17.

559 38 19
                                    

- Cieszę się, że zdecydowałeś się ze mną przyjechać - szepnęła Cleo i przytuliła się do boku przyjaciela.

To w ten weekend miał odbyć się finał tego sezonu. Abu Dhabi prezentowało się naprawdę wspaniałe i przyjaciele byli zachwyceni panującą atmosferą. Wyjątkowo Cleo nie walczyła, żeby przyjechać wcześniej i zdecydowali się być dopiero na kwalifikacje.

- Nie mógłbym tego przegapić i zostawić cię drugi raz - puścił jej oko i mocniej przycisnął do swojego boku.

Szli przez padok chłonąc atmosferę, oczywiście brunetka miała na szyi aparat i co jakiś czas robiła zdjęcie. W końcu była w pracy, takie miała obowiązki. Marcel natomiast starał się ją wspierać. Cokolwiek miałoby się dziać w jego życiu i kogokolwiek by nie poznał, to i tak uważał, że Cleo zajmuje specjalne miejsce. Wyjątkiem byłoby, gdyby sama zdecydowała się odejść, to musiałby uszanować tę decyzję, chociaż najpierw by o nią długo walczył.

- Chcesz poznać Pierre'a? - Cleo zrobiła zdjęcie bolidu w garażu Alpha Tauri i spojrzała na przyjaciela.

- Chętnie, ale zaraz zaczynają się kwalifikacje - wskazał ręką na zegarek. I właśnie w tej chwili ktoś inny wyprosił ją z garażu.

- Szybko poszło - Cleo szepnęła do siebie i zajęła miejsce obok przyjaciela. - Muszę iść do Ferrari, a Ty gdzie będziesz? - Wolnym krokiem ruszyli w stronę czerwonego budynku.

- Pójdę do Williams'a - Marcel objął ją ramieniem i przytrzymał przy swoim boku. - Daj znać później - cmoknął ją w czubek głowy, bo w tym momencie ich drogi się rozchodziły.

- Jasne - szepnęła brunetka i uśmiechnęła się smutno.

Blondyn zaczął znikać z jej pola widzenia i poczuła, jakby właśnie odchodził na zawsze. Chociaż między nimi pozornie nic się nie zmieniło, to jednak myślami był już gdzie indziej i podejrzewała, że wiązało się to z kelnerką imieniem Isabelle.

Martinez stała już na swoim miejscu z którego zawsze wszystko oglądała, również stąd mogła spokojnie podchodzić do kierowców i robić im zdjęcia.

- Cleo! - Zza rogu wyszedł Mattia - dobrze, że Cię widzę - stanął obok niej.

- Coś się stało? - Zainteresowała się dziewczyna i całą uwagę skupiła na mężczyźnie.

- Nic złego - uśmiechnął się od razu. - Dział marketingu stwierdził, że dostarczyłaś im masę materiałów do pracy z których na pewno coś wybiorą. Są bardzo wdzięczni, więc w sumie to z naszej strony masz już wolne.

- Dzięki, to została mi jeszcze Puma - Cleo zaśmiała się pod nosem.

- Oczywiście cię nie wyganiam, bo może złapiesz coś jeszcze super - uniósł ręce w poddańczym geście i zaśmiał się krótko.

- Jasne, jasne - Cleo uścisnęła z nim dłonie i oboje rozeszli się w swoje strony.

Brunetka poczuła, że to musiały być naprawdę dobre zdjęcia, skoro wystarczył jeden weekend, albo wcześniej mieli naprawdę słabego fotografa. Kwalifikacje oglądała będąc spokojna i skupiła się na wynikach a nie na pracy. Wszystko przebiegało bez komplikacji, owszem wyniki mogły być lepsze, ale i tak Cleo była zadowolona. Oczywiście garażu Ferrari nie chciała opuszczać dopóki nie zobaczy się z Leclerc'iem. Czemu tego tak bardzo chciała? Nie była pewna, ale musiała go zobaczyć. To był ostatni wspólny weekend.

- Cześć Cleooo - Carlos pojawił się w garażu wypowiadając to powitanie w charakterystyczny dla nich sposób przeciągając ostatnią literę jej imienia. Ostatnio spędzała tu wystarczająco czasu, żeby zacząć rozmawiać z Hiszpanem i złapać z nim fajny kontakt.

- Cześć Carlosss - odpowiedziała podobnie. Mężczyzna wyminął ją i udał się w tylko sobie znanym kierunku. Zaraz za nim pojawił się nieco niższy osobnik, na którego widok serce Cleo zabiło szybciej.

Z drugiej strony widok brunetki też sprawił, że Charles w jednym kroku znalazł się przy niej i chwycił ją w ramiona. Naprawdę zaczął wierzyć, że dziewczyna przynosi mu szczęście i teraz wszystko zacznie się układać. Kręcił się w kółko z Martinez nie zwracając kompletnie uwagi na wszystko dookoła. W końcu stopy Cleo ponownie stanęły na ziemi, ale nadal była obejmowana przez kierowcę.

- Dziękuję Ci za wszystko - szeptał Leclerc. - Jutro pojadę lepiej, obiecuję.

Charles patrzył jej uważnie w oczy szukając odpowiedzi, a zanim z ust brunetki padły jakiekolwiek słowa rozległo się znaczące chrząknięcie. Oboje odskoczyli od siebie niczym oparzeni i spojrzeli w tamtym kierunku. Charlotte stała z założonymi rękami i groźnym spojrzeniem, które sprawiło, że po plecach Cleo przeszedł dreszcz.

- Szybko znalazłeś sobie pocieszenie - zrobiła krok w ich stronę. Leclerc instynktownie zajął miejsce między szatynką a Cleo, jakby chciał zasłonić ją własnym ciałem. Chociaż tak naprawdę nie wiedział przed czym miałby ją chronić.

- To nie tak... - Zaczął, ale zupełnie nie wiedział jak wybrnąć z tej sytuacji.

Szczerze ucieszył go widok Charlotte, a konkretniej zła Charlotte. Poczuł coś w sercu, co sprawiło, że chciał podbiec i chwycić ją w ramiona. Było to zupełnie coś innego niż w przypadku brunetki, którą przed chwilą przytulał. Te zupełnie odmienne uczucia sprawiły, że czuł się rozdarty i nie wiedział co powinien zrobić. Jednak jego spojrzenie nadal było skupione na postaci szatynki, jakby toczyli jakąś niemą rozmowę, w którą Cleo zupełnie nie chciała się wtrącać. Ba, to właśnie była sytuacja której za wszelką cenę chciała uniknąć i myślała, że tak będzie po tym jak Leclerc mówił jej o rozstaniu. Nie udało się.

Miała coś powiedzieć. Powinna się odezwać, ale... No właśnie. Nie umiała. Zupełnie nie wiedziała co zrobić, ani jak zareagować, żeby wyjść z tej sytuacji z uniesioną głową. Może dlatego po prostu się odwróciła i opuściła garaż.

Martinez ruszyła prosto do Williams'a gdzie powinien być Marcel, potrzebowała go teraz bardziej niż powietrza. Nie odwróciła się. Wiedziała, że nikt za nią nie ruszył. Charles był tak zapatrzony w Charlotte, że pewnie nawet nie zauważył jej wyjścia. Brunetka czuła, że w jej oczach zbierają się łzy. Miała być silna. Wiedziała, że ta bajka niedługo się kończy. Wiedziała, że Leclerc był szczęśliwy w związku i kochał Charlotte. A ona, Cleo Martinez, była tylko cieniem przeszłości, wspomnieniem szczęśliwych młodzieńczych lat.

- Cleo! - Poczuła jak ktoś ją obejmuje i przytula do siebie. Nawet nie zauważyła, kiedy łzy zupełnie przysłoniły jej widok. Jednak akcent i ramiona nie zgadzały się z tymi, które chciała teraz poczuć. - Hej, co się stało? - Głos Pierre'a był spokojny, a spojrzeniem chciał wyłapać wszystkie szczegóły z twarzy Martinez. - Powiedz mi - brunetka pokręciła głową nerwowo ścierając łzy z policzków.

- Williams... Ma.. Marcel - Cleo przerywała pociągając nosem. Nie była w stanie skleić całego zdania.

- Chodź - Gasly objął ją ramieniem i poprowadził w stronę niebieskiego garażu.

W padoku było coraz mniej ludzi, a dziennikarze już odpuszczali, dlatego nie musiał się przejmować kto ich zobaczy. Pierre starał się wśród mijanych twarzy znaleźć blondyna z którym dawno temu widział dziewczynę. Nie było to łatwe zadanie, wręcz niewykonalne, bo nie wiedział jak dokładnie wyglądał chłopak.

- Cleo?

Francuz ledwo usłyszał ten głos, ale na brunetkę zadziałał natychmiast. Zaczęła gwałtownie ścierać łzy chcąc zachować pozory, że wcale nie płakała. Na marne, czerwone policzki i rozmazany tusz zdecydowanie ją zdradzały. Wysoki blondyn, którego Gasly tak szukał w dwóch krokach znalazł się przed nimi i bez słowa z całej siły przytulił Martinez. Pierre obserwując tę scenę nie spodziewał się, że zobaczy gołym okiem jaki wpływ może mieć dotyk bliskiej osoby. Chociaż sylwetka dziewczyny trzęsła się i była napięta jakby połknęła kij od miotły, to w momencie gdy Marcel trzymał ją w ramionach - odpuściła. Kierowca widział ulatujące z niej emocje, z każdym zaciśnięciem pięści na materiale bluzy chłopaka opuszczało ją każde złe i dobre uczucie. Opuszczało ją wszystko.

Opuściło ją życie.

*************************************************

Przepraszam za błędy i przerwę.

Glassy Sky. |C.Leclerc|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz