11.

791 47 27
                                    

Przez cały dzień medialny Cleo starała się jak mogła zrobić dobre zdjęcia i z niektórych była nawet zadowolona. Ponad to udało jej się pozostać niezauważoną przez kierowców Ferrari, a parę portretów uchwyciła.

Jednak zachowanie Charles'a nie dawało jej spokoju. Od kiedy zobaczyła go pierwszy raz tego dnia, nawet z daleka była w stanie stwierdzić, że coś jest nie tak. To nie był jej przyjaciel z dzieciństwa. Ten był obcy. W jego oczach nie pojawiały się nawet najmniejsze emocje. Wydawał się pusty i wyprany z jakichkolwiek uczuć. Na ustach czasami pojawiał się uśmiech, a w policzkach dołeczki, ale szybko znikały. Widać było jak Monakijczyk próbuje utrzymać pozory, a tak naprawdę najchętniej uciekłby jak najdalej stąd.

Cleo chciała uciec z nim.

Następnego dnia na treningach było podobnie, był nieobecny i nawet jej to pasowało. Nie zwracał większej uwagi na to co dzieje się dookoła, więc mogła zrobić więcej zdjęć. Wczoraj wysłała niektóre Marcelowi, ale określił je jako typowe, dlatego dzisiaj musiała postarać się bardziej. Wiedziała też, że musi pokazać się w pobliżu garażu, najlepiej tak aby zauważył ją Binotto. Przecież przyjęła zlecenie i musiała się z niego wywiązać. To był plus zachowania Leclerc'a, ale były również minusy. Cleo bała się, że przez nieuwagę popełni błąd, który może go dużo kosztować.

- Hej! Poczekaj!

Martinez słyszała ten głos, ale nie spodziewała się, że jest on skierowany do niej. Dalej szła przed siebie, chciała zrobić zdjęcie kierowców z kibicami, treningi właśnie się skończyły i na szczęście nikt nie ucierpiał.

- Ej no! Przecież Cię wołam! - Brunetka poczuła szarpniecie za rękę przez co zdjęcie, które robiła wyszło rozmazane.

- Zabić Cię?! - Warknęła na sprawcę, którym okazał się Gasly.

- Przepraszam - Francuz uniósł ręce w geście kapitulacji. Martinez ponownie przyłożyła aparat do twarzy i ponowiła próbę. - Już mogę? - Zapytał Pierre z delikatnym uśmiechem, gdy zobaczył jej twarz.

- Jak musisz.

Brunetka ruszyła za kierowca w stronę garażu AlphaTauri. Jeśli mieli o czymś porozmawiać, a na to się zapowiadało, to było to najbezpieczniejsze miejsce. Cleo usiadła na wolnym krześle układając sobie na kolanach aparat. Tym razem czuła się tu pewniej niż dzień wcześniej, ale teraz było inaczej, to Pierre potrzebował czegoś od niej.

- To o co chodzi? - Zapytała spokojnie przyglądając się kierowcy, który ewidentnie zastanawiał się od czego zacząć. Kręcił się po pomieszczeniu we wszystkie możliwe kierunki, czym zirytował Martinez. - Wyduś to z siebie - warknęła w końcu.

- Martwię się o Charles'a - Gasly zajął miejsce na drugim krześle. Uważnie przyglądał się brunetce i jej reakcji na wspomnienie o zawodniku Ferrari. Przez moment wydawało mu się, że cała się napięła, ale skupił się tylko na zaciśniętych ustach. Zdążył doliczyć do pięciu, kiedy się rozluźniła.

- Ja też - szepnęła spuszczając wzrok. Jej palce zaczęły jeździć po aparacie, każdy guzik, pokrętło, pasek, dotknęła wszystkiego. I powtarzała te ruchy kontynuując swoją wypowiedź. - Widzę, że coś jest nie tak...

- Musisz mu pomoc - powiedział niemal błagalnie Francuz. - On potrzebuje przyjaciółki - dodał już pewniej.

- Ma Ciebie, chłopaków, Charlotte i pewnie pare innych osób.

Chociaż Cleo próbowała ukryć ból jaki sprawiała jej rozmowa o Leclerc'u i może ktoś kto jej nie znał nic by nie zauważył, ale Pierre zdążył ją poznać wystarczająco. Położył spokojnie dłoń na jej, aby zaprzestała swoich ruchów.

Glassy Sky. |C.Leclerc|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz