8.

815 40 15
                                    

Charles przekroczył próg mieszkania, które wydało mu się dziwnie ciche. Zostawił walizkę w wejściu i spokojnym krokiem chodził od pokoju do pokoju licząc, że w którymś zobaczy szatynkę zajętą swoimi sprawami. Miał na to cichą nadzieję, że wróci do domu a tam wszystko będzie po staremu. Mylił się.

Charlotte nie było. Nawet nie sprawdzał, czy są jej rzeczy, wiedział, że ich nie ma. Podszedł do lodówki w kuchni, była zadziwiająco wielka, nigdy nie zapełnili jej choćby w połowie. Magnesy trzymały ich wspólne zdjęcia i różne karteczki. Na jednej było ładnie i starannie napisane "Kocham Cię" i pod spodem już gorszej jakości "Ja Ciebie też". Twierdziła, że różnica w ich piśmie jest urocza. Na kolejnym skrawku powstawała jakaś lista zakupów.

Słodkie czerwone wino, jej ulubione. Było paskudne...

Charles zaśmiał się pod nosem. Szczerze nienawidził tego wina, a zawsze starał się, aby chociaż jedna butelka była w zapasie. Sięgnął po największą kartkę, zapisaną tą tym ładnym charakterem.

Hej,
nie wiem, kiedy będziesz to czytał, ani czy to będzie po wygranej czy przegranej. Ale nie mogę tak dłużej, przepraszam.

Dusiłam się w tym mieszkaniu, jest dla mnie sztuczne i zimne. Tylko z tobą nabierało ciepła i chciałam w nim być, ale ostatnio i to się zmieniło. Coś się między nami popsuło i sama nie wiem co. Czy to ja czy to ty. Ciężko stwierdzić. Czasami było przez chwilę dobrze, aby później przez tygodnie źle. Tak się nie da żyć.
Zaczęliśmy od przyjaźni i chciałabym na niej skończyć, chociaż wiem, że to już nie będzie to samo.

Odezwij się jak to przemyślisz. Będę na wyścigu w Abu Dhabi.

Twoja Char.

Leclerc przeczesał nerwowo włosy, zupełnie zapomniał, że nie tylko on może się źle czuć. A to wszystko mówiło samo za siebie. Został w tym wielkim mieszkaniu, pustym i zimnym z oknami na miejsce, które przypominało mu dom. Pełen ciepła, śmiechu i miłości, chciał stworzyć podobną atmosferę tutaj. Nie wyszło. Łzy zaczęły płynąć po jego policzkach, opadł bezradnie na krzesło i rozpłakał się jak małe dziecko.

Czuł się jak to mieszkanie, pusty i zimny.

>>>>>

- Pierre Gasly po długiej przerwie widziany w towarzystwie dziewczyny. Nocne spotkania na torze to zupełnie nie w stylu francuskiego kierowcy - Lando siedział z nosem w telefonie i głosem dziennikarza czytał jeden z artykułów na jakiejś plotkarskiej stronie.

- Czekaj, jaki to jest twój styl? - Zwrócił się ze śmiechem Carlos.

- Kolacja i spacer w centrum miasta, a najlepiej, żeby zaczepili ich jacyś fani, aby podkreślić swoją sławę - skomentował Charles. Chociaż wszyscy dookoła się zaśmiali, Monakijczykowi nie było do śmiechu. Od kilku dni chodził przybity, słabo sypiał, a na treningach zupełnie nie miał siły. Czuł jakby ktoś wypuścił z niego całe powietrze.

Ale to była ich tradycja i nie mógł odpuścić spotkania z kolegami po fachu. Umówili się i od jakiegoś czasu przyjeżdżają na miejsce wyścigu dzień wcześniej, aby spędzić chwilę na wspólnej zabawie.

- Nieprawda - zaprzeczył od razu Pierre, co wywołało kolejną salwę śmiechu.

- Dawaj dalej - wydukał w przerwach Daniel. Lando nabrał powietrza i ponownie spojrzał na telefon.

- Nie umknął naszej uwadze również fakt - tutaj najmłodszy na moment przerwał. - Uwaga - przejechał spojrzeniem po zgromadzonych budując napięcie - że tym razem owa dziewczyna była brunetką, a Gasly zazwyczaj był widziany w towarzystwie blondynek. W dodatku - Lando zaczął się śmiać - supermodelek, które nie raz dorównywały mu wzrostem, tym razem będzie musiał się trochę schylać.

Norris wraz z całym towarzystwem zaczęli się niekontrolowanie śmiać. Na szczęście siedzieli w apartamencie zajmowanym przez kierowców Ferrari i nikt im nie przeszkadzał. Carlos leżał na łóżku, Leclerc siedział na podłodze opierając się plecami o swoje spanie, na którym w najlepsze rozłożony był Pierre, natomiast Lando i Daniel zajęli fotele, z których i tak co chwile spadali. Charles również nie mógł powstrzymać śmiechu, chociaż chodziło tylko o opis, jakiegoś niewyraźnego zdjęcia.

Nagle w pomieszczeniu rozległo się pukanie do drzwi, na co wszyscy momentalnie ucichli. Patrzyli po sobie zdziwieni, bo nikogo się nie spodziewali. Charles podniósł się z podłogi i ruszył do wejścia.

- Tak się śmiejecie, że słychać was piętro niżej, chciałem zobaczyć co się dzieje. - W progu stał George opierając się jedną ręką o framugę.

- Obgadujemy nową dziewczynę Pierre'a - Monakijczyk spojrzał w głąb pokoju, gdzie koledzy szeptali coś między sobą. - Chodź, im więcej tym śmieszniej - kierowca Ferrari ruszył do pokoju. - Rozgość się - rzucił i zajął swoje poprzednie miejsce.

George Russell usiadł na podłodze przy łóżku Carlos'a chwilę wcześniej uzyskując niemą zgodę.

- Do tej pory nie udało nam się dowiedzieć kim jest wybranka Francuza - kontynuował Lando - jednak cały czas szukamy wskazówek.

- Detektywi się znaleźli - skomentował Daniel, a w pokoju ponownie rozległy się chichoty.

- Gasly nigdy nie narzekał na towarzystwo ładnych dziewczyn - Norris przerywał, aby posłuchać komentarzy kolegów i pośmiać się pod nosem.

- Nie narzekał?! - Zdziwił się George.

- Cały czas marudzi, ta ma za małe to, a ta za duże tamto - przedrzeźniał go Charles przez co zarobił szturchnięcie w głowę od przyjaciela.

- Ha ha bardzo śmieszne - skomentował Gasly.

- Ale to prawda - podsumował Daniel kierując palec wskazujący w stronę kierowcy i śmiejąc się głośno.

- Jednak tym razem partnerka kierowcy odbiega od swoich poprzedniczek, a jednocześnie zupełnie nie wyróżnia się z tłumu - kontynuował Lando.

Całe towarzystwo wybuchnęło głośnym śmiechem. Charles poczuł się lepiej, chociaż myślami uciekł od kolegów to cieszył się, że z nimi siedzi i nie myślał o Charlotte. Kiedy pozostali zmienili temat i skupili się na sobie nawzajem chciał wykorzystać okazję i pogadać sam na sam z przyjacielem.

Szturchnął Pierre'a w nogę, sięgając łokciem i obserwując reakcję. Gdy ten na niego spojrzał skinął głową, aby wyszli na balkon. Towarzystwo pogrążyło się w rozmowie i nawet nie zwrócili uwagi, że dwójka ich opuściła.

Leclerc stanął opierając się łokciami o barierkę, a Gasly przyjął taką samą pozycję obok. Już wcześniej widział, że przyjaciel jest zupełnie nieobecny i będzie chciał pogadać. Nie chciał na niego naciskać, wolał poczekać.

- Ty z nią tak na poważnie? - Zaczął Charles patrząc przed siebie.

- To - Pierre zawahał się - świeże, ciężko stwierdzić.

- Związek z fanką nie wróży nic dobrego - skomentował Monakijczyk.

- To nie jest moja fanka - zamyślił się Gasly i szybko zmienił temat. - Jak z Charlotte?

Postanowił uszanować decyzję Cleo, skoro nie chciała, żeby Charles wiedział o jej obecności to musiała mieć w tym jakiś powód. Jednak Pierre stwierdził, że postara się przekonać ją, aby z nim porozmawiała.

- Nie rozmawialiśmy, napisała mi list - wyjaśnił Leclerc wzruszając ramionami.

- Jak się z tym czujesz?

- Dziwnie spokojny - Gasly zauważył na twarzy przyjaciela cień uśmiechu. - W pierwszej chwili było źle, ale teraz - kierowca Ferrari ponownie wzruszył ramionami i dodał - wszystko mi jedno.

Brunet odwrócił się plecami do widoku i odchylił głowę do tyłu. Naprawdę był spokojny, jakby wszystkie możliwe emocje z niego uleciały. Jakby w środku nie było już nic.

******************

Wyjeżdżam, więc liczę na przypływ weny ;)
Trzymajcie sie Misie ;*

Glassy Sky. |C.Leclerc|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz