28.

360 31 10
                                    

Cleo Martinez pękła. Ponownie roztrzaskała się na tysiące kawałków, prawie jak ten nieszczęsny stolik, na który upadła. Była smutna, bała się, wszystko ją bolało, a oczy wyschły z wylanych łez. Chociaż w klubie starała się trzymać i myślała, że wszystko będzie dobrze, to po powrocie do domu wybuchła niczym fontanna, której ktoś dał dostęp do wody. Po powrocie ze szpitala Cleo usiadła na kanapie i zaczęła płakać, Alice przez godzinę próbowała ją uspokoić i dowiedzieć co się stało. Na marne, dziewczyna padła wykończona i usnęła na jej kolanach.

Jak miała być silna, gdy osoba, która jej to dawała raniła ją najmocniej? To była jazda na rollercosterze, raz było dobrze, była szczęśliwa i spełniona. A później spadała bez hamulców, spychał ją i pękała, kawałek po kawałeczku.

Przez kolejne kilka dni Cleo starała się funkcjonować dość normalnie, chociaż strasznie ciężko przychodziło jej pozbieranie myśli. Kiedy chciała posiedzieć na dachu zazwyczaj zatrzymywały ją otwarte lub uchylone drzwi, za którymi widziała postać Monakijczyka stojącego tyłem. Nie umiała z nim rozmawiać, nie chciała, zupełnie nie wiedziała jak. Sytuacja między nimi była niejasna, a żadne z nich nie wiedziało co z tym zrobić. Cleo bała się zrobić pierwszy krok, nie chciała być odrzucona, z resztą nie była pewna co czuje. Charles natomiast widział, że nie chce się nią dzielić z nikim innym. Chciał, żeby była jego, jako przyjaciółka a nawet jako ktoś więcej. W jego głowie jednak cały czas dudniły słowa Marcela, nie chciał jej niszczyć. Nie znowu.

Kompletnie się pogubił, a zazdrość przejęła nam nim kontrolę. I nie wróżyło to nic dobrego.

>>>>>

- Nie wiem co zrobiłeś, ale napraw to!

Charles pierwszy raz w życiu widział Binotto tak wściekłego. Kierowca siedział na krześle, ale duchem był gdzie indziej, aż do tych słów. Od kilku dni chodził jak wrak człowieka. Cleo nie chciała z nim rozmawiać, nie miał, jak jej przeprosić, wytłumaczyć co czuje. W ogóle nie wiedział co robić i sam się w tym wszystkim pogubił.

- Cleo Martinez złożyła wypowiedzenie - wyjaśnił Mattia widząc zdziwione spojrzenie Leclerc'a. - Wyobraź sobie moje zdziwienie, bo od podpisania umowy nie rozmawiałem z nią. Wszystko załatwiała z Tobą i działem marketingu.

- Ja... Nie wiem czy umiem to naprawić - Charles był zakłopotany. Kompletnie nie spodziewał się, że Cleo zrezygnuje z pracy z nim. Ale sytuacja była widocznie bardziej poważna niż się zanosiło. Chciała zostawić coś co kochała, wyścigi i fotografie przez niego? Naprawdę musiał to naprawić.

- Postaraj się!

Mattia z ciężkim westchnieniem usiadł na fotelu i odprawił go ręką. Charles już nic więcej nie powiedział. Wiedział, że żarty się skończyły i musi zacząć działać. Mieli teraz trochę wolnego czasu, bo najbliższy weekend był bez wyścigu.

Poza naprawieniem sytuacji z Cleo, kolejnym strasznym punktem na liście rzeczy do zrobienia była rozmowa z Pierre'em. Od kiedy powiedziała, że mają to rozwiązać - nie rozmawiali. Co za tym idzie, nie umieli zrobić nawet tej jednej rzeczy, o którą ich poprosiła.

>>>>>

- Możemy pogadać?

Charles siedział na kanapie w mieszkaniu, jedną rękę z telefonem trzymał przy uchu, drugą natomiast zakrywał sobie oczy, a głowę miał odchyloną na oparciu, jakby to miało jakoś pomoc. Gdy tylko usłyszał, że Pierre odebrał wypowiedział to krótkie zdanie, które ciążyło mu od dłuższego czasu.

- Będę za godzinę.

Tyle wystarczyło, aby Charles odzyskał nadzieję. Miał czas, żeby przygotować sobie co powiedzieć przyjacielowi i na to co może od niego usłyszeć. Ta druga część przerażała go zdecydowanie bardziej.

Nie rozumiał sam siebie czemu jest tak zazdrosny o Pierre'a, przecież wierzył mu i ufał. Francuz nigdy go nie okłamał. Mimo to nie mógł znieść widoku jego i szczęśliwej Cleo w klubie. Nadal widział to przed oczami i cały czas denerwował go ten widok. Musiał się ogarnąć i zebrać do kupy, zaufać i wierzyć, że będzie dobrze.

Stali we dwóch na balkonie w mieszkaniu Leclerc'a, grzało ich popołudniowe słońce. Lada dzień mieli ruszyć na kolejny wyścig, powrót do szarej rzeczywistości. Jedyne czego obaj nie byli pewni, to kto w niej będzie.

- Jesteś głupi - odezwał się w końcu Francuz. Nawet na siebie nie patrzyli, obaj podziwiali Monako skąpane w promieniach słońca.

- Powiedz mi coś czego nie wiem - prychnął Charles pod nosem.

- Patrzyłeś na złą osobę - kontynuował Pierre, a kierowca Ferrari w końcu na niego spojrzał. - Skupiłeś się na mnie i na tym jak Cię wkurzam, zamiast zauważyć jak bardzo Cleo jest w ciebie wpatrzona i nie widzi poza Tobą świata. - Gasly oparł się plecami o barierkę, po czym odepchnął się i zajął miejsce na krześle przy stole. Teraz widział Leclerc'a, który uważnie mu się przyglądał.

- Jak to?

- Cleo jest cudowna, przecież wiesz... - Monakijczyk przytaknął. - Wszyscy to wiedzą. Trzeba być ślepym, żeby tego nie zauważyć. A jednak ona widzi tylko Ciebie. Nikt inny ją nie interesuje - Pierre zaśmiał się pod nosem - no może jeszcze Marcel jest gdzieś tam na liście priorytetów.

- Skąd to wiesz? - Zdziwił się Leclerc i usiadł na drugim krześle.

- Powiedziała mi. Kiedy ty widziałeś, jak się śmiała, gdy tańczyliśmy, ona wtedy wyśmiała mój podryw i powiedziała, że jestem świetnym przyjacielem. - Pierre odchylił się na krześle i zaśmiał do nieba. - Wtedy zrozumiałem. To był najbardziej uroczy kosz jaki dostałem.

- Dobrze Ci tak - Charles również się zaśmiał.

Nigdy by nie pomyślał, że jedna dziewczyna stanie kiedyś między nim a Pierre'em. Zawsze podobały im się różne dziewczyny, zwracali uwagę na inne cechy charakteru, a jednak, kiedy przyszło co do czego, to poróżniła ich właśnie Cleo. Odzwierciedlenie cech, które obaj podziwiali, wszystkie w jednej osobie.

- Ona czeka. - Gasly pierwszy raz odważył się spojrzeć przyjacielowi w oczy, jego głos był poważny i mówił całkiem serio. - Czeka aż zrobisz konkretny ruch. Zaryzykuj i jej zaufaj, bo inaczej oboje wybuchniecie na tym waszym polu minowym.

- Boje się, że znowu ją zniszczę.

- Zaufaj jej - powtórzył Pierre - to wasz klucz do sukcesu.

Miał rację i Charles to wiedział. Jednak czas mu się kurczył i to bardzo szybko. Jeśli miał zrobić krok, to musiał go wykonać przed wyścigiem w Kanadzie. Później mogło być tylko gorzej i trudniej do naprawienia. Był świadomy, że Cleo pękła. Za pierwszym razem powiedziała mu to Alice, później widział to zawsze, gdy ciocia otwierała mu drzwi i smutno kręciła głową. Martinez nie chciała go widzieć i doskonale ją rozumiał. Też nie mógł na siebie patrzeć.


***************************

Jeszcze jeden rozdział i kończymy tą historię 

Trzymajcie się Słoneczka ;* 

Wesołego jajka!

Glassy Sky. |C.Leclerc|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz