swojej skórze, nawiązała liczne znajomości, jedne bardziej normalne, a inne specyficzne. Towarzystwo Monakijczyka dodawało jej otuchy, radości, pewności, a przede wszystkim poczucie stabilizacji. Czuła się szczęśliwa i żywa.

Oczywiście była w niemal stałym kontakcie z Russo, co jeszcze bardziej potęgowało jej uczucie komfortu.

Pierwsze weekendy wyścigowe skupiła się wyłącznie na swoim zadaniu. Starała się jak mogła uchwycić Charles'a w najróżniejszych sytuacjach, pokazującego swoje różne oblicza. Tak, żeby fani mogli go poznać przez media, na których umieszczał jej zdjęcia. Sam kierowca często utrudniał jej to zadanie, ponieważ gdy tylko ją widział na jego twarzy pojawiał się mniejszy lub większy uśmiech, nawet jeśli chwilę wcześniej był wściekły. Ale cóż mógł poradzić, jeśli widok brunetki sprawiał mu radość.

Po wielu próbach Cleo odważyła się pierwszy raz zwrócić mu uwagę, żeby przestał udawać przed jej obiektywem. Jednak trudno pozbyć się nawyków nabieranych latami. Leclerc miał wpajane, że obiektywy są wszędzie, a każdy jego krok jest na celowniku, właśnie dlatego zawsze starał się ukrywać swoje emocje. Martinez przeprowadziła kilka takich rozmów, chociaż każda kolejna przypominała bardziej wytykanie, że jej nie słucha. Potem miała wyrzuty sumienia, że krzyczała na swojego szefa, ale on jej na to pozwalał. Z każdym kolejnym wspólnym weekendem zauważył jak bardzo się zmieniła, czuł, że wróciła jego Mała Cleo. Cieszył go ten widok, dlatego nawet jeśli był jej szefem, pozwalał na siebie krzyczeć.

- Mówiłem Ci, że możesz zrobić sobie wolne - powiedział spokojnie Leclerc pocierając nasadę nosa.

Mieli za sobą już pięć wyścigów, był piękny maj i wracali do Monako. Chciał dać Cleo trochę spokoju i czas dla rodziny.

- No na pewno - powiedziała z przekąsem i wywróciła oczami. Siedzieli naprzeciwko siebie, tyle że postawa Charlesa wyrażała zmęczenie, a Cleo obrażone dziecko. - Nie ma szans, że odpuszczę twój domowy wyścig! Co to za fotograf, który odpuszcza tak ważne wydarzenie...

- To przyjdź w niedzielę na wyścig - Leclerc miał dość tej kłótni. Była uparta jak osioł - ale resztę dni poświęć rodzinie i Marcelowi.

Brunetka pokręciła głową ze zrezygnowaniem i ponownie spojrzała przez okno. Toczyli tą dyskusję już od dwóch dni i oboje mieli dosyć. Martinez faktycznie tęskniła, dawno ich nie widziała. W duchu przyznawała Charles'owi rację i była mu wdzięczna, ale wtedy odzywała się w niej wierna fanka i zawodowy fotograf, którzy zgodnie twierdzili, że nie mogą odpuścić takiego wydarzenia.

Zapadła między nimi cisza, każde szukało dobrego rozwiązania. W tym czasie samolot zdążył wylądować a oni udawali się przez betonowy plac do budynku lotniska.

- Pójdziemy na kompromis - ton Martinez był zdecydowany i pewny, a przede wszystkim nie przyjmował sprzeciwu. Czekała na bagaż z założonymi rękami nerwowo tupiąc nogą.

- Słucham - Charles stanął obok niej i przyjął podobną pozycję.

- Jest poniedziałek, pojadę do rodziców i będę u nich spała, żebyś mógł odpocząć - dodała z delikatnym uśmiechem. - Ale będę na treningach, kwalifikacjach i wyścigu, do piątku zdążą się mną nacieszyć - Leclerc zaśmiał się pod nosem. - Plus - Cleo podniosła do góry palec wskazujący, że jeszcze nie skończyła - chce Ci zrobić kilka zdjęć na siłowni i może coś nagrać, więc umówimy się w który to dzień będzie.

Charles przyglądał jej się uważne analizując każde słowo. Ten kompromis miał sens.

- Zgoda - powiedział zdecydowanie wyciągając dłoń w jej stronę, którą szybko uścisnęła. Na jej twarzy i w oczach dało się zobaczyć satysfakcję z osiągniętego celu.

- Ale jak coś będzie się działo ciekawego, to dzwonisz - dodała po chwili ciszy, grożąc mu palcem.

- Oczywiście.

Ostatnie miesiące zdecydowanie ich zbliżyły, byli niemal nierozłączni. Cleo miała zawsze pokój obok, a nawet zdarzało się, że dzieli apartament, jeśli nie było innej opcji. Nie przeszkadzało im to. W dodatku Charles nie lubił kursować między wyścigiem a swoim mieszkaniem, dlatego zwiedzał okolice i ważniejsze miejsce w danym kraju, żeby nie marnować czasu. Cleo dzielnie mu towarzyszyła, chociaż sama już miała na koncie sporo wycieczek, to podróżując z Monakijczykiem wszystko wydawało się ciekawsze.

>>>>>>

- Cleo!

Już z daleka udało jej się usłyszeć znajomy głos a niedługo później dostrzegła blond czuprynę górującą nad innymi ludźmi. Marcel stał z szeroko rozłożonymi ramionami i czekał aż brunetka do niego podejdzie. Chociaż nie umawiała się z nim ani z rodzicami, a Charles miał ją zawieźć do mieszkania, to jak widać Russo miał swoje sposoby i inny plan.

Martinez przyspieszyła zostawiając Leclerc'a za sobą i szybko przytuliła się do przyjaciela. Poczuła się jak w domu.

- Dobrze Cię widzieć! - Kontynuował chłopak obejmując ją ramieniem. W czasie ich przywitania kierowca zdążył podejść. - Cześć, jestem Marcel Russo - wyciągnął drugą rękę do Charles'a. Chociaż po tym jak zranił jego przyjaciółkę był negatywnie nastawiony, to postanowił dać mu szanse. Pierre okazał się w porządku więc może ten też nie będzie taki zły.

- Charles Leclerc - Monakijczyk uścisnął dłoń blondyna. - To dasz sobie radę? - Spojrzał na Cleo, a ta w odpowiedzi skinęła głową. - Jesteśmy w kontakcie - Leclerc nachylił się i pocałował ją w policzek. - Miło było poznać!

I tyle go widzieli. Kierowca ruszył w swoją stronę, a przyjaciele jeszcze chwilę patrzyli za nim jak odchodził.

- Wyglądał jakby chciał mnie zabić - skomentował Russo, gdy ruszyli w stronę parkingu.

- Może odpowiadał ogniem na ogień - skomentowała Martinez ze śmiechem.

- Jak to? Przecież byłem miły - oburzył się Marcel.

- Taa, ale twoje spojrzenie i zachowanie mówiły co innego - zaśmiała się i mocniej wtuliła w jego bok.

- Martwię się o Ciebie - usprawiedliwił się i zapakował jej bagaże. - Mało się odzywasz, zdjęć nie wysyłasz, nie wiem co się dzieje...

- Pracuje - Cleo zajęła miejsce na siedzeniu pasażera. Kontynuowała, kiedy Russo usiadł za kierownicą. - Wątpię, że chciałbyś oglądać jego twarz non stop - zaśmiała się. - Jeszcze Isabell pomyślałaby, że zmieniłeś orientację.

- Możesz mieć rację - odpowiedział zamyślony ruszając z parkingu.

Glassy Sky. |C.Leclerc|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz