16.

751 47 4
                                        

- Czemu nie przyszłaś się przywitać? - Po odebraniu połączenia, niemal od razu usłyszała głos przyjaciela.

-Nie chciałam Ci przeszkadzać.

- Przestań! Jesteś moją przyjaciółką. Zawsze możesz mi przeszkadzać.

- Nie rozumiesz jak działają dziewczyny...

- Nie muszę. I tak mogłaś się przywitać.

- Byłeś zajęty. A ona jest zdecydowanie tobą zainteresowana, nie będę się wtrącać.

- Isabella? Jest miła i fajnie nam się rozmawia, ale ona zrozumie...

- Wątpię.

Ta rozmowa zmierzała w złym kierunku, który zdecyeowanie nie podobał się Cleo. Zawsze mówiła, że nie będzie stała na drodze, aby Marcel był szczęśliwy. Nie była też gotowa, że to może nastąpić tak szybko.

- Otwórz mi te drzwi. Nie będziemy tak rozmawiać.

Brunetka niepewnie podeszła do wejścia do mieszkania i powoli przekręciła wszystkie zamki. W progu stał blondyn z telefonem przy uchu i torbą zarzuconą na ramię. Miał zamknięte oczy, jakby liczył się z tym, że te drzwi wcale nie muszą się otworzyć. Cleo zakończyła połączenie i czekała na to co się stanie. Jedna powieka Russo powoli zaczęła się podnosić, a widząc postać brunetki druga otworzyła się już pewniej.

- Jesteś głupi - powiedziała spokojnie Martinez z delikatnym uśmiechem na twarzy.

- Dostałem ostatnio piątkę, więc nie zgadzam się z tym stwierdzeniem - skomentował blondyn.

Dziewczyna wywróciła oczami i ruszyła do mieszkania, a on podążył za nią. Cleo weszła do kuchni i wyjęła dwa kubki wcześniej wstawiając wodę na herbatę.

- Więc ty i Isabell? - Uśmiechnęła się znacząco i oparła o blat, Marcel zajął miejsce po przeciwnej stronie.

- Zagaduje mnie zawsze jak jestem w kawiarni, a ostatnio byłem tam często - wzruszył ramionami. - Ładna jest.

- To prawda i wpadłeś jej w oko - Martinez uśmiechneła się patrząc uważnie jak zmienia się twarz jej przyjaciela. Na policzkach pojawiły się delikatne rumieńce i od razu odwrócił wzrok. Brunetka zajęła się parzeniem herbaty dając jednoczesnie przyjacielowi czas na przetrawienie informacji. Później podała mu kubek i tak naprawdę oboje pogrążyli się w swoich myślach.

- To co się działo w tym Meksyku? - Zapytał Russo spokojnie, a ramiona Cleo nieznacznie się napięły. Przed nim dużo trudniej było jej udawać. W głowie brunetki pojawiły się różne obrazy z ostatniego weekendu. Uśmiech Charles'a, przytulanie Pierre'a, wesoły Lando, tańce w klubie, wszystkie zdjęcia, uczucie ulgi i przerażenia. Strach przed tym co dalej.

- Wszystko - brunetka szepnęła smutno i mocniej zacisnęła ręce na łokciach.

Gdyby Pierre nie namówił jej na rozmowę z Charles'em mogłaby dalej jeździć na wyścigi i cieszyć się jego szczęściem, ale skoro już przypomniał sobie o jej istnieniu, to wszystko zrobiło się dziwne. Zwłaszcza jak był blisko i nie mogła oderwać od niego spojrzenia, nigdy nie reagowała aż tak bardzo. Teraz przyspieszało jej serce, robiło się ciepło, a z twarzy nie schodził uśmiech.

Russo nic nie mówiąc odepchnął się od blatu i objął Cleo. Przytulił ją do swojej klatki najmocniej jak umiał, żeby tylko poczuła, że ma w nim wsparcie. Oparł brodę o czubek jej głowy i przymknął oczy, poczuł jak małe ciało zaczęło się trząść, co oznaczało, że Martinez dała upust swoim emocjom w postaci łez.

- Cokolwiek się tam stało, na pewno będzie dobrze - jego głos był spokojny i kojący. W końcu właśnie to chciał osiągnąć, uspokoić przyjaciółkę. - Dasz sobie z tym radę. Podejmiesz dobrą decyzję i będziesz się jej trzymała. Przepraszam, że nie było mnie obok tak jak obiecałem. Nie spodziewałem się, że tak szybko z nim porozmawiasz.

Cleo ostatni raz pociągnęła nosem i nieznacznie odsunęła się od przyjaciela. Spojrzała w górę spotykając się z jego niebieskimi oczami, był taki kochany.

- Musiałam. Chyba tego potrzebował - powiedziała smutno. - Nie masz za co przepraszać, też się tego nie spodziewałam... Ani tego co stało się później - dodała już ciszej.

- Co się stało? - Marcel odsunął się na swoje miejsce i chwycił kubek z ciepłym napojem.

- Rozmawialiśmy jak kiedyś, było tak normalnie. - Chociaż z oczu Cleo cały czas płynęły łzy, to usta wygięły się w delikatnym uśmiechu. - Poznałam innych, są cudowni. I... Naprawdę nie wiem co teraz.

- Co masz na myśli mówiąc co teraz? - dopytywał Marcel mrużąc delikatnie oczy i przyglądając się brunetce.

- Charles miał powód, żeby urwać kontakt, a ja i tak się władowałam w ten świat - Cleo szybko otarła łzy i wzięła głęboki wdech. - Chyba po tym sezonie sobie odpuszczę. I może zniknę - dodała już ciszej.

- Nawet nie myśl o tym, żeby znikać bez powiedzenia mi - blondyn spojrzał na nią groźnie. - Znajdę Cię i zabije.

- Ja ciebie też uwielbiam - zaśmiała się wycierając ostatnie łzy.

>>>>>

Charles Leclerc leżał w swoim pustym mieszkaniu i jedyne co był w stanie robić to patrzeć w sufit. Nie mógł pojąć jak to się stało, że ta drobna dziewczyna o ciemnych oczach tak zawróciła mu w głowie. Chociaż przez wiele lat nie miał z nią kontaktu, a nawet mógł powiedzieć, że trochę o niej zapomniał. To teraz wróciła i przestawiła mu światopogląd do góry nogami. Bardzo dobrze pamietał tą malutką dziewczynkę, która była w niego wpatrzona i często spędzali razem czas. Lubił to, naprawdę nie przeszkadzało mu opiekowanie się nią.

- Co ty robisz?

Monakijczyk był tak pogrążony w swoich myślach, że nawet nie zauważył, kiedy do jego mieszkania ktoś wszedł. Niechętnie przeniósł spojrzenie na młodszego brata, żeby zaraz powrócić do sufitu w swojej sypialni.

- Podnoś dupsko i ogarnij się idziemy do klubu - Arthur położył się obok i również zaczął przyglądać się malowaniu.

- Czemu mnie nie posłuchałeś i poszedłeś w ściganie? - Starszy Leclerc zupełnie zignorował rozkaz brata i zapytał spokojnie.

- Byłeś moim idolem i chciałem pójść w twoje ślady - Arthur zamyślił się, ułożył ręce pod głowę i kontynuował. - Czasami mam wrażenie, że w naszych żyłach płynie paliwo i jakbyśmy chcieli to nie da się tego pozbyć - Charles uśmiechnął się na te słowa. - Nawet Lorenzo, który szybko zrezygnował z wyścigów nie umie po ulicach jeździć wolno, a jak wsiada do twojego samochodu to już w ogóle - zaśmiał się pod nosem młodszy Leclerc.

- Coś w tym jest - szepnął do siebie Charles.

- Czemu o to pytasz? - Zainteresowany Arthur spojrzał na brata, który nadal nie odrywał wzroku od sufitu.

- Chciałem dla was dobrze, żebyście nie musieli czuć tej całej presji Formuły Jeden, ale jesteście uparci - zaśmiał się pod nosem starszy.

- My?

- Pamiętasz młodą Martinez? - Charles pierwszy raz zerknął na brata.

- Oj tak, wszędzie za tobą chodziła, była wpatrzona jak w obrazek - Arthur poprawił włosy. - Byłem tak bardzo zazdrosny, że się nią więcej zajmowałeś, niż swoim bratem.

- Przepraszam.

- Przeżyłem i może dzięki temu jestem świetnym kierowcą - Charles szturchnął go w bok. - A co z nią?

- Od kiedy zacząłem jeździć to nie mieliśmy kontaktu, ale ostatnio wróciła i cały czas o niej myślę.

- To Charlotte musi być zachwycona - skomentował sarkastycznie młodszy Leclerc.

- Nie jesteśmy razem, chyba się rozstaliśmy, albo to tylko przerwa. Sam nie wiem. Nawet nie wiem czy chce to dalej ciągnąć - Charles wymieniał wszystko na jednym wydechu.

- A nie myślałeś wrócić do Monako? Tutaj samemu faktycznie można zwariować - Arthur rzucił jakby od niechcenia, ale to trafiło do Charles'a. Kierowca Ferrari już od jakiegoś czasu rozważał powrót do rodzinnego miasta.

Zastanawiał sie tylko, jaki to ma sens.

Glassy Sky. |C.Leclerc|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz