- Czemu nie przyszłaś się przywitać? - Po odebraniu połączenia, niemal od razu usłyszała głos przyjaciela.
-Nie chciałam Ci przeszkadzać.
- Przestań! Jesteś moją przyjaciółką. Zawsze możesz mi przeszkadzać.
- Nie rozumiesz jak działają dziewczyny...
- Nie muszę. I tak mogłaś się przywitać.
- Byłeś zajęty. A ona jest zdecydowanie tobą zainteresowana, nie będę się wtrącać.
- Isabella? Jest miła i fajnie nam się rozmawia, ale ona zrozumie...
- Wątpię.
Ta rozmowa zmierzała w złym kierunku, który zdecyeowanie nie podobał się Cleo. Zawsze mówiła, że nie będzie stała na drodze, aby Marcel był szczęśliwy. Nie była też gotowa, że to może nastąpić tak szybko.
- Otwórz mi te drzwi. Nie będziemy tak rozmawiać.
Brunetka niepewnie podeszła do wejścia do mieszkania i powoli przekręciła wszystkie zamki. W progu stał blondyn z telefonem przy uchu i torbą zarzuconą na ramię. Miał zamknięte oczy, jakby liczył się z tym, że te drzwi wcale nie muszą się otworzyć. Cleo zakończyła połączenie i czekała na to co się stanie. Jedna powieka Russo powoli zaczęła się podnosić, a widząc postać brunetki druga otworzyła się już pewniej.
- Jesteś głupi - powiedziała spokojnie Martinez z delikatnym uśmiechem na twarzy.
- Dostałem ostatnio piątkę, więc nie zgadzam się z tym stwierdzeniem - skomentował blondyn.
Dziewczyna wywróciła oczami i ruszyła do mieszkania, a on podążył za nią. Cleo weszła do kuchni i wyjęła dwa kubki wcześniej wstawiając wodę na herbatę.
- Więc ty i Isabell? - Uśmiechnęła się znacząco i oparła o blat, Marcel zajął miejsce po przeciwnej stronie.
- Zagaduje mnie zawsze jak jestem w kawiarni, a ostatnio byłem tam często - wzruszył ramionami. - Ładna jest.
- To prawda i wpadłeś jej w oko - Martinez uśmiechneła się patrząc uważnie jak zmienia się twarz jej przyjaciela. Na policzkach pojawiły się delikatne rumieńce i od razu odwrócił wzrok. Brunetka zajęła się parzeniem herbaty dając jednoczesnie przyjacielowi czas na przetrawienie informacji. Później podała mu kubek i tak naprawdę oboje pogrążyli się w swoich myślach.
- To co się działo w tym Meksyku? - Zapytał Russo spokojnie, a ramiona Cleo nieznacznie się napięły. Przed nim dużo trudniej było jej udawać. W głowie brunetki pojawiły się różne obrazy z ostatniego weekendu. Uśmiech Charles'a, przytulanie Pierre'a, wesoły Lando, tańce w klubie, wszystkie zdjęcia, uczucie ulgi i przerażenia. Strach przed tym co dalej.
- Wszystko - brunetka szepnęła smutno i mocniej zacisnęła ręce na łokciach.
Gdyby Pierre nie namówił jej na rozmowę z Charles'em mogłaby dalej jeździć na wyścigi i cieszyć się jego szczęściem, ale skoro już przypomniał sobie o jej istnieniu, to wszystko zrobiło się dziwne. Zwłaszcza jak był blisko i nie mogła oderwać od niego spojrzenia, nigdy nie reagowała aż tak bardzo. Teraz przyspieszało jej serce, robiło się ciepło, a z twarzy nie schodził uśmiech.
Russo nic nie mówiąc odepchnął się od blatu i objął Cleo. Przytulił ją do swojej klatki najmocniej jak umiał, żeby tylko poczuła, że ma w nim wsparcie. Oparł brodę o czubek jej głowy i przymknął oczy, poczuł jak małe ciało zaczęło się trząść, co oznaczało, że Martinez dała upust swoim emocjom w postaci łez.
- Cokolwiek się tam stało, na pewno będzie dobrze - jego głos był spokojny i kojący. W końcu właśnie to chciał osiągnąć, uspokoić przyjaciółkę. - Dasz sobie z tym radę. Podejmiesz dobrą decyzję i będziesz się jej trzymała. Przepraszam, że nie było mnie obok tak jak obiecałem. Nie spodziewałem się, że tak szybko z nim porozmawiasz.
Cleo ostatni raz pociągnęła nosem i nieznacznie odsunęła się od przyjaciela. Spojrzała w górę spotykając się z jego niebieskimi oczami, był taki kochany.
- Musiałam. Chyba tego potrzebował - powiedziała smutno. - Nie masz za co przepraszać, też się tego nie spodziewałam... Ani tego co stało się później - dodała już ciszej.
- Co się stało? - Marcel odsunął się na swoje miejsce i chwycił kubek z ciepłym napojem.
- Rozmawialiśmy jak kiedyś, było tak normalnie. - Chociaż z oczu Cleo cały czas płynęły łzy, to usta wygięły się w delikatnym uśmiechu. - Poznałam innych, są cudowni. I... Naprawdę nie wiem co teraz.
- Co masz na myśli mówiąc co teraz? - dopytywał Marcel mrużąc delikatnie oczy i przyglądając się brunetce.
- Charles miał powód, żeby urwać kontakt, a ja i tak się władowałam w ten świat - Cleo szybko otarła łzy i wzięła głęboki wdech. - Chyba po tym sezonie sobie odpuszczę. I może zniknę - dodała już ciszej.
- Nawet nie myśl o tym, żeby znikać bez powiedzenia mi - blondyn spojrzał na nią groźnie. - Znajdę Cię i zabije.
- Ja ciebie też uwielbiam - zaśmiała się wycierając ostatnie łzy.
>>>>>
Charles Leclerc leżał w swoim pustym mieszkaniu i jedyne co był w stanie robić to patrzeć w sufit. Nie mógł pojąć jak to się stało, że ta drobna dziewczyna o ciemnych oczach tak zawróciła mu w głowie. Chociaż przez wiele lat nie miał z nią kontaktu, a nawet mógł powiedzieć, że trochę o niej zapomniał. To teraz wróciła i przestawiła mu światopogląd do góry nogami. Bardzo dobrze pamietał tą malutką dziewczynkę, która była w niego wpatrzona i często spędzali razem czas. Lubił to, naprawdę nie przeszkadzało mu opiekowanie się nią.
- Co ty robisz?
Monakijczyk był tak pogrążony w swoich myślach, że nawet nie zauważył, kiedy do jego mieszkania ktoś wszedł. Niechętnie przeniósł spojrzenie na młodszego brata, żeby zaraz powrócić do sufitu w swojej sypialni.
- Podnoś dupsko i ogarnij się idziemy do klubu - Arthur położył się obok i również zaczął przyglądać się malowaniu.
- Czemu mnie nie posłuchałeś i poszedłeś w ściganie? - Starszy Leclerc zupełnie zignorował rozkaz brata i zapytał spokojnie.
- Byłeś moim idolem i chciałem pójść w twoje ślady - Arthur zamyślił się, ułożył ręce pod głowę i kontynuował. - Czasami mam wrażenie, że w naszych żyłach płynie paliwo i jakbyśmy chcieli to nie da się tego pozbyć - Charles uśmiechnął się na te słowa. - Nawet Lorenzo, który szybko zrezygnował z wyścigów nie umie po ulicach jeździć wolno, a jak wsiada do twojego samochodu to już w ogóle - zaśmiał się pod nosem młodszy Leclerc.
- Coś w tym jest - szepnął do siebie Charles.
- Czemu o to pytasz? - Zainteresowany Arthur spojrzał na brata, który nadal nie odrywał wzroku od sufitu.
- Chciałem dla was dobrze, żebyście nie musieli czuć tej całej presji Formuły Jeden, ale jesteście uparci - zaśmiał się pod nosem starszy.
- My?
- Pamiętasz młodą Martinez? - Charles pierwszy raz zerknął na brata.
- Oj tak, wszędzie za tobą chodziła, była wpatrzona jak w obrazek - Arthur poprawił włosy. - Byłem tak bardzo zazdrosny, że się nią więcej zajmowałeś, niż swoim bratem.
- Przepraszam.
- Przeżyłem i może dzięki temu jestem świetnym kierowcą - Charles szturchnął go w bok. - A co z nią?
- Od kiedy zacząłem jeździć to nie mieliśmy kontaktu, ale ostatnio wróciła i cały czas o niej myślę.
- To Charlotte musi być zachwycona - skomentował sarkastycznie młodszy Leclerc.
- Nie jesteśmy razem, chyba się rozstaliśmy, albo to tylko przerwa. Sam nie wiem. Nawet nie wiem czy chce to dalej ciągnąć - Charles wymieniał wszystko na jednym wydechu.
- A nie myślałeś wrócić do Monako? Tutaj samemu faktycznie można zwariować - Arthur rzucił jakby od niechcenia, ale to trafiło do Charles'a. Kierowca Ferrari już od jakiegoś czasu rozważał powrót do rodzinnego miasta.
Zastanawiał sie tylko, jaki to ma sens.

CZYTASZ
Glassy Sky. |C.Leclerc|
FanfictionKażda mała dziewczynka wierzy w swojego księcia z bajki. Co jeśli ten książę jest w jej życiu? A co się stanie, jeśli ten książę z życia zniknie? Jak poradzi sobie ta dziewczynka?